MEGADETH – 2011 – Th1rt3en

Megadeth - 2011 - Th1rt3en

1. Sudden Death 05:07
2. Public Enemy No. 1 04:15
3. Whose Life (Is It Anyways?) 03:49
4. We The People 04:33
5. Guns, Drugs, & Money 04:19
6. Never Dead 04:32
7. New World Order 03:56
8. Fast Lane 04:04
9. Black Swan 04:10
10. Wrecker 03:51
11. Millennium Of The Blind 04:15
12. Deadly Nightshade 04:53
13. 13

Rok wydania: 2011
Wydawca: Warner Music
http://www.megadeth.com


Kto by pomyślał, Megadeth wydają właśnie swój trzynasty album!! Zaczęło się od przeciętnego „Killing Is My Business… And Business Is Good!” ale potem przez wiele lat było tylko lepiej. „Peace Sells… But Who’s Buying?” oraz „So Far, So Good… So What?” ugruntowały pozycję grupy a za sprawą „Rust In Peace”, „Countdown To Extinction” i „Youthanasia” Megadeth stał się marką samą sobie. Co prawda niektórzy narzekali, że ostatnia z wymienionych była zbyt komercyjna ale w świetle tego co miało nastąpić potem był dziełem wybitnym (swoją drogą uważam ją za jeden z moich ulubionych albumów zespołu). „Cryptic Writings” a w szczególności „Risk” były dla większości fanów niczym strzał ciepłą szmatą w twarz… niesłuchalne potworki, w których broniły się jedynie fragmenty. Otrzeźwienie przyszło jednak w odpowiednim momencie a rudowłosy Dave postanowił przestać katować swych fanów i wydał z zespołem całkiem niezły (acz można się do paru utworów przyczepić) „The World Needs a Hero”. Kolejny, „The System Has Failed” uspokoił zapewne ostatnich mających jeszcze wątpliwości czy zespół na pewno wrócił do formy a na „United Abominations” oraz „Endgame” Mustaine i spòłka przyłożyli do pieca jeszcze mocniej i są tu fragmenty, które autentycznie kopią po tyłkach!

„Th1rt3en” to znów Megadeth jaki lubię. Co prawda nie brakuje tu galopad i szaleńczych perkusyjnych temp na tle których solówki strzelają spod palców gitarzystów niczym pociski wylatujące z lufy kałasznikowa. Sporo tu jednak średnich temp i fajnego rockowego feelingu (np. w „Guns, Drugs, & Money” czy „New World Order”). Gdzie niegdzie słychać wręcz punk rockową ekspresję (bezpretensjonalne „Whose Life (Is It Anyways?)”) czy ewidentne nawiązania do chwalebnej przeszłości z czasów „Rust In Peace” (początek „We The People”). Solówka będąca motywem otwierającym „Black Swan” wręcz powala swą energią a sam utwór z powodzeniem mógłby ozdobić album „Youthanasia” czy „Countdown to Extinction” (jak dla mnie to jeden z najlepszych utworów Megadeth od lat!!). W ostatnim „13” pojawia się akustyczna gitara i robi się niemal balladowo, ale już po chwili gitary przypominają, że Megadeth to zespół, który jeszcze nigdy nie nagrał typowej „pościelówki”.

To dość różnorodna płyta. Na dwóch ostatnich krążkach nieco przeszkadzał mi nacisk na moc i szybkość. Tu proporcje odwróciły się na korzyść utworów nieco mniej szalonych i nieco bardziej melodyjnych (choć wciąż podszytych thrashem). Słychać, że zespół próbował znaleźć złoty środek i zadowolić fanów, którzy są z nimi od lat.

Megadeth nagrali ciekawy, metalowy album, idealny do słuchania w samochodzie. Dave Mustaine jest w formie i życzę mu aby jeszcze przez wiele cieszył uszy słuchaczy swoją grą. …i na koniec jedna uwaga!! Dave nigdy ale to przenigdy nie nagrywaj płyty z Lou Reedem!!!

7,5/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz