1. Apocalypse Rider
2. Red Death
3. The Quest
4. The Outsider
5. Masada
6. Silent Assassins
7. Ragnarok
8. The Progeny
9. Oath Of Honor
Rok wydania: 2014
Wydawca: UDR
https://www.facebook.com/mikelepondssilentassassins
Długi weekend, czyli najwyższy czas żeby napisać zaległą recenzję…
Przyznam, że z napisaniem tej recki czekałem do samego końca. Ponieważ
nigdy nie byłem wielkim fanem Symphony X, którego Mike LePond jest
basistą. Prawda jest taka, że ich muzyka nigdy do mnie nie przemawiała.
Zespół od wydania albumu „Iconoclast” w 2011roku milczy, lecz jego
członkowie nie próżnują. Co pewien czas możemy usłyszeć jakiś projekt
muzyczny w którym palce maczali muzycy Symphony X.
Mike LePond zaprosił do swojego przedsięwzięcia swojego kolegę,
gitarzystę i założyciela Symphony X – Michaela Romeo. Na krążku
sygnowanym nazwą „Mike LePond’s Silent Assassins”, pojawili się również
Metal Mike (gitarzysta Halford’a) i Alan Tecchio (wokalista Hades). Po
sprawdzeniu czasów utworów, spodziewałem się przynudzania. Na moje
szczęście już pierwsze riffy wyprowadziły mnie z błędu. Otwierający
kawałek „Apocalypse Rider” to kawał mocnego heavy metalu. Na pierwszy
plan wychodzi bardzo wyraźnie słyszalna gitara basowa, która naprawdę mi
się podoba. Miłym zaskoczeniem jest wokal pana Tecchio. Nareszcie robi
użytek ze swego głosu, jest on drapieżny i mocny, nie tak bezpłciowy jak
w Hades. Doskonale współgra z muzyką. Z biegiem utworów tym jest coraz
lepiej. W kawałku „Red Death” po krótkim wstępie przypominającym
hinduską muzykę, mamy dalej solidny metalowy numer z superową solówką. W
ogóle na całym albumie do pracy gitar nie mogę się przyczepić. Moimi
ulubionymi utworami na płycie są „The Quest” (kojarzący mi się nie
wiadomo dlaczego z szantami), „Ragnarok” i kończący cały album epicki
„Oath Of Honor”. Niestety jest też jeden zgrzyt na krążku, mianowicie
kawałek „The Outsider”, który zdecydowanie nie pasuje do reszty płyty i
obniża ocenę albumu. Jest nudny i nieciekawy, prawdę mówiąc przy
kolejnych odsłuchach kompaktu darowałem go sobie.
Podsumowując wszystko trzeba przyznać, Mike LePond z płytą „Mike
LePond’s Silent Assassins”, bardzo mnie zaskoczył. Jest to miła
niespodzianka. Spodziewałem się progresywnego krążka, a dostałem solidne
metalowe granie. Płyty słucha się z przyjemnością. Mam nadzieję, że nie
jest to tylko jedno-albumowy projekt i, że w niedalekiej przyszłości
usłyszę drugie wydawnictwo zespołu. Już nie mogę się doczekać. Polecam.
7,5/10
Darek Grölich