1. Bloodstone Pt. I
2. 40 & Four
3. Dark
4. Pinky
5. Find Myself
6. Public Killa
7. Lazarus
8. Down
9. Wild?
10. Bloodstone Pt. II
Rok wydania: 2015
Wydawca: Mindfield
http://www.mindfield.com.pl/index.php/pl/
Na początku był „Teeth Marks”, debiut który pozostawił po wysłuchaniu
trwały ślad. Mocna rzecz wzmagająca apetyt na natychmiastowy ciąg
dalszy, lecz ten nastąpił dopiero po trzech latach. Mowa o wydawnictwach
podkarpackiej grupy Mindfield, którym za upór i wytrwałość absolutnie
należą się brawa. Pomimo utyskiwań nad długim wyczekiwaniem kolejnego
albumu , docenić trzeba fakt ogromnego nakładu pracy i własnych środków,
bowiem płyty wydają własnym sumptem. Następcą świetnego, niezwykle
klimatycznego, tajemniczego otwarcia zespołowej dyskografii jest „Whole
In The Head” . Pierwsze przesłuchanie wywołuje…. zaskoczenie. Nie jest
oczywistą kontynuacja „Teeth Marks”. Aura tajemniczości gdzieś się
rozwiała, za to panowie postanowili zdrowo przyłożyć. W zasadzie
całość można określić jako album ortodoksyjnie „metalowy” ,na którym
znalazły się różne odmiany stylu. Przede wszystkim jednak zawiera
świetne numery, w których udało im się zmieścić czad połączony z
melodiami. W takim razie po zaskoczeniu przyszła kolej na szybkie
przyswajanie materiału.
Zaczyna się mocno hard rockowo , utworem „40 & Four” ,który wraz z
intro oswaja słuchacza z nowym obliczem Mindfield. Potem już idą za
ciosem. „Dark” z gościnnym udziałem Titusa ma cos w sobie z przeszłości
Acid Drinkers ocierając się o trash metalową energię. Do wzięcia
udziału w nagraniach zaprosili kilku muzyków, kolejnym z nich jest
Rasta. Muzyk zespołu Decapitated uświetnił swoim śpiewem Public
Killa, jakby nie było najmocniejszy numer w zestawie. Do tych
najbardziej dynamicznych chwil należą jeszcze „Wild” oraz „Down” z
gitarową solówką w stylu Toma Morello. Ciekawie wypada „Pinky”
przełamana w połowie bluesowym odcieniem harmonijki ustnej. Mijałbym
się z prawdą gdybym twierdził że na nowym wydawnictwie brak „śladu
zębów” pierwszej płyty. „Find Myself” i „Lazarus” mają w sobie sporo
delikatnego uniesienia, melodyjnej nostalgii, pozwalają złapać oddech .
Pierwszy z nich jest cudownym przerywnikiem, jaki kiedyś można było
spotkać na płytach Black Sabbath. Drugi zaś , ze świetnym refrenem,
najbardziej kojarzy się z tajemniczą atmosferą „Teeth Marks” .
Na „Whole In The Head” zespół Mindfield pokazał się z odrobinę innej
strony, ale okazuje się , że zmiana wcale nie wyszła im na złe. Jedno
jest pewne, potrafią tworzyć niezłe piosenki ba! , czadowe numery i ta
umiejętność zdecydowanie ich wyróżnia . Poruszając się w stylu , w
którym chyba zagrano już wszystko Mindfield zapada w pamięć.
8/10
Witold Żogala