MALISON ROGUE – 2011 – Malison Rogue

Malison Rogue - 2011 - Malison Rogue

01. Friend or Foe?
02. The Pain You Cause
03. The Griever
04. My Mistakes
05. This Lonely Road
06. Scars
07. We’re All Born Sinners
08. Everything Fades

Rok wydania: 2011
Wydawca: Inner Wound Recordings
http://www.myspace.com/malisonrogue


Niezwykle trafna jest notka dystrybutora, który debiutancki album Malison Rogue opisuje jako miks Queensryche i Fates Warning. Od siebie mogę powiedzieć, że o wczesne oblicza tych grup raczej chodzi.
Nie dość, że młode wilki szwedzkiej sceny potrafią odnaleźć się we wspomnianej stylistyce, to jeszcze brzmienie albumu stylizowane jest nieco na wczesne lata 80-te. Przy tej okazji warto wspomnieć, że za produkcję albumu odpowiedzialny jest Mats Leven.

Krótki a treściwy album zawiera utwory, które złapią za serce sympatyków wczesnego progresywnego metalu. Większość kawałków zawiera charakterystyczny pogłos czy pewną przestrzeń. Świetnie na całym albumie brzmią akustyczne czy semi-akustyczne soczyste gitary. Warto wspomnieć również o bardzo udanych partiach smyków – niezbyt nachalnych i doskonale komponujących się z całością. Zresztą to samo można powiedzieć o okazjonalnych gościnnych damskich partiach wokalnych… hola hola! Skojarzenia z Pamelą Moore – to byłaby już lekka nadinterpretacja… zresztą wielu z nas skojarzy w ten sposób , w jaki chce kojarzyć.

Zespół nie ustrzegł się małej wpadki. Na osiem kompozycji na albumie nie trafia do mnie jedna – ballada. Zbyt pompatyczna z niezwykle dramatycznym i przejaskrawionym refrenem. Poza tym album jest wyśmienity. Odważę się powiedzieć, że gdyby nie ballada nota byłaby „prawie maksymalna”. Za utwór „My Mistakes” odejmuję 1 punkt od 9,5.
Jako moje ulubione utwory wskażę otwierający album „Friend or Foe” i świetny „Scars” z potężnymi orkiestralnymi chórami na otwarcie i kapitalnymi smyczkami!

Malison Rogue to kolejny zespół, który czerpiąc swoje inspiracje gdzieś z przeszłości odnajduje swoje miejsce na obecnej scenie. Dla mnie to kolejne odkrycie po znakomitym ostatnim albumie Crashdiet i nadzieja, że muzyka którą kocham i na której się wychowałem może być kultywowana przez młode zespoły – i to na najwyższym poziomie. Tylko okładka może nieco zmylić, bo sugeruje raczej, że będziemy mieli do czynienia z zespołem heavy metalowym, ja natomiast widzę w muzyce zespołu wiele progresywnych inklinacji.

8,5/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz