1. Grzech Wiara Lęk
2. Twój Morderca
3. Barry Warry
4. Doctor
5. Wciąż Od Nowa
6. Popłoch
7. Mało Mało
8. G-6
9. Baise Toi
10. Witam Panie
11. Kocie Kochamcię
12. Noise bREKINg
Rok wydania: 2012
Wydawca: Metal Mind
http://www.mech.art.pl/
Przeszedłem do porządku dziennego nad faktem, że w pewnym momencie nasze
rodzime TURBO stało się stylistyczną klaką Iron Maiden. Ale jakoś
ciężko przymknąć mi oko na ewidentne naśladowanie OZZY’ego przez Macieja
Januszko.
Zatem na mój stosunek do nowej płyty MECH, kładzie się cień uprzedzeń – nie ukrywam.
Szkoda także, że na albumie pojawiają się zarówno utwory zaśpiewane w
języku polskim jak i angielskim. Przyznam, że wolałbym aby były to
kompozycje opatrzone tekstami w jednym języku. Owszem w obu przypadkach
trudno przyczepić się do utworów, jednak w perspektywie całego krążka
może to trochę drażnić. Wyjątkowym zaś szokiem i wybiegiem zasługującym
na osobny akapit jest utwór w języku francuskim… a może nie tylko. Bo
jak się później okazuje, to dość delikatne złego początki.
Do całokształtu jeszcze dojdziemy. Po przesłuchaniu płyty znalazłem
kilka okoliczności łagodzących jeśli chodzi o same wokalizy. Po pierwsze
sporo tu przesterowań na liniach wokalnych. Po wtóre głos schowany jest
nieco pod nawałnicę instrumentarium. Kolejny plus stanowi fakt, że imć
Januszko zaśpiewał tu sporo fajnych melodii.
Same kompozycje z kolei brzmią mięsiście i cholernie fajnie się ich
słucha. Melodie i motoryka posiadają tak zwany „flow”. Kolejne dźwięki
płyną z głośników i wywołują uśmiech na twarzy. MECH prezentuje na swoim
nowym albumie dość nowoczesne podeście do heavy metalu. Nisko
zestrojone gitary i mnóstwo piszczących solówek. Sekcja przelatująca od
pierwszego do ostatniego dźwięku przez większość utworów jak huragan,
gęsto nabijane talerze i niemonotonna stopa to coś co w bardzo ciekawym
świetle stawia kompozycje , jeśli chodzi o same rytmy. Kolejne motywy
jak wroga armia nie zostawiająca za sobą jeńców. Kurcze – jak na album,
który z założenia jest kłopotliwy w ocenie, tej płyty słucha się z
nieskrywaną przyjemnością, do pewnego momentu. Ekipa pod banderą MECH
pod koniec albumu serwuje nam nieco eksperymentów. Bardzo dobrze jest
przez jakieś 70% albumu. Końcówka płyty niestety burzy klimat.
Bardzo dziwnym kawałkiem jest wspomniany wcześniej „Baise Toi”. Nie
jestem ekspertem od języka francuskiego… ale nie radzę wam go
podśpiewywać na głos. Jest to również dość dziwny utwór, jeśli chodzi o
sferę muzyczną. Muzycy rzucają się w nim od klimatów hardcore’owych po
patenty jazzowe wręcz… frazy śpiewane/mówione przypominają zaś
momentami hiphop.
Po tym szoku nie jest wcale lepiej… Ale i tak jeszcze nieźle, bo o ile
tekstowo dość głupawo prezentuje się utwór 10-ty, to na tej równi
pochyłej stanowiącej końcówkę płyty, bluesujący soczysty kawałek podczas
kolejnych przesłuchań zyskuje w oczach (uszach) słuchacza.
Następnie wygłupy w stylu miksowania jazzu z biesiadnymi przyśpiewkami
(„Kocie Kochamcię”), mogą być postrzegane jako dobra zabawa… mnie z
kolei drażnią i psują całokształt albumu, mimo zastosowania ciekawego
instrumentarium ten kawałek brzmi przaśnie. Ostatni zaś utwór zgodnie z
nazwą jest zlepkiem hałasu od wrzeszczącego wokalisty przez
niemiłosiernie przesterowane brzmienie i nie pomagają nawet zastosowane w
nim wiolonczele…
No cóż. Mogę przełknąć eksperymenty, mogę postrzegać niektóre kawałki
jako wybiegi wręcz ambitne… ale utwór 11-ty po prostu mnie wkur… .
Szkoda. Bo po początkowych uprzedzeniach kolejne kompozycje sprawiły, że
album zaczął mi się bardzo podobać. Niestety, muzycy zajeździli konia
przed końcem gonitwy… i zdechł.
W związku z niefortunnym początkiem mojej przygody z tą płytą, a i
koszmarnym końcem, ocena nie może być oszałamiająco wysoka. Mimo, że
ponad połowa albumu jest… świetna, a jednak większość jest na
przyzwoitym poziomie, wystawię ocenę prawie-dobrą. Końcówki nie da się
słuchać i skutecznie odstrasza od kolejnych odsłuchów.
Mam świadomość, ze chętnie będę wracał do tej płyty… ale chyba już nigdy nie przesłucham jej w całości.
5,5/10
Piotr Spyra