1. In this life
2. Rain
3. Ready to live
4. Sunrise
5. Home
6. Farewell tears
7. Nobody’s dream
8. Somewhere between
Rok wydania: 2007
Wydawca: Lynx Music
Dawno już nie słuchałem płyty prog rockowej, która zrobiłaby na mnie tak
piorunujące wrażenie już za pierwszym przesłuchaniem. Mindfields, to
zespół w którym muzycy dają upust fascynacjom Marillion, Camel czy
Collage. Solówki Marcina Kruczka klimatyczne, melodyjne, z płaczącą
niekiedy gitarą – to będzie jeden z rozpoznawalnych elementów zespołu.
Co ciekawsze, zespół doskonale odnajduje się w motywach rodem z rocka
lat 70-tych. Efekt wahwah plus hammondy, to wprawdzie śladowo używane tu
zestawienie, jednak smaczek ten robi bardzo pozytywne wrażenie. Muszę
wspomnieć o klawiszach. Występują zarówno w roli czystych pianin, jak i
ściany dźwięku w tle (i wspomniane hammondy). Ale wszystko tak
wyselekcjonowane w obrębie utworu, że ani chwili słuchacz nie odnosi
wrażenia zbytniego natłoku dźwięków. Wszystko brzmi czysto i klarownie.
Jestem wręcz zachwycony brzmieniem albumu. Mindfields to przede
wszystkim przestrzeń i klimat a do tego świetne melodie.
Wokalista grupy – Rafał Gołąbkowski dysponuje ciepłym głosem i używa go
bardzo rozsądnie. Zatem we fragmentach pełnych pasji usłyszymy wyższe
rejestry, w klimatycznych momentach usłyszymy szepty. Na początku coś
nie pasowało mi w akcencie Rafała, ale musiało to być raczej wrażenie
ulotne bo za każdym kolejnym przesłuchaniem nie zauważałem tego.
Kolejnym atutem albumu są krótkie przerywniki z powtarzającym się
motywem granym na gitarze akustycznej której brzmienie – wprost powala.
Pozwala to również domniemywać że są częściami pewnego zamysłu. Czyżby
„one” był koncept albumem?
Całości dopełnia wspaniała okładka która genialnie komponuje się z klimatem albumu.
Na płycie nie ma słabszego utworu powiem więcej – nie ma ani jednego
niepotrzebnego dźwięku. Jeśli miałbym faworyzować któryś utwór będzie to
zdecydowanie „Ready to live”, który kojarzyć może się nawet z klimatem z
„Infernal Love” grupy Therapy (oczywiście tych spokojniejszych
utworów)…
Cóż mogę powiedzieć na zakończenie? „One” jest po prostu świetną płytą, a
Mindfields swobodnie może stawać w szranki z bardziej znanymi nazwami
na artrockowym firmamencie. Jeśli chodzi o rock progresywny – dla mnie
to kandydat do płyty roku.
9,5/10
Piotr Spyra