1. La Leyenda De La Montaña
2. El Quenbranto Del Apu
3. La Venganza De Ranra Orqo
Rok Wydania: 2022
Wydawca: Memorias De Un Despertar
http://www.memoriasdeundespertar.com
Jedną z moich najbardziej ulubionych płyt 2021 roku bez wątpienia wciąż pozostaje peruwiański projekt sygnowany przez pisarza, Marcela Veranda, Memorias De Un Despertar. Album „Ira & Sacrificio” (recenzja tutaj) oczarował mnie zarówno doskonałymi kompozycjami, jak i melodyjnością. Nawet nie znając języków, którymi posługują się mieszkańcy Ameryki Południowej (na albumie występują bowiem muzycy niemal z całego kontynentu) można sobie nucić, a nawet śpiewać poszczególne słowa. Album ten polubiłem także za rzadki już w muzyce europejskiej koncept – fabułę, która opowiadana jest za pomocą słów i muzyki, dlatego więc z niecierpliwością czekam na drugi krążek projektu Memorias De Un Despertar. Z dostępnych mi informacji wiem, że płyta ma się ukazać jeszcze w tym roku, a jej tematem przewodnim będą rdzenni mieszkańcy Andów i ich legendy. Dla lepszego apetytu na całość postanowiono na razie wydać trzyutworową epkę. Co ciekawe utwory te stylistycznie znacznie się od siebie różnią, o czym za chwilę, ale dają one całkiem niezły obraz tego, czego można się spodziewać na pełnowymiarowym albumie, który będzie nosić tytuł „Takiorqoqaqay”. Podczas nagrania tylko tych trzech utworów udział wzięło osiemnastu muzyków, po części znanych już z pierwszej płyty, ale też i nowi, którzy będą mieli kilka minut dla siebie. Trzy utwory na zachętę to:
Jako pierwszy „La Leyenda de la Montaña de Plata”. Startujemy od wysokiego C. Prym wiedzie power metalowy rytm oraz techniczna galopada po gryfie gitary. Jest tutaj bardzo dużo zmian rytmu i prędkości. Co ciekawe wymieniają się tutaj również wokaliści, a wszystko to bardzo klarowne i spójne, według dobrych europejskich wzorców. Jednak to, co wyróżnia ten band spośród innych, to nagła zmiana taktyki w kompozycji: ni stąd, ni zowąd pojawia się głos Narratora. A jak fantastycznie zmienia się również brzmienie gitar w tle…, jest ciężko, lecz tylko po to, by jeszcze bardziej zachwycić techniczną pokazówką.
Dwójka to „El Quenbranto del Apu”. Pierwsze sekundy i już wiem, że to będzie mój ulubiony kawałek na płycie. Gitara charango, jednoznacznie kojarząca się z Peru oraz charakterystyczne przeszkadzajki i flety. Niby utwór grany jest na klasycznych andyjskich instrumentach i komuś może brakować tu przetworników i innych elektrycznych efektów, ale za to ileż jest w nim melodii, ile rocka! Głowa sama kiwa się w rytm bębnów i wręcz można sobie wyobrazić dłonie, które rytmicznie uderzają w struny gitary. I jeszcze to niesamowite zakończenie, które wygrywane jest na fletni. Aż chciałoby się, by te nuty trwały i trwały.
Czas na ostatni malutki kąsek tego co czeka nas niebawem. A jest to „La Venganza de Ranra Orqo”, a więc przechodzimy do klasycznie hard rockowego grania, zupełnie innego od tego, co słyszeliśmy do tej pory. Pierwsza część numeru kojarzy mi się z „Out in the fields” Gary’ego Moore’a, natomiast refren jest iście maidenowski, a wszystko to podane z doskonałym śpiewem, który znów chciałoby się nucić. Znów doskonale brzmiące gitary, no i te klawisze. Aby było jeszcze lepiej, mamy w drugiej połowie solówkę i właściwie nie wiadomo, na co zwrócić uwagę, bo każdy z muzyków robi tu niesamowitą robotę. I tak właściwie jest aż po sam koniec. Dość szybki. Za szybki. Zaledwie trzy kompozycje i aż chciałoby się powiedzieć: „Panie Marcelu, chcemy więcej!”. Ale niestety trzeba poczekać. Jestem pewien, że będzie warto.
Mariusz Fabin
Thank You very much for the Review! Also thanks for the support to this proyect!
Greatings from Perú