01. The Root, The Leaf & The Bone (11:59)
02. Decon(struction) Blues (3:46)
03. Autumn Song (7:06)
04. The Forge (8:01)
05. Old School (8:54)
06. Palace Of Delights (6:34)
07. The Huntsman And The Poacher (5:39)
08. Mists Of Morning Calling To The Day (6:42)
09. Amongst The Sleepers (7:23)
Rok Wydania: 2013
Wydawca: Festival Music
http://www.guymanning.com/
Manning to bardzo pracowity artysta, praktycznie co rok trafia do nas
premierowa porcja jego muzyki. W ubiegłym roku wydał płytę akustyczną,
dwa lata temu ukazał się dalszy ciąg jego muzycznej sagi „Margaret’s
Children”. Obecnie dzięki wytwórni Festival Music dostajemy kolejny
pomysł, który narodził się w głowie tego płodnego, brytyjskiego
piosenkarza, kompozytora i multiinstrumentalisty. Jest to już 14 ta
pozycja w jego dyskografii!
„The Root, The Leaf, The Bone”– zadziwiający tytuł. I właśnie te
elementy widzimy na pierwszym planie okładki – korzeń, liść i kość.
Tajemniczy tytuł sugeruje nam, że będziemy mieli do czynienia z jakimś
konceptem? I w pewnym sensie tak jest. Płyta skalda się jednak z
dziewięciu luźno połączonych ze sobą kompozycji, obracających się w
tematyce dotyczącej historii „zabitej dechami” angielskiej wioski,
ukazując zachodzące tam zmiany.
Muzycznie, obecne jest tu wszystko to do czego Gay Manning nas
przyzwyczaił. Dzięki dosyć charakterystycznemu wokalowi, brzmieniu
fletu, będzie się bez wątpienia kojarzył z Jethro Tull, ale czasami
również z Camel (wystarczy wysłuchać chociażby kompozycji tytułowej).
Często swoja muzykę ubogaca (zapraszając liczne grono
instrumentalistów) brzmieniem skrzypiec, saksofonu, czy trąbki. Owe
dodatkowe instrumentarium sprawia, że muzyczny klimat staje się
wyjątkowo ciepły. Swoje premierowe kompozycje autorowi udało się
utrzymać w dziesięciominutowych ryzach, najdłuższe, tytułowe „The Root,
the Leaf & the Bone” trwa jedynie nieco dłużej (niespełna 12
minut). A więc nie ma na płycie tych bardziej rozbudowanych
strukturalnie form, takich jak na przykład: „The Cure” (The Cure –
2000r.), Ragged Curtains (Ragged Curtains – 2002r) czy bardzo lubianej
przeze mnie suity „Dreams” (The View From My Window -2003r.)
Guy Manning swoją najnowszą płytą rezerwuje sobie miejsce gdzieś, obok
takich tuzów muzyki progresywnej jak, The Tangent czy The Flower Kings ,
którzy w tym roku również uraczyli nas z pewnością znakomitym,
premierowym materiałem. Wydaje mi się jednak, że Manningowi udało się
nagrać album nieco bardziej wyrazisty, od swych kolegów po fachu?
8,5/10
Marek Toma