01. Em Nome Do Medo
02. 1755
03. In Tremor Dei
04. Desastre
05. Abanão
06. Evento
07. 1 De Novembro
08. Ruínas
09. Todos Os Santos
10. Lanterna Dos Afogados
Rok wydanai: 2017
Wydawca: Napalm Records
https://www.facebook.com/moonspellband/
O ile w drugiej połowie lat 90-tych MOONSPELL zachwycił mnie dwoma
płytami („Wolfheart” i „Irreligious”), tak kolejne wydawnictwa wpisujące
się w pewien trend eletro gothic rocka nie trafiły w moje gusta. Gdzieś
tam, coś docierało do moich uszu za sprawą singli i lobby kolegów. Ale
dopiero kilka lat temu zacząłem wgłębiać się w ostatnie płyty
Portugalczyków.
Nowy album już w momencie kiedy był zapowiedziany, wydał się
interesujący. Koncept o kataklizmie – trzęsieniu ziemi, które nawiedziło
Lizbonę w tytułowym roku 1755. Do pełni efektu należało jedynie
przyspieszyć premierę o dwa dni – by album ukazał się 1.11 – w rocznicę
tragedii. Już od momentu ogłoszenia zamysłu intrygował fakt użycia
tekstów w języku portugalskim. Nie jest to pierwszy raz w historii grupy
– ale nigdy dotychczas zabieg taki nie był zastosowane na skalę całego
albumu. Już single zrobiły dobry podkład pod odbiór całości. Kiedy
jednak płyta wylądowała w odtwarzaczu, doceniłem jej monumentalność. W
doskonały sposób zespół łączy metalowy pazur i patos kompozycji.
Orkiestra robi świetne wrażenie, a klimaty folkowe dodają smaczku.
Zaproszenie portugalskiego śpiewaka również dodało należytego kolorytu.
Zaskoczyło mnie jedynie, że ostatni utwór – to powtórzony jeden z
kawałków, lecz zaśpiewany w języku hiszpańskim, spodziewałem się raczej
wersji angielskiej. I niby mi to nie przeszkadza, ale zastanawiam się
jakby to zabrzmiało.
Co ważne w booklecie obok oryginalnych tekstów pojawiają się tłumaczenia
(na język angielski). Pochwalę też fakt że wersja vinylowa ma inną
(lepszą nawet) okładkę niż srebrny krążek. Dobrze prezentują się też
grafiki zdobiące teksty utworów kawałka. Każdy z nich prezentuje
komputerową grafikę, gdzie przedmioty, symbole i budynki pękają i
rozsypują się na części. Po głębszym namyśle coś bardziej osadzonego w
epoce (np obrazy olejne) pasowałyby chyba nawet lepiej, ale jest
naprawdę klimatycznie. Poza tym podobnie jak dzięki ścieżce dźwiękowej
VANGELISA nie zapomnę daty 1492, tak na pewno w przypadku MOONSPELL i
1755 pozostanie też aspekt dydaktyczny. Zresztą historia zainteresowała
mnie na tyle że zaraz w ruch poszła Wikipedia i nieco podkształciłem się
w temacie. A przypuszczam że nie jestem przypadkiem odosobnionym.
Możliwe że MOONSPELL nagrali swoje magnum opus. Na tą chwilę w ich
dyskografii są oczywiście płyty bardziej kultowe, ale za kilka lat
„1755” będzie wymieniana z nimi w jednym szeregu – wspomnicie moje
słowa. Zaledwie niuanse sprawiają, że do oceny nie dorzuciłem jeszcze
pół oczka.
8,5/10
Piotr Spyra