MEMORY GARDEN – 2008 – Carnage Carnival

Memory Garden - Carnage Carnival

01. Carnage Carnival
02. The Bitter End
03. Nameless
04. The Beast Within
05. Beggars Anthem
06. A Dark Embrace
07. Dominion
08. Endless Fear
09. Another Night
10. The Downfall

Rok wydania: 2008
Wydawca: Vic Records


Wchodzę do pokoju kolegi redakcyjnego i słyszę sączące się z głośników walcowate melodyjne heavy… pytam „co tak fajnie gra”? A on na to „a – taki doomowy zespół”… ale nie mogę się do niego przekonać… weszły wokale i spojrzałem na kolegę jak na człowieka lekko schorowanego…
Postałem chwilę i spodobało mi się od razu zgarnąłem płytę do spokojnego przesłuchania.

Memory Garden, bo o nich tu mowa rzeczywiście grają ciężko i cokolwiek wolnawo, ale nie na tyle aby oklejać się etykietką „doom”. Jeśli kolega oczekiwał po „Carnage Carnival” dźwięków w stylu My Dying Bride, nie dziwię się, że album mu nie wchodził. Wina w tym przypadku leży po części po stronie wytwórni lub zespołu – w każdym razie tej osoby, która przygotowała opis płyty i użyła słowa „doom” a po części po stronie redakcyjnego kolegi, który z opisu słowo doom potraktował jako najważniejsze… Dla mnie Memory Garden, do ciężki heavy metal z klarowną sekcją (ach te soczyste talerze!) i fajnymi melodiami. Wokalista przypominać może gardłowego Noctural Rites, co w jeszcze większym stopniu stawia „Carnage Carnival” dalej od doomowych smutów. Owszem jest tu kilka patentów czy charakterystycznych zagrywek, których nie powstydziłby się Candelmass… ale melodyka i wokalizy przeważają szalę.

Zespół prezentuje dość ciekawe podejście do muzyki. Zarówno z punktu widzenia sympatyka heavy metalu, jak i zwolennika ciężkich doomowych klimatów płyta będzie stanowić perełkę… a na pewno ciekawostkę.
Takie nieszablonowe podejście do tematu powinno zainteresować nie tylko zwolenników wymienionych gatunków, ze względu na niebanalnie skomponowane utwory i zmienność stylistyczną może spodobać się zwolennikom skomplikowanych form, a melodie i riffy powinny przypaść o gustu wszystkim fanom gitarowego grania. O ile ciężkie gitary doomowe zazwyczaj były dla mnie przybijające i dołujące, riffy prezentowane przez Memory Garden wywołują nastrój raczej euforyczny.
Planowałem wymienić najlepsze kompozycje na płycie, jednak są one na tak wyrównanym poziomie, że zaniecham tej próby.
Na koniec wspomnę, że produkcją albumu zajął się Mike Wead (z King Diamond band i Mercyful Fate).
Albumu słucha się z przyjemnością – polecam choćby w celach poznawczych – a jeśli tylko zdecydujecie się po niego sięgnąć – jesteście przez tą muzykę kupieni.

8,5/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz