1. Manners
2. Dislocated Joint
3. Halflife
4. Teacher’s
5. Piggy Blonde
6. Maryanna
7. Twelve
8. Cincina
9. Lost My Luck
10. North Pole
11. Superman
Rok wydania: 2014
Wydawca: Mystic Production
http://www.juliamarcell.com
Kiedy artysta wydaje genialny album, wówczas czas oczekiwania na jego
kolejny premierowy materiał dłuży się w nieskończoność. Towarzyszą temu
różne odczucia, nierzadko obawy, wymagania rosną. Nie inaczej było w
przypadku Julii Marcell i jej najnowszego krążka zatytułowanego
„Sentiments”.
Od razu należy dodać, że utalentowana wykonawczyni nie miała łatwego
zadania. Po wyśmienitym „June” z 2011 roku, Julia podniosła poprzeczkę
bardzo wysoko i wydawać by się mogło, że nagranie czegoś lepszego
graniczyłoby z cudem. Jak w tej sytuacji poradziła sobie autorka
niezapomnianej „Matrioszki”? Zrobiła coś, czego chyba nikt się nie
spodziewał – większość kontynuowałaby wędrówkę szlakiem jaki utorował
czarujący poprzednik. Tak się jednak nie stało. Julia poszła w zupełnie
innym kierunku. Zrezygnowała z klimatyczno – elektronicznych klimatów na
rzecz naturalnego rockowego brzmienia. Tym samym artystka udowodniła,
że nie boi się wyzwań, eksperymentów, a komercyjny sukces (choć na pewno
istotny) nie jest ważniejszy niż wolność artystyczna. Odważną decyzją
redefiniowała własny styl, pokazała do tej pory nieznaną część siebie.
Jak wcześniej tak i teraz Julia Marcell brzmi naturalnie, atmosferycznie
i niezwykle nastrojowo. Już na wstępie zwiastuje to fenomenalna, a do
tego prosta okładka, zdjęcie, które skrywa emocje. Jest więcej rockowego
pazura, co najlepiej oddają gitarowy „Manners” (w sieci znajdziecie
teledysk), „brudny” „Lost My Luck” oraz dość postrockowy, zadziorny
„Teacher’s”. W tym wszystkim nie brakuje jednak emocjonalnych
przystanków, czego przykład stanowią „Dislocated Joint” (nieco w stylu
Lany Del Rey) czy najspokojniejsza na płycie „Maryanna”, gdzie
instrumentalnie słyszymy fortepianowy akompaniament. Oprócz wspomnianej
dwubiegunowości emocjonalnej wydawnictwo zawiera kompozycje
wypośrodkowane klimatycznie co słychać przy okazji stonowanego
„Halflife”, specyficznego „Piggy Blonde” czy rześkiego „North Pole”,
budzącego skojarzenia wobec Coldplay, Travis.
Ciekawym akcentem „Sentiments” jest zwariowany, żywiołowy numer
„Cincina”, gdzie Julia śpiewa wyłącznie po polsku, stosując ciekawe
zabiegi językowe, grę słów. Poza tym na płycie nie brakuje różnorodności
stylistycznej, zmienności nastroju, potęgowanego napięcia.
Współpracownicy Julii znają się na rzeczy przez co instrumentalnie płyta
nie budzi żadnych zastrzeżeń, a poziom kompozycji, również
realizatorski, stoi na wysokim poziomie.
Najsłabszym ogniwem wydawnictwa jest wieńczący całość „Superman” z
transowym motywem przewodnim, który w pewnym momencie zostaje zapętlony i
wówczas robi się nieco sennie i duszno. Pomimo wielu odsłuchów
nastawienie do tego utworu nie ulega zmianie, co nie znaczy, że przez
ten jeden akcent całość traci na wartości – co to, to nie!
Tak więc nowe oblicze Julii Marcell budzi jak najbardziej pozytywne
odczucia, choć przyznaję, brakuje mi atmosfery „June”… Sztuka jednak
rządzi się swoimi prawami i skoro twórca ma ochotę na coś nowego,
innego, a do tego robi to z serca, wówczas trzeba się z tym pogodzić.
„Sentiments” to zestaw jedenastu zróżnicowanych nastrojowo oraz
stylistycznie kompozycji. Julia mimo drastycznej metamorfozy wciąż
oczarowuje i to cieszy. Tym razem jest rockowo, a jak będzie następnym
razem? Ciężko cokolwiek przewidzieć, to zweryfikuje czas, byle
oczekiwanie na kolejny album nie było tak długie jak teraz.
8/10
Marcin Magiera