1. 01010110
2. Last Time
3. Discount
4. Fast Forward
5. Is This Love
6. Hearts & The Sea
7. Fable
8. Mistake
9. Back Track
10. Thin Times
11. So Sure
12. White Tones
Rok wydania: 2012
Wydawca: Metal Mind
http://www.facebook.com/minerals.music
Zanim płyta zespołu Minerals trafiła w moje ręce dosyć sporo się o niej
naczytałem. I to sprawiło mi pewien dyskomfort. Była tak chwalona pod
niebiosa, (ogłoszono ją już nawet debiutem roku 2012), że zastanawiałem
się co zrobię, jeżeli akurat mnie nie przypasuje. Doszedłem jednak do
wniosku, że skoro recenzja ma być moją opinią, nie będę się sugerował
wrażeniami innych. Pierwszy odsłuch i od razu refleksja. Kurcze, jednak
się nie mylili. Choć na pewno nie odważę się przyznać „White Tones”
tytułu „Debiut Roku 2012” (przynajmniej nie na tą chwilę), bo mamy
dopiero maj i nie wiadomo czym nas jeszcze uraczą zespoły. Jednak ma
szansę znaleźć się wysoko w rankingach podsumowujących ten rok.
Dlaczego? Dlatego, że jest po prostu bardzo udana i fajnie się jej
słucha. A chyba właśnie o to w muzyce chodzi. Jeżeli po pierwszym
odsłuchu mamy ochotę puszczać krążek po raz kolejny a potem jeszcze raz i
jeszcze raz, słuchamy płyty w domu a wyjeżdżając do pracy słuchamy jej w
samochodzie to myślę, że to najlepsza rekomendacja dla zespołu.
Filip Pokłosiewicz – wokal, gitara, Tomek Jacak – bass, Przemysław
Buchelt – gitara, Łukasz Cirocki – gitara, Andrzej Ratajczyk – bębny.
Zapamiętajcie te nazwiska bo na pewno nie raz będziecie jeszcze mieli
okazję o nich usłyszeć. To właśnie oni sprawili, że ta płyta mimo że
stworzona przez klasycznie rockowy i skromny instrumentalnie skład,
brzmi wręcz delikatnie i subtelnie. Ale i bardzo bogato, „mięsiście” i
przestrzennie. A przy tym nie przeszkadzają ani ostro momentami brzmiące
gitary ani podana z niezłym kopem sekcja rytmiczna. Niewątpliwym atutem
jest też świetny wokal Filipa stworzony wręcz do takiej muzyki. Niemały
wpływ na brzmienie tej płyty miał też z pewnością jej producent
Grzegorz „Mukan” Mukanowski, który doszlifował i dopieścił to wszystko
co zagrał w studiu zespół.
Ciężko było mi doczytać się z jakich zespołów muzycy czerpią inspiracje
i czy w ogóle to robią. Jestem jednak skłonny w przybliżeniu określić
„White Tones” jako część wspólną tego, co reprezentują sobą Coldplay,
Radiohead, Travis i po troszku U2 i Red Hot Chili Peppers (zwłaszcza w
wolniejszych kawałkach). To zestawienie sprawia, że ten krążek połyka
się za jednym razem i od razu ustawia się po repetę. Praktycznie nie ma
czego mu zarzucić, a pochwalić jest za co. Choć do promocji płyty
wybrano utwory „Fable” i „Last Time”, to praktycznie każdy utwór
nadawałby się na singiel i mógłby zawojować niejedną rozgłośnię radiową,
która unika nadawania komercyjnego chłamu a preferuje bardziej ambitne
zespoły. Takiego debiutu można tylko pogratulować. Parafrazując stare
przysłowie pszczół powiem krótko. Cudze chwalicie, swoje poznajcie. I
niech to będzie właśnie „White Tones” Słuchając tego krążka żałuje tylko
jednego. Tego, że nie miałem okazji obejrzeć koncertu grupy Minerals
gdy grali w Poznaniu. Ale mam nadzieję, że nie wszystko stracone.
8/10
Irek Dudziński