MOON SAFARI – 2008 – Blomljud

CD1: Ka-on I
1. Constant Bloom (1:26)
2. Methuselah’s Children (15:42)
3. In the Countryside (5:42)
4. Moonwalk (8:48)
5. Bluebells (10:11)
6. The Ghost of Flowers Past (9:47)

CD2: Ka-on II
1. Yasgur’s farm (8:05)
2. Lady of the Woodlands (3:36)
3. A Tale of three and Tree (3:28)
4. Other Half of the Sky (31:42)
5. To Sail Beyond the Sunset (5:18)

Rok wydania: 2008
Wydawca: Blomljud Records


Zespół Moon Safari ! Z jakim innym zespołem skojarzymy to można powiedzieć nowe zjawisko muzyczne (to ich drugi album) na progresywnym firmamencie? Moje skojarzenia lgną do północnych zakątków naszego globu by skierować się w stronę Flower Kings.
Co łączy oba zespoły? Obie grupy pochodzą z zimnej Szwecji a w ich muzycy można odnaleźć tyle ciepła, słońca, koloru, jakby byli południowcami pochodzącymi z śródziemnomorskich okolic. Oba zespoły lubują się w długich rozbudowanych kompozycjach i wydają długie dwupłytowe albumy. Mają podobne zapatrywania muzyczne. Młodsi koledzy Roinego Stolta śmiało przedzierają szlaki które naznaczyli Królowie kwiatów.

Album [Blomljud] składa się z dwóch części: Ka-on I z sześcioma kompozycjami i Ka-on II zawierająca jedną kompozycję mniej. Płyta rozpoczyna się krótkim Constant Bloom zaśpiewanym akapella przez wszystkich członków zespołu. Następny kawałek to Methuselah’s Children w którym słychać echa wczesnego Genesis, głównie za sprawą klawiszowych pasaży, jakby maestro Tony Banks maczał w nich palce. Z pierwszej części albumu wyróżniłbym jednak czwartą kompozycję – Moonwalk, to przeuroczy utwór instrumentalny, idealny podkład do spaceru w blasku księżyca we dwoje, w jakimś śródziemnomorskim kurorcie. Do utworu wkradło się jakby trochę Oldfieldowych inspiracji. Słuchając utworu piątego – Bloobels widzę jak kwiaty rosną i zakwitają na moich oczach, to moja chora wyobraźnia. Wokale w tym utworze jakby trochę beatlesowskie. Pierwszą część płyty kończy wyjątkowej urody kompozycja The Ghost of Flowers Past, słuchając jej obraz rozmywa mi się i jestem jakby w innym wymiarze, w innym lepszym świecie, w jakimś zaczarowanym ogrodzie pełnym kwiatów i owocowych latorośli.
Druga część albumu rozpoczyna się kompozycją Yasgur’s farm, chwilami trochę jazzujacą ze świetnymi solówkami gitarowymi, to dalszy ciąg barwnych klimatów.
Na płycie udzielają się wokalnie wszyscy członkowie zespołu więc wiele jest na niej wielogłosów i zróżnicowanych partii wokalnych. Utwór kolejny Lady of the Woodlands jast jakby bardziej folkowy jakbyśmy usłyszeli dźwięki płynące gdzieś z zielonych irlandzkich łąk. Następnie rozbrzmiewa A Tale of three and Tree, to prześliczna muzyczna miniaturka. Spokojne akustyczne akordy, i delikatne plamy klawiszowe oraz spokojne, leniwe wokalizy snują się przez trzy spokojne minutki wprowadzając nas w niebiański nastrój. Przepiękna ballada przy której chciałoby się oglądać tonące w morskiej przestrzeni czerwone oblicze zachodzącego słońca. Kwintesencją płyty jest jednak następny utwór, 31-no minutowy Other Half of the Sky. Utwór rewelacyjny, łączący w sobie zwiewność Wind and Wuthering Genesis z Yesowym symfonicznym rozmachem Close To The Edge. I na zakończenie króciutki To Sail Beyond the Sunset, zwiewny jak babie lato, to takie przepiękne muzyczne good by.

Płyta pogodna, pełna radości i światła, nasycona optymizmem i muzyczną lekkością.
Gdybym miał w jednym zdaniu określić ten album powiedziałbym muzyczna sielanka.
Idealna propozycja na długie wakacyjne letnie dni, bez wątpienia będzie moją towarzyszką urlopowych wojaży.

9/10
Marek Toma

Dodaj komentarz