MAZE OF TIME – 2012 – Masquerade Show

Maze of Time - 2012 - Masquerade Show

1. 3-angle
2. Masquerade Show
3. Pandora’s Box
4. Dark Matter
5. Mile by Mile
6. Mountain of Madness
7. Next Morning
8. Mean Messiah, Man Machine
9. Predator
10. Humanoid

Rok wydania: 2012
Wydawca: Art Performance Production
http://www.mazeoftime.com/



Wszystko zaczęło się w 2001 roku, kiedy to gitarzysta, kompozytor i autor tekstów Robert I. Edman, znudzony odtwarzaniem muzyki innych ludzi (jako gitarzysta w różnorakich muzycznych produkcjach), postanowił stworzyć coś własnego! Zwołał więc swoich dwóch starych przyjaciół: basistę Jana Perssona i perkusistę Thomasa Nordha. Tak powstały podwaliny Maze Of Time. Następnie do składu dołączył klawiszowiec Alex Jonsson. Przez pierwsze 5 lat działalności, miejsce za mikrofonem dzierżył drugi gitarzysta Christer Lindstroem. Figuruje na debiutanckiej płycie – „Tales From The Maze” (2006). Jego miejsce zajął natomiast Jesper Landén, który zaśpiewał już na kolejnym krążku – „Lullaby for Heroes” (2008) jak i na tym najnowszym – „Masquerade Show”.

Zapomniałem nadmienić istotną kwestię, że formacja ta pochodzi ze Szwecji, ale fakt ten zdradziły już chyba same imiona i nazwiska muzyków. No i oczywiście to, że styl w jakim obraca się zespół, to bez wątpienia rock progresywny. Jednak stylistycznie nie jest to taki prog-rock jaki preferują ich rodacy z The Flower King , Kaipy czy Karmakanic. Muzycznie bliżej im chyba do nurtu neo progresywnego z Wysp Brytyjskich. Tytuł „Masquerade Show” wszystkim zagorzałym zwolennikom neo-proga, kojarzyć się będzie z pewnością z „The Masquerade Overture” (Pendragon). I chyba słusznie, bo można w muzyce Szwedów trochę pendragonowego ducha wyłapać (proszę posłuchać chociażby ostatniej kompozycji tego albumu – „Humanoid”). Jeszcze bliżej jest im chyba jednak do innej brytyjskiej formacji, która ma z Pendragonem wiele wspólnego. Chodzi oczywiście o Arenę (tutaj jako przykład wymieniłbym z kolei pierwszą kompozycję – „3-angle”). Obraziłbym jednak zespół, gdybym nazwał ich kalką wyżej wymienionych grup. Maze of Time posiada bowiem swoje własne brzmienie, mimo pewnych cech wspólnych, mające również wiele własnych, odrębnych pierwiastków.

„Masquerade Show” jest albumem dosyć spójnym. Jest to taki muzyczny monolit, który dobrze się słucha w całości. Jednak brakuje mi w tym monolicie jakiejś wyrwy, muzycznej szczeliny, jakiejś malowniczej, dźwiękowej kotlinki, która ubarwiłaby ten nieco jednolity, muzyczny pejzaż. Brakuje tego czegoś , co pomogłoby wynieś ten muzycznie, bez wątpienia niezły materiał, ponad poprawną, progresywną przeciętną.

7/10

Marek Toma

Dodaj komentarz