1. Warning
2. Everglades
3. House Of Deah
4. Smiling Murderer
5. Beware
Rok wydania: 2017
Wydawca: Mediapixel
https://www.facebook.com/MSHOWPL
W dzisiejszych czasach młode zespoły za wszelką cenę próbują wpleść w
swoją muzykę jakieś udziwnienia, które z założenia mają ją uczynić
bardziej oryginalną, z zazwyczaj sprawiają, że nawet całkiem dobre
kompozycje stają się niesłuchalne. Dlatego zawsze, gdy spośród natłoku
epek i demówek, które dostaję od zaprzyjaźnionych muzyków wyłoni się
kapela, która gra w starym sprawdzonym stylu, zawsze zostanie przeze
mnie doceniona. A zwłaszcza, gdy jej muzyka jest na możliwie najwyższym
poziomie wykonawczym. Takim zespołem jest krakowski Murder Show.
Choć „Warning” to debiutancki materiał kwartetu, jego członków trudno
nazwać debiutantami. Wokalista Mateusz „Rozzy” Rozmus i basista Maciej
„Jezus” Świątkowski wcześniej grali razem w takich składach jak Madman’s
Ship czy Concrete Reaper, zaś perkusista Oskar Nadera, który również
przez chwilę grał w Madman’s Ship równolegle występuje w uznanym
progresywno-alternatywnym Nigrum Sol. Składu dopełnia gitarzysta Bruno
Landorf, który swojego rzemiosła uczył się m.in. u Jacka Hiro. Co dało
połączenie sił doświadczonych muzyków? Ich nowy zespół prezentuje
stylową mieszankę thrashu i deathu podlaną autorskim sosem. Omawiane
wydawnictwo wypełnia pięć nowych utworów, z czego każdy to petarda.
Jazda rozpoczyna się od wściekłego utworu tytułowego, w którym mamy to
co fani tego rodzaju muzyki lubią najbardziej, czyli bezlitosna młócka z
potężnymi riffami Landorfa i Rozzym wspinającym się na swoje wokalne
wyżyny. Żadnych przetworzonych syntetycznych brzmień, tylko gitarowy
brud. Kolejny numer, „Everglades” to wg mnie najlepszy kawałek na tym
wydawnictwie. Mamy tu Rozzy’ego zarówno zdzierającego sobie gardło jak i
śpiewającego, fajny synkretyzm. Łamane rytmy perkusji oraz unisona
gitary z basem nadają temu numerowi mocy. Z kolei „House Of Death” to
najbardziej piosenkowy kawałek na „Warning”. Wolniejszy niż reszta,
mocarny walec śmiało mógłby znaleźć się w repertuarze takiego Virgin
Snatch czy Materii. Również wolniejszy „Smiling Murderer” stanowi dla
niego idealną repryzę. Nic zatem dziwnego, że oba te utwory zostały
wcześniej wydane w formie darmowego internetowego singla w serwisie
Bandcamp. Płytkę kończy „Beware”, kolejny riffowy czad. Pod względem
kompozytorskim i wykonawczym dzieło Murder Show jest dopieszczone pod
każdym względem, tak jak wspomniałem na początku doświadczenie muzyków w
innych zespołach robi swoje. Niestety, to wydawnictwo ma również bardzo
poważne wady brzmieniowe, zwłaszcza jeżeli chodzi o gitarę i bas. Na
okładce nie wyszczególniono, gdzie zostały one nagrane (jest za to
informacja o miejscu nagrania wokalu i perkusji), można więc zaryzykować
stwierdzenie, że Bruno i Jezus nagrywali swoje partie w domowych
warunkach. Wielu znanych mi młodych gitarzystów nagrywa swoje partie
samodzielnie w domu, ale tutaj to daje o sobie znać aż nadto. Szkoda, że
zaawansowane technicznie, fajnie ułożone riffy mają tu takie duszne
brzmienie. Bas co prawda jest selektywnie wyeksponowany w miksie, ale
również razi brakiem głębi. Plus natomiast dla Rozzy’ego, który tutaj
naprawdę się postarał. Wokale są mocne, czytelne i nawet da się
zrozumieć każde wyśpiewywane przez wokalistę słowo, co niekoniecznie
jest oczywiste w tym gatunku muzyki. „Warning” zostało wydane w formie
estetycznego digipacka z oprawą graficzną przypominającą zachlapaną
krwią kartkę z zeszytu w kratkę, ponadto muzycy umieścili na froncie
popularny znaczek „Parental Advisory”.
Z niecierpliwością czekam na długogrający debiut Murder Show. Kapela ma
naprawdę duży potencjał i doświadczenie. Na koncertach muzycy są żywym
wulkanem energii, czego ostatnio miałem okazję doświadczyć w tyskim
klubie Tawerna Pod Różą Wiatrów. Jeśli skład się nie posypie (poprzednie
zespoły Rozzy’ego i Jezusa sypały się po zaledwie kilku latach) i
konsekwentnie będzie podążał obraną przez siebie drogą, możemy się
spodziewać objawienia następców wspomnianych Virgin Snatch i Materii
7/10
Patryk Pawelec