01. Far from the end of the world
02. Lonely winds of war
03. Far from the end of the world (edit)
Rok Wydania: 2010
Wydawca: AFM Records
W obecnych czasach niewiele zespołów decyduje się na wydawanie singli.
Zaryzykowałbym stwierdzenie, ze tylko największych stać na taki luksus.
Prowadzony przez byłego gitarzystę Helloween – zespół Masterplan, wydaje
niebawem czwarty album i dotychczas każdy poprzedzony był singlem.
Niestety każdy kolejny był coraz mniej urokliwy. I nie za sprawą jakości
muzyki na nim zawartej, ale z powodu ilości tej muzyki.
EPka Back for my life, była wydawnictwem nadzwyczaj ciekawym i obszernym
zawierała 2 kawałki, które nie pojawiły się na pełnym albumie, oraz
wersje instrumentalną jednego z nich, do tego skrócone wersje utworów z
płyty i sekcję multimedialną. Tym samym było to najlepsze tego typu
wydawnictwo z logo Masterplan. Kolejny zwiastun płyty – Lost and gone,
zawierać miał 2 niepublikowane utwory, niestety jeden z nich okazał się
zaledwie instrumentalnym wstępniakiem…
Tym razem regule staje się zadość, bowiem zapowiada się jeszcze bardziej
ubogi krążek. Far From The End Of The World, zapowiedź pełnego albumu –
Time to be king, zawiera zaledwie trzy utwory, w tym tytułowy w dwóch
wersjach. Zaryzykuję więc stwierdzenie, że płacimy za 2 utwory. I
zakładając, że kupimy album, zakup singla podyktowany jest jedynie
chęcią posiadania utworów w inaczej zmiksowanej wersji… hmm. Ekonomia
podpowiada raczej wizytę na Itunes.
O ile jednak samą formę, czy też zapowiedź tej formy (promo ma w/w
zawartość), jestem zmuszony skrytykować, tak muzykę w postaci utworów
zawartych na singlu traktuję jako zapowiedź naprawdę dobrego albumu.
Jeśli ktoś spodziewałby się pazurów debiutu, może być trochę
zawiedziony. Powiedziałbym raczej, że utwór tytułowy swobodnie mógłby
znaleźć się na Aeronautics. Gęste riffy, utwór utrzymany w niezbyt
szybkim tempie, wyraźne acz delikatne klawisze, niezła melodia i fajna
solówka. Kawałki z singla jeśli chodzi o brzmienie są raczej
charakterystyczne dla Masterplan. Bardzo miłym zaskoczeniem są melodie i
forma Jorna, który na solowych albumach przestał się ostatnio
popisywać, Tym razem jednak przyznać trzeba, że linie melodyczne są
niebanalne, ciekawe a zarazem pełne feelingu. Nawet bardziej urokliwy
jest utwór Lonely winds of war, z partiami gitar akustycznych, fajnymi
orkiestracjami i przestrzennym klimatem. Być może dodatkowym bodźcem
skłaniającym fanów do sięgnięcia po ten krążek będzie fakt, że utwory na
nim zawarte to nie jest ostateczny miks. Za te na singlu odpowiedzialny
jest sam Roland Grapow, album zmiksował Mikko Kamilla.
Jeśli chodzi więc o moje oczekiwania wobec pełnej płyty… singiel nieco
je podsycił. Czy go zakupię? Obawiam się, że jeśli wytwórnia nie
dorzuci jakichś multimediów, to będzie to pierwszy krążek Masterplan,
którego nie nabędę. Singiel sprawia jednak, że jestem nieco
spokojniejszy o formę, zbliżającej się płyty. Od oceny powstrzymuję się.
Muzykę ocenię bardzo pozytywnie, jednak nie będę was namawiał do
zakupu. Zdecydujecie sami.
Piotr Spyra