1. Intro
2. Digested Waste
3. Resurrection
4. Kindness Of A Lord
5. Slut
6. Raising Dead
7. Forge Of The Absolute
8. Worm
9. Malformation
Rok wydania: 2019
Wydawca: –
Profil Facebook
Pewnego piątkowego wieczoru czekała na mnie przesyłka niespodzianka.
Nadawca: Malformation, Myślenice. Ki diabeł? Nie znam, nie wiem, nie
kojarzę. W środku płyta, a jedyne co ostatnio zamawiałem to wieczne
pióro z Państwa Środka, a nie ze środka państwa. Jak się okazuje, owy
tajemniczy nadawca istnieje od 2015 roku i w sile pięciu jegomości
(Mikołaj – wokal, Maro – gitara, Bartek – gitara, Mento – bas i Kaho –
perkusja), w międzynarodowy dzień Slayera, wydał swój debiutancki album
pod wymownym tytułem „A Torn Face Of The Future”.
Już na pierwszy rzut oka widać, że zespół solidne się do tego
przygotował, gdyż wizualnie digipack prezentuje się po prostu ładnie i
schludnie – z należytą starannością o wygląd i sensowne poskładanie
detali w całość, przy jednoczesnym zachowaniu stosownego umiaru. Front
okładki zdobi zdeformowane plugastwo (zapewne rzeczona malformacja),
równie dobrze pasujące chociażby do serii Dead Space czy jej filmowych
odpowiedników. Z resztą to samo można rzec o otwierającym muzyczną część
płyty intro, wprowadzającym w kasandryczną aurę niepokoju. To w
zasadzie jedyna kompozycja, dająca określić się mianem „spokojna”.
Przynajmniej w porównaniu do reszty utworów. Osiem kolejnych, to już nie
przelewki, lecz porcja srogiego łomotu. Oczywiście w dobrym tego słowa
znaczeniu. Z czym zatem przychodzi słuchaczowi się mierzyć? W głównej
mierze z solidnym death metalem, ze wskazaniem na tak zwany „groove” i
„brutal” i w zależności od kompozycji, lecz z niewielką przewagą jednego
lub drugiego. I tak dla przykładu mamy tutaj zarówno szybkie i
wpadające w ucho kompozycie typu „Digested Waste” lub „Resurrection”, a
także ciężkie niczym buldożer „Kindness Of A Lord” o zdecydowanie
wolniejszym tempie. Poza drobnymi wyjątkami, utwory nie różnią się jakoś
drastycznie od siebie, tak aby wyraźnie zapadały w pamięć konkretne
hity. W ogólnym rozrachunku całość jest równa i ma zwartą strukturę o
klarownym i soczystym brzmieniu.
Jedno jest pewne. To nie jest romantyczny album z zakamuflowanym
przekazem, ukrytym głęboko pod woalem pięknych melodii czy mnogością
pozornie dziwnych dźwięków. Nie skłaniający do refleksji niosąc ukojenie
melancholijnym duszom. Dowolność interpretacji też jest mocno
ograniczona, gdyż charakter materiału nie pozostawia za bardzo takiej
możliwości. Nie czas i miejsce na takie zabawy i aranżacyjne
eksperymenty, a przekaz jest wyrażony prosto i dobitnie za sprawą
trzydziestu sześciu minut całkiem udanej, ostrej muzyki. W głównej
mierze opartej na pozornie prostej konstrukcji z solidnych i miażdżących
riffów, z dopełnieniem perkusyjnej kanonady. Szczęśliwie w tym
wszystkim zdrowy rozsądek wziął górę nad przeładowaniem kompozycji
karkołomnymi i połamanymi zagrywkami o zawrotnych prędkościach.
Wnioskować można, że w spojrzeniu Malformation na muzykę zdecydowanie
ważniejszy jest klimat i moc utworów aniżeli nadmierne stężenie
świdrujących dźwięków bliskich pierwszej kosmicznej, co jest rzeczą
nierzadką w tego typu wydawnictwach. Jak się okazuje nie zawsze właściwą
i pożądaną. Od razu jednak zastrzegam, że o muzycznej ascezie czy
minimalizmie nie ma mowy. Chodzi mi bardziej o doskonałe zachowanie
umiaru pomiędzy tym co się da maksymalnie upchnąć w aranżacjach a tym co
jest wystarczające by były dobrymi. A tu bez wątpienia jest dobrze.
Panowie artyści wiedzą co chcą osiągnąć. Mają do tego predyspozycje i
fach w ręku, a finalny efekt ich starań godzien jest zarówno
zaprezentowania, jak i słuchania.
Inna sprawa – wokal. Tu sytuacja jest dość specyficzna, bowiem, mamy do
czynienia z dychotomicznym zestawieniem ponurego głębokiego growlu ze
skrzeczącym i często wrzaskliwym głosem, przypominającymi złorzeczenia
obłąkańca. Dzięki temu „A Torn Face Of The Future” nie tonie w jałowym
bełkocie i niewątpliwie zwraca na siebie uwagę. Panu Mikołajowi, również
autorowi tekstów, należy się uznanie za kawał dobrej roboty.
Trzydzieści sześć minut to odpowiednia dawka muzycznych emocji jak na
gatunek serwowany przez myślenicki kwintet. Choć na ich debiutanckim
albumie dominują wolne i średnie tempa, to nie można w żaden sposób
zarzucić utworom braku dynamiki, mocy, a przede wszystkim ciężaru. W tym
wydaniu Malformation jawi się niczym maszyna zniszczenia, dokonująca
swego dzieła z siłą puszczonego w ruch golema, unurzanego w death
metalowej posoce. „A Torn Face Of The Future” to dobry album.
Wielokrotnie w samochodzie poprawiał mi samopoczucie i ratował od
zmęczenia radiową marnotą.
7,5/10
Robert Cisło