1. Bad
2. The Way You Make Me Feel
3. Speed Demon
4. Liberian Girl
5. Just Good Friends
6. Another Part Of Me
7. Man In The Mirror
8. I Just Can’t Stop Loving You
9. Dirty Diana
10. Smooth Criminal
11. Leave Me Alone
Rok wydania: 1987
Wydawca: Epic
http://www.michaeljackson.com
Są płyty, które należą do kanonu muzyki. Płyty, które wypada znać, ale wiele z nich, mimo że często nie oscylują w klimatach, których słuchamy na co dzień, są najzwyczajniej w świecie zbiorem kompozycji wartościowych i wybijających się ponad podział gatunkowy. To niejednokrotnie zbiór utworów, które podobają się tak sympatykom melodii, jak i osobom poszukującym ambitnych elementów w muzyce.
Do takiej kategorii należy niewątpliwie album BAD, Michaela Jacksona, wydany w 1987 roku. Nie ukrywam, że z płytami popowymi mam zasadniczy problem, który polega na tym, że uważam je za obliczone na single. Rzadko kiedy więc płyty popowe trafiają do mnie w całości. Jednak tym razem przyznać muszę, że mowa o moim ulubionym krążku nieodżałowanego króla pop.
Pamiętam zresztą, moment pojawienia się pierwszego teledysku i był to klip do utworu tytułowego. Przyznam się że na mnie, jako na pacholęciu zrobił niesamowite wrażenie jako niezwykle ostry kawałek. Kolejne moje ulubione kawałki z tego albumu także doczekały się realizacji wideo. Mowa o rewelacyjnym „Smooth Criminal”, a następnie o spokojniejszych „Liberian Girl” czy „Dirty Diana”. Przyznam się bez zażenowania, że wspomniane powyżej utwory należą do moich ulubionych kawałków w historii muzyki. Kolejne wybijające się numery to “Man in the mirror”, czy “The way you make me feel”. Pozostałych nie odważyłbym się nazwać utworami słabymi. Po prostu, te niemal połowa zawartości albumu jest rewelacyjna. Poza tym między utworami wyłapuję dysproporcje stylistyczne. Taki „I just can’t stop lovin you” jest utworem przyjemnym jeśli wyrwiemy go z kontekstu. Dla mnie jest nieco zbyt spokojny i mało dynamiczny w stosunku do reszty.
Chciałbym zwrócić uwagę na cos co po latach może wydać się pewnym paradoksem. Brzmienie albumu. Nie mam wątpliwości, że już w połowie lat 80 Jackson był jednym z najbardziej cenionych muzyków branży. Mógł wiec współpracować z najlepszymi producentami i korzystać z najnowszych dobrodziejstw techniki. I tutaj zaskoczenie. Dobór instrumentarium i jego brzmienie może wydawać się nieco niefortunny nawet jak na tamte czasy. Szczególnie problemy mam z brzmieniem syntezatorów, sekcji rytmicznej i dętej niektórych kawałków. Zaskakujące jednak jest to, że mimo tego nawet te utwory mogą się podobać. Może więc należy to mimo zaskoczenia upatrywać jako działanie umyślne. W innych z kolei utworach pozytywnie zaskakuje choćby potężne soczyste brzmienie basu.
Michael Jackson nagrał zarówno wcześniej jak i później rewelacyjne płyty. „Bad” jest moją ulubioną płytą artysty, ponieważ wydaje mi się najbardziej wyrównana. Nie jest popowym krążkiem którego sprzedaż miała zależeć od (powiedzmy) dwóch singli. Warto zatem wracać do „Bad” jako do albumu, nie tylko ze względu na ulubione kawałki.
Piotr Spyra