1. Taming Nightmares
2. Good Morning Fearmongering
3. Fake Me Deep, Murf
4. Bot’s Party
5. I Love To Chat With You
6 .Why So Serious, Cassandra;
7. Mid Jorney To Freedom
8. Embracing The Unknown
Rok wydania: 2023
Wydawca: Mystic
Mariusz Duda to artysta niezwykle płodny. Pod tym względem zostawia daleko w tyle wielu krajowych twórców muzycznych. Bez cienia przesady można go określić mianem tytana pracy. Pomimo faktu, że większość roku spędza w trasach koncertowych, wciąż znajduje czas na komponowanie i nagrywanie. Jest nie tylko liderem i głównym dostarczycielem materiału dla Riverside ale równolegle prowadzi też dwa inne w pełni autorskie projekty. Od kilkunastu lat wydaje muzykę pod szyldem Lunatic Soul. W okresie pandemii zaczął publikować także jako Mariusz Duda. Najnowsza płyta również podpisana została jego imieniem i nazwiskiem.
To już drugi skomponowany przez Dudę album, który ukazuje się w bieżącym roku. W styczniu głośną premierę zaliczyło Riverside, wypuszczając na światło dzienne płytę „ID.Entity”. Teraz przychodzi czas na w pełni solowy „Afr.AI.d”. Czy coś je łączy, poza techniką zabawy słowem w odniesieniu do sposobu zapisu tytułu? Raczej niewiele.
Wyeksponowanie w nazwie płyty AI każe nam przypuszczać, że autor czyni aluzję do powszechnego ostatnio zainteresowania tematyką sztucznej inteligencji i jej roli w życiu współczesnego człowieka. W istocie tak jest. Chociaż materiał pozbawiony jest warstwy lirycznej, można śmiało określić go albumem koncepcyjnym. Co w przypadku autora dziwić nie powinno, gdyż większość nagranych przez niego dotychczas płyt oscylowała wokół tematu przewodniego. Tym razem jest nim strach.
Nowe dzieło Dudy to tylko osiem utworów. Całość trwa niespełna 45 minut. Tytuły poszczególnych kompozycji możemy traktować raczej umownie. Jak wspomniałem, nie uświadczymy tu partii wokalnych. Muzyka ma charakter ilustracyjny. Dominują brzmienia rodem z filmów science-fiction. Aby uwypuklić zagadnienie strachu w kontekście ogarniającej nas sztucznej inteligencji autor stawia na celowo odhumanizowany klimat. Jest więc mrok, jest melancholia. Czasem docierają do nas przetworzone komputerowo słowa. Celowo nieczytelne, zniekształcone. Na pierwszy plan wysuwają się wszechobecne syntezatory. Rytm wyznaczają bity automatów perkusyjnych. Sporadycznie przebijają się dźwięki „czystego” fortepianu i wtedy bywa naprawdę lirycznie. Czynnik ludzki przywołują też okazjonalne partie gitary elektrycznej, którymi ozdobił płytę jedyny zaproszony tutaj gość – Mateusz Owszarek, znany fanom rocka progresywnego z grupy Lion Shepherd.
Mariusz Duda wielokrotnie powtarzał w wywiadach, że niesłusznie przypina mu się łatkę twórcy prog-rockowego. Jak sam podkreśla, wychował się na audycjach radiowych Jerzego Kordowicza, krajowej legendy w zakresie propagowania muzyki elektronicznej. I najnowszy album również jest potwierdzeniem tych słów. Lider Riverside składa tutaj hołd swym młodzieńczym fascynacjom. Można doszukać się dalekich nawiązań do twórczości Tangerine Dream, Klausa Schulze a nawet Jeana Michaela Jarre’a. I pod tym względem najnowsze dzieło Dudy przypomina trochę jego pandemiczną Lockdown Trylogy. Chociaż gdyby szukać porównań względem wcześniejszych płyt Mariusza – „Afr.AI.d” jest taką trochę wypadkową wielu składników. Spodoba się nie tylko zwolennikom „Lockdown Spaces” ale też miłośnikom mrocznych odcieni Lunatic Soul. Nawet fani Riverside tolerujący album „Eye Of The Soundscape” znajdą tu coś dla siebie.
Duda jest twórcą świadomym swojego talentu. Każdy jego projekt jest dokładnie przemyślany i nie ma w nim miejsca na ślepe poszukiwania ani przypadki. Myślę, że nawet moment premiery albumu też nie został wybrany przypadkowo. Druga połowa listopada to czas, gdy wcześnie zapada zmrok, wieczory są długie, chłodne i często deszczowe. Trudno o lepszy okres na kontemplację. Ponury nastrój za oknem dobrze koresponduje z mroczną tematyką albumu. Silniej odczuwa się strach. Ale po nową płytę Mariusza Dudy możemy sięgać bez obaw!
8/10
Michał Kass
gdyby taką płytę wydał ktoś nieznany w środowisku tzw. „artystów”, to nikt by nawet na nią nie splunął, ale skoro wydaje ją „niezwykle płodny” Duda to wyznawcy tracą oddechy przy wyrzucaniu z siebie kolejnych zachwytów, dla mnie przerost …