1. Insomnia
2. Gambler
3. Veedeeo
4. Light
5. Destiny
6. Lady
7. Demon
8. Canto
9. Madman
10. Burning Part I
11. Burning Part II
Rok wydania: 2005
Wydawca: Lynx Music
„Interdead” to jeden z tych albumów, które wiele zyskują po
zaznajomieniu się z warstwą tekstową. Nie znaczy to, że muzyka jest
podporządkowana tekstom, jednak w przypadku koncept albumu możemy
zrozumieć w pełni zamysł artystów. „Interdead” to album który zmusza do
refleksji nad uzależnieniem ówczesnego człowieka od Internetu. Bohaterem
opowieści jest Adrian, który od pięciu lat prowadzi podwójne życie…
jest właśnie uzależniony od internetu, gdzie może czuć się bohaterem…
Dla Adriana historia kończy się źle… dla wielu ludzi, którzy zauważą
niebezpieczeństwo tak być nie musi. A może ktoś zastanowił się dzięki
temu albumowi, czy czasem nie spędza za dużo czasu w sieci? Czy nie
czuje się nieswojo, jeśli nie odbierze e-maili? Czy nie jest nadto
zirytowany, jeśli ma przerwę w dostępie do sieci? Album traktuje zatem o
bardzo poważnym i aktualnym problemie.
A co z muzyką zawartą na krążku? Oczywiście mamy do czynienia z
progresywnym rockiem wysokiej próby, wzbogacanym w kilku miejscach
saksofonowymi solówkami i damskimi wokalizami. Na pochwałę zasługuje
wyraźna sekcja rytmiczna. Jestem zwolennikiem mięsistego basu… szkoda
tylko, że na albumie nie pojawiło się kilku basowych solówek.
Niesamowite wrażenie robią również orkiestracje, które może i występują
trochę okazjonalnie, ale za to pozostawiają po sobie mały niedosyt.
Bardzo udane patenty, z których zespół powinien częściej korzystać.
Moimi faworytami na albumie są utwory „Light”, „Destiny” i „Madman”
przypominający klimatem Arenę ale wokalnie również w tym utworze Łukasz
Gałęziowski nieco przypomina Paula Wrightsona. No i ta płacząca solówka –
palce lizać! Generalnie gitarowo jest bardzo przyjemnie. Jak to w prog
rocku bywa solówki są bardzo zorientowane na melodie, a gdzieś pomiędzy
riffami przeplata się duch wczesnego Marillion.
Czasem niektóre momenty nie zupełnie pokrywają się z moimi
oczekiwaniami, niektóre motywy mimo, że dobre – są przedawkowane jak na
przykład częste wstawki odgłosów modemu… Zauważyłem w pewnym momencie
również, że harmonie wokalne Łukasza i Sabiny Goduli, w kilku momentach
bardzo mi się podobają… innym razem z kolei sprawiają wrażenie
wykorzystanych zbyt często. Za to końcówka albumu czyli dwuczęściowy
„Burning” zarówno w części instrumentalnej jak i chóralnej, to swoisty
majstersztyk… tylko moim zdaniem ten patent z kanonem mógłby być nieco
krótszy.
Album jest opatrzony nieco średnią okładką – pomysł bardzo dobry… ale
wyszło jakoś dziwnie. Za to jeśli już mowa o formie… Teksty są
wzbogacone o kilka rysunków, na których widzimy głównego bohatera. Album
wyposażono również w dodatkową książeczkę z przekładami tekstów na
język Polski, muszę przyznać że to dość dobry pomysł…
Trzeba powiedzieć, że „Interdead” to porządny album z solidnym libretto.
8,5/10
Piotr Spyra