MISERY INDEX – 2019 – Rituals of Power

1. Universal Untruths
2. Decline and Fall
3. The Choir Invisible
4. New Salem
5. Hammering the Nails
6. Rituals of Power
7. They Always Come Back
8. I Disavow
9. Naysayer

Rok wydania: 2019
Wydawca: Season of Mist
Profil Facebook


Misery Index znam od dawna i bardzo sobie tę znajomość cenię. To solidna marka, która raczy fanów równie solidnymi albumami, choć trzeba przyznać, że nie robi tego zbyt często. Na żywo prezentują się tak samo wybornie, czy na dużej festiwalowej scenie, czy w małym ciasnym klubie. Cieszy więc fakt, że po pięciu latach przerwy doczekaliśmy się następcy „The Killing Gods”.

Już szósty raz dżentelmeni ze stanu Maryland dają o sobie znać w bardzo dosadny sposób pełnometrażowym wydawnictwem. Tym razem o dźwięcznej nazwie „Rituals Of Power”. Ozdobił go całkiem udanie brazylijski artysta Raphael Gabrio. Złowieszcze trupie totemy wyłaniające się z niszczącej kipieli, idealnie pasują i na okładkę, i do bezlitosnej aury albumu, smagającego ostrymi dźwiękami, jak burza piorunami. Równie dobrze mogły by obrazować dzieła Lovecrafta czy koszmarne wizje Edgara Freemantle’a. No, ale obraz trafił na właściwe sobie miejsce i cieszmy się z tego. W środku natomiast, treści prezentują się niczym pozbawione kolorów epitafia, w tym zdjęcia członków zespołu i cytaty znanych tego świata, nawiązujące ideologicznie do konceptu lirycznego niniejszego wydawnictwa. Wszystko zamyka hasło „Truth sells… But who’s buying”. Ukłon w stronę Megadeth czy zwykły wybieg na potrzeby chwili? Ciężko stwierdzić.

Twórczość Misery Index opisuje się ogólnikowo jako death metal, a co odważniejsi próbują doprecyzować tę etykietę dodając określenia typu „grind” czy „grindcore”. Jak zwał tak zwał. Faktem jest, że przez to co tworzą, stylistycznie podążają w nieco odmiennym kierunku aniżeli klasycy amerykańskiej sceny złowrogiego grania, jak między innymi Suffocation, Immolation czy Malevolent Creation. Dzieję się tak głównie za sprawą znaczących wpływów około thrash / hardcorowych. Stąd pewnie ten „grind death metal”. Absolutnie nie stanowi to żadnej ujmy, lecz takie domieszkowanie zdecydowanie poprawia właściwości materiału serwowanego przez kwartet z Baltimore.
„Rituals of Power” zaczyna się spokojnie, bez pośpiechu. Podobnie do budzącej się z letargu bestii, pręży ociężale swe masywne cielsko w „Universal Untruths”, by po dwóch minutach z okładem wściekle zaatakować. Siła uderzenia kosztem szybkości? Nie w tym przypadku. Dziewięć kompozycji zbudowanych na szybkim tempie, przypuszcza szturm wysokoenergetycznymi tonami i skutecznie rozdziera ciszę przez trzydzieści pięć minut. Jest ostro i dynamicznie, a wolniejsze momenty nie są na tyle odczuwalne, by odbijały się na impecie muzyki. Bez owijania w bawełnę i wodzenia na pokuszenie subtelnymi melodiami, Misery Index w bezkompromisowy sposób wyrzuca z siebie co na mu sercu leży. Rozpędzone „New Salem” czy „Hammering the Nails” przypominają mi odrobinę dokonania kapel grających nowoczesny hardcore o ciężkim, masywnym brzmieniu, w tym chociażby holenderski „Born From Pain”. Natomiast riffy w środkowej części „The Choir Invisible” mkną na złamanie karku wzorem panterowego „Rise”.

W mym jakże subiektywnym odczuciu, pod względem zadziorności, nowej płycie bliżej do „Traitors” czy „Heirs to Thievery” aniżeli do wspomnianego wyżej „The Killing Gods”. W przeciwieństwie do poprzednika, „Rituals of Power” mimo rozbudowanych kompozycji, stawia na prostszy przekaz. Nie ma tu kombinowania z melodyjnymi elementami czy klimatycznie rozciągniętymi riffami. Choć nie zamyka się w ciasnej definicji jednego muzycznego gatunku, całość wypada wyjątkowo spójnie. Wszystko tu gra i brzmi bez zastrzeżeń. Warto było czekać na „Rituals of Power”. Zespół znów stanął na wysokości zadania, wypuszczając kolejny bardzo udany album i udowadnia, że wciąż ma moc i coś do powiedzenia.

8,5/10

Robert Cisło

Dodaj komentarz