01. Awake
02. Big Nails
03. Ready
04. Bad Monkeys
05. Somewere
06. Summer Rain
07. Heavy
08. Running
09. Something
Rok wydania : 2014
Wydawca: Dooweet
http://www.fb.com/mallory.rockband
The Doors 2014 roku? Zbyt odważnie? Wiem, wiem, zejdź na ziemię Artur.
Nie mniej w połowie materiału jakiego słucham, można odnieść takie
wrażenie. Zacznijmy jednak od początku.
Płyta formacji Mallory zaczyna się dość typowym stoner rockowym riffem.
Co nie jest tu zarzutem, bo brzmi fajnie i broni się. Wokal dorzuca
swoje nuty i piosenka zaczyna płynąć. Charakter zdecydowanie rockowy,
dodałbym buntowniczy, jeśli tak to można ująć. W tembrze głosu wokalisty
jest zadzior buntownika. Mnie osobiście się to bardzo podoba. Nie jest
to czcze darcie japy, ale kontrolowane modulowanie brzmienia głosu.
Skoro mowa o wokaliście to po przesłuchaniu kilku utworów można
stwierdzić, że ma człowiek potencjał. A to melodeklamacje w stylu
wspomnianego The Doors, czy krzyki i chrypka niczym wokalisty Stone
Temple Pilots. Ma potencjał i chylę przed nim czoła.
Muzyka jaka płynie z serc muzyków Mallory to ciekawe połączenie bluesa,
rocka oraz psychodelii. Ciekawe bo słucha się tego z zainteresowaniem,
choć miejscami bywa że tych „pustek” jak bym je nazwał doors`owych jest
nieco za dużo. Są to miejsca gdy muzyka zwalnia i próbuje pochłonąć
słuchacza aby mógł posłuchać dźwięków i dokończyć spokojnie zapalonego
„papieroska”;). Głośniejsze i mocniejsze momenty na tej płycie muszą
świetnie brzmieć na koncertach (przyznam się że jestem wielkim fanem
koncertów). Bywa że płyta brzmi całkiem fajnie, a na żywo jest o niebo
lepiej. Tu brzmienie jest wyważone, nieco garażowe, co pasuje i oddaje
charakter muzyki. Na chwilę wrócę do wokalu. Kiedy piszę ten tekst,
ciągle mam nieodpartą pokusę, aby napisać takie zdanie. Że jeśli Panowie
pojadą jeszcze dalej zarówno z brzmieniem jak i samą muzyką oraz
aranżacjami a wokalista poczuje chęć dorzucenia jeszcze więcej melodii
to będziemy mieli – i tu proszę o zrozumienie – francuski Stone Temple
Pilots. Więcej ciężaru, riffów, chorusowych brzmień, delay na gitarach
melo i rytm, nowocześniejsze brzmienie całości i jest cios.
Życzę wszystkim czytającym tę recenzję oraz sobie spotkania Mallory na
koncertach a także zachęcam do posłuchania płyty i oczekuję na kolejną.
8/10
Artur Kisarewski