01. Words Are Swords
02. Princess Of Love
03. Space
04. My Screams
05. Lullaby Noir
06. The Phoenix
07. Greed Blade
08. Dawn Of Promises
09. Memories
10. Cradle Of Stone
Rok Wydania: 2009
Wydawca: Lion Music
Mastercastle to nowy zespół włoskiego gitarzysty Pier’a Gonella, znanego
z występów z grupie Labyrinth. Dla urozmaicenia w grupie za mikrofonem
wakat dzierży wokalistka – Giogria Gueglio, jeśli już o personaliach
mowa, warto wspomnieć, że za bębnami zasiadł Bix z Vision Divine. Czy
taka obsada wystarczy by zainteresować ludzi nowym krążkiem? Zapewne
jeśli chodzi o samo wzbudzenie ciekawości – na pewno. A to już połowa
sukcesu. Jednak muzyka będzie musiała obronić się sama. Mamy tu bowiem
do czynienia z melodyjnym heavy/power odegranym wprawdzie z werwą i
polotem, ale mimo to nieco mało zaskakującym. Jeśli jesteśmy już przy
pierwszym wrażeniu, to moim zdaniem okładka jest nieco zbyt wielowątkowa
i mało bezpośrednia… w sporym powiększeniu zauważymy pewne detale…
ale chyba zabieg nie do końca się zespołowi udał.
Wokalizy Giorgii, operującej wysokim mocnym głosem, zwłaszcza kiedy
używa wibratto kojarzyć mogą się z głosem Doro… melodie natomiast
zawarte na krążku bywają przewidywalne. W charakterystyczny również
sposób Georgia akcentuje pewne frazy…
Mimo to muzyka Mastercastle kojarzy się jednoznacznie z tchnieniem świeżości, a ucho słuchacza gładko ślizga się po utworach.
Na płycie pojawiają się utwory instrumentalne, ale to nie tylko w nich
słychać elementy wspólne z Labyrinth. Słychać je w niektórych utworach
głównie w gitarach rytmicznych. Przyznam, ze po tym jak od lat
macierzysta kapela Gonelli eksperymentuje z brzmieniem, obawiałem się,
ze może ono być pięta achillesową również w przypadku tego albumu. Na
szczęście produkcja jest klarowna i czysta. Być może zbyt zaakcentowano
wokalizy, ale zapewne jest to zabieg celowy. Trudno wychwycić tu utwory
wiodące – paradoksalnie zaś, najmniej przypadł mi do gustu utwór wybrany
do teledysku – Princess of Love.
Włochom wyszedł łatwy lekki i przyjemny album. Być może nieco mało ambitny w formie, ale wydaje się, że takie były założenia.
Jeśli więc nie kupujemy płyty w ciemno, lecz ukierunkowani (na przykład)
recenzją – i nie spodziewamy się wynalezienia przez Mastercaslte
prochu, a nastawieni jesteśmy na pokłady melodyjnej energii, możemy być z
albumu The Phoenix zadowoleni.
A tak zupełnie poza konkursem, płyta Mastercastle natchnęła mnie nadzieją, że kolejny album Labyrinth może brzmieć porządnie…
6/10
Piotr Spyra