1. Irresistible
2. March Of Madness
3. The Dark
4. Trapped In The Shadows
5. Invincible
6. Man – Made Devil
7. Silent Messiah
8. The Journey
9. Screaming Out
10. Psychopomp
Rok wydania: 2015
Wydawca: AFM Records
http://www.manimal.nu/
Jak ja lubię, kiedy zespół (szczególnie, jeżeli wcześniej jest mi on
nieznany) potrafi mnie oczarować, zaskoczyć, przykuć moją uwagę. Cenię
sobie stan, gdy dźwięki jakie tworzy wywołują ciary, uzależniają
sprawiając, że dłuższa rozłąka wręcz boli. Nie zdarza się to zbyt
często, ale od czasu do czasu pojawia się ktoś, kto potrafi coś takiego
wywołać.
W ostatnich tygodniach tym kimś okazał się szwedzki produkt o nazwie Manimal.
Panowie końcem ubiegłego roku nagrali drugi krążek zatytułowany
„Trapped In The Shadows”. Do jego zapoznania zaprasza postać – bestia,
której aparycja w pewnym stopniu nawiązuje do egipskiej mitologii. Obraz
został stworzony przez znanego w metalowym światku Mattiasa Noréna, na
podstawie pomysłu gitarzysty. Efekt finalny, choć nie do końca przypadł
mi do gustu, wprowadza posępny klimat tworząc swego rodzaju pomost
pomiędzy równie mroczną warstwą tekstową, a drapieżną (jak na ten
gatunek) muzyką. Graficznie wydawnictwo prezentuje się schludnie i
fachowo, a booklet zawiera wszystko to, co trzeba – ogólnie całość
cieszy oko.
Jeszcze ciekawiej jawi się sama muzyka oscylująca wokół klasycznego
heavy/power metalu o wyraźnie melodyjnym usposobieniu. Płyta oprócz
oddania wobec tradycji brzmi nowocześnie, dynamicznie i soczyście.
„Trapped In The Shadows” tętni życiem i emanuje elektryzującą energią
znamienną dla metalowej ekspresji. Jest to wyborna uczta dla sympatyków
twórczości m.in. takich grup jak: Primal Fear, Judas Priest (okres
„Painkiller”) oraz Angel Dust. To właśnie te nazwy najczęściej
przychodziły mi na myśl podczas smakowania premierowego Manimal. To
jednak nie wszystko, bo oprócz tego, – co prawda w mniejszym stopniu –
daje się poczuć specyfikę Bloodbound, Theocracy (na pewno nie pod
względem przesłania). Wszystkie wymienione kapele łączy szczególne
przywiązanie do eksponowania wyrazistych melodii. Nie inaczej jest w
przypadku „Trapped In The Shadows”, gdzie melodie odgrywają zasadniczą
rolę. Można się wręcz pokusić o stwierdzenie, że w tym przypadku hicior
goni hicor (w metalowym sensie oczywiście). Każdy kolejny numer to
potencjalny koncertowy killer!
Kompozycje mają przejrzystą formę, poszczególne motywy krążą wokół
nośnego motywu przewodniego, charakterystycznego riffu, który idealnie
scala całą strukturę utworu. Od samego początku, aż do końca nie ma mowy
o przypadku, półśrodkach czy też jałowych wypełniaczach. Wszystko, co
zawiera następca „The Darkest Room” jest zrobione na 100%. Jakby zespół
dokładnie widział, co i jak chce osiągnąć. Materiał został skrupulatnie
przemyślany, każde posunięcie, nuta, zostały dopieszczone w
najdrobniejszym szczególe. Wszystko naturalnie z czegoś wynika, dane
motywy płynnie przechodzą pomiędzy sobą. Poszczególne zwrotki, refreny,
pasują do siebie jak ulał, stąd też nic się ze sobą nie gryzie. Ponadto
zespół odpowiednio zadbał o to, by słuchacz nie zaznał znużenia – sporo
się tu dzieje, jest dynamicznie, różnorodnie. Mimo wszystko materiał
prezentuje się spójnie, ale na pewno nie jednostajnie. Oprócz metalowego
ognia i werwy w postaci takich petard jak „Irresistible”, triolowego
„Invincible”, energetycznego „Trapped In The Shadows” czy też
zadziornego „Silent Messiah” (czuć ducha Angel Dust) znalazło się
miejsce na spokojniejszy akcent w postaci „The Journey”. Oprócz tego
Szwedzi stosują średnie tempa („Man – Made Devil”, „The Dark”), gdzie
szybkości zostają zastąpione ciężarem. Na płycie nie brakuje zadziornych
riffów, melodyjnych gitarowych solówek, mocnej, solidnej sekcji
rytmicznej.
W kwestii instrumentalnej nie można mieć żadnych zastrzeżeń – pełen profesjonalizm.
Świetne wrażenie robi frontman Samuel Nyman, któremu z pewnością nie
można odmówić talentu (nie wiem jak radzi sobie na żywo, ale na płycie
jest moc!). Jego barwne i charakterystyczne wokale nadają całości
odpowiedniej wyrazistości, pazura, co idealnie pasuje do mrocznej
warstwy lirycznej. W dużym stopniu to właśnie jego głos stanowi o sile
zespołu – potężny atut Manimal. Wokalista często pozwala sobie na
odważne wędrówki
w wysokie rejestry (przy okazji „Invincible” momentami brzmi niczym King
Diamond) i w tej materii mógłby śmiało konkurować z takimi
osobistościami jak choćby Ralf Scheepers czy też Daniel Heiman (w
„Screaming Out” myślałem, że to właśnie on). Pozostając przy kwestii
wokalnej należy wspomnieć o niespodziance – przy okazji wolniejszego
„The Journey” można usłyszeć legendarnego wokalistę Udo Dirkschneidera
(ex Accept). Obaj panowie – mimo wyraźnych różnic – idealnie się
uzupełniają generując nieco odmienny, ale równie przyjemny klimat.
Dlatego jeżeli lubisz melodyjny heavy/power w europejskim wydaniu,
koniecznie sprawdź „Trapped In The Shadows”. To płyta na poziomie, którą
po prostu się chłonie. Fakt, nie jest to muzyka odkrywcza, ale co z
tego skoro muzyka jaką zawiera ma w sobie potężną siłę rażenia. Posiada
odpowiedni zadzior, power i energię, a co istotne zawiera masę świetnych
melodii. Dla fanów gatunku rzecz bezwarunkowo obowiązkowa!
PS. Szkoda, że europejska trasa Orden Ogan, Almanac i Manimal ominęła Polskę, och szkoda…
9,5/10
Marcin Magiera