1. The Other Half 4:24
2. See It Like A Baby 4:29
3. Thank You, Whoever You Are 4:42
4. Most Toys 2:44
5. Somewhere Else 7:46
6. Voice From The Past 6:12
7. No Such Thing 3:58
8. The Wound 7:11
9. The Last Century For Man 5:26
10. Faith 4:09
Rok wydania 2007
Wydawca: Intact
Skłamię, jeśli powiem, że oczekiwałem na nowe dzieło Marillion.
Poprzedni album, czyli Marbles zaskoczył mnie na całej linii i to
zaskoczył zdecydowanie na plus. Po Brave to właśnie Marbles jest moim
ulubionym albumem ze Stevem Hoghartem. Jednak po jego następcy nic
wielkiego się nie spodziewałem, może to intuicja, bo miałem rację.
Jednak zaraz po wydaniu bardzo szybko dołapałem ten krążek i liczyłem na
solidne dzieło, przyznac muszę, że po przesłuchaniu płyty uczucia mam
mieszane. Jeszcze na wstępie musze przyznać, że dla mnie wielki
Marillion zakończył się na ostatnim albumie z Fishem, potem to już inny
zespół, a z jego wielkością jest różnie (w zależności od albumu)
Somewhere Else zaczyna się dość rockowym The Other Half, od razu nasuwa
się stwierdzenie, że Marillion zdecydowanie unowocześnił swoje brzmienie
(w dalszej części płyty widać to jeszcze bardziej). Pierwsze wrażenie –
oj nie jest dobrze, po prostu jest to piosenka, jakich wiele. Jedynie
efektowne zwolnienie i solówka klawiszowa Marka Kelly’ego zasługują na
nieco więcej uwagi, w drugiej części utworu robi się dośc typowo dla
Marillion i mamy nadzieję na następny niezły numer. Niestety, zarówno
See It Like a Baby jak i Thank you Whoever You Are są utworami bardzo
słabymi. Nie niosą ze sobą nic ciekawego, nudzą, a momentami nawet
wkurzają. Można tylko jakoś przebrnąć przez te dwa gnioty i czekać na
coś, co wreszcie czymś nas zaskoczy. No i rzeczywiście utwór Most Toys
zaskakuje, tyle że bynajmniej nie pozytywnie. Kawałek ten jest czymś
kompletnie niepasującym do Marillion, ciężko właściwie go
scharakteryzować, jest brudny, szybki i dość krótki (niespełna 3 minuty)
i chyba dobrze, że trwa tylko tyle, bo jeśli przez pierwsze półtorej
minuty tworzy ciekawy klimat i miło się go słucha, to później staje się
nie do zniesienia. Dobrze, że kolejny utwór, czyli tytułowy Somewhere
Else kawałkiem słabym zdecydowanie nie jest, bo chyba bym już tego nie
zniósł. Powiem więcej, to bardzo fajny balladowy numer, ze świetną praca
gitary i przejmującym śpiewem Steva, bardzo mocno ociera się o
dokonania Pink Floyd. Szkoda tylko, że gdy liczymy na jakiś
instrumentalny popis to zamiast się nim rozkoszowac znowu wtrynia nam
się wokal. Jest to kolejnym zarzutem pod adresem tego albumu,
zdecydowanie za dużo jest tu śpiewu, aż czasem chciałoby się usłyszeć
jakąś dłuższą solówkę, jakiś długi wstęp instrumentalny. Jedziemy dalej,
stopniowo rozpędzający się Voice From The Past z (nareszcie) świetną
solówką, trochę gilmurową, oj floydowo się zrobiło – chciałoby się
rzecz, jednak utwór wypada dość blado i nawet świetny klimat nie ratuje
sytuacji. To właśnie klimat w połowie płyty zdecydowanie nam się
poprawił, następny numer, czyli No Such Thing jest niby ciekawą balladą i
nawet pod koniec zaczyna się coś bardzo dobrego dziać, jednak to
niestety tylko moment, kolejny przeciętna piosenka. Mamy również niezłe
numery pod koniec płyty: Wound to bardzo różnorodna, ciekawa i
wciągająca kompozycja, jest też bardzo dobra ballada Faith,
przypominająca dokonania Marillion z Fishem. Dzieli te utwory dość
przeciętny, ale nie najgorszy Last Century For Man.
Jak więc podsumować ten album? Jest to dzieło stylistycznie dośc
odbiegające od wcześniejszych dokonań Marillion, z pewnością jest
bardziej nowocześnie. Nie ma, co porównywać do płyt z Fishem, bo
wyszłaby tragedia. Jeśli porównać do dokonań z Hoghartem to wypada
bardzo przeciętnie (w zestawieniu np. z Brave czy Marbles jest to płyta
bardzo słaba), jeśli porównać do obecnej kondycji muzyki art. rockowej i
progresywnej (szczególnie nowych zespołów) to wypada słabo. Może i
momentami mamy niezły klimat i nawet ciekawe kompozycje, ale zaraz potem
dostajemy rzeczy tak nie godne szyldu Marillion, że aż boli. Może gdyby
potraktować ta muzyke jako tło i niech po prostu leci bez wgłębiania
się to może coś by z tego było. Prostymi słowami śmiało mogę przyzać, że
to tylko popłuczyny po Marbles. Mamy 3 bardzo dobre numery, ale to
zdecydowanie za mało.. Płyta bardzo przeciętna, przy nowych dokonaniach
wielu młodych artystów progresywnych nowy twór Marillion może się
schować.
6/10
Piotr „PITOPIETHO” Bargieł