MACHINE HEAD – 2022 – Øf Kingdøm And Crøwn

1. Slaughter The Martyr
2. Chøke Øn The Ashes Øf Yøur Hate
3. Becøme The Firestørm
4. Øverdøse
5. My Hands Are Empty
6. Unhalløwed
7. Assimilate
8. Kill Thy Enemies
9. Nø Gøds, Nø Masters
10. Bløødshøt
11. Røtten
12. Terminus

Rok wydania: 2022
Wydawca: Nuclear Blast
https://www.machinehead1.com/


Nagranie przyzwoitej płyty po „Catharsis”, nad którym fani pastwili się na potęgę, wydawało się nie być wyczynem ponad siły. W kraju nad Wisłą oczekiwania były jednak bardziej wygórowane, przecież w składzie MACHINE HEAD pod koniec 2019 roku pojawił się nasz krajan. Jakość i zastrzyk świeżej krwi, jaką potencjalnie mógł wnieść Vogg, wlał nadzieje w serca. Miał przecież czas zaaklimatyzować się w ekipie grając z nimi dwie porządne trasy. Tymczasem fani mieli czas aby zapoznać się z kilkoma nowymi kawałkami, wcześniej pojawiały się choćby w formacie EPki. Pozostało pytanie, czy zespół przekuje to w jakość albumu.

„ØF KINGDØM AND CRØWN” jest koncept albumem, zresztą pierwszym w historii zespołu. A do tego unika błędu poprzednika, bowiem mimo obligatoryjnych dla konwencji – wstępniaków i przerywników, nie przekracza godzinnego czasu trwania. Sprawia to, że intensywna i różnorodna muzyka nie sprawi wrażenia przesytu. Wacław Kiełtyka brał udział w komponowaniu dwóch kawałków i napisał do nich kilka riffów i solówek. Słuchacz może jednak wyłapać na całej płycie sporo witalności… Może odbieram to podświadomie, ale wydaje się to sporą zasługą zmiany składu.
Album wchłonąłem jak gąbka. Mimo zmienności środków wyrazu całość odebrałem jako spójny twór. Naprawdę z przyjemnością oddałem się obcowaniu z tą muzyką i szczerze mówiąc dopiero po kilku ładnych przesłuchaniach zacząłem skupiać się na konkretnych kawałkach z zamysłem wytłumaczenia się z wrażeń na piśmie. Zacząłem rozbierać je na czynniki pierwsze i wyłapywać konstrukcyjne niuanse. Zupełnie niepotrzebnie. Znacznie więcej radochy przynosiły mi niezobowiązujące odsłuchy. Pewnie na ten moment album obracał się w moim odtwarzaczy kilkanaście razy, ja w dalszym ciągu jestem bardziej skłonny rozpływać się nad całością niż konkretnymi kawałkami. Owszem, nie sposób odmówić singlowego potencjału konkretnemu utworowi. Tu i ówdzie niemal wyrwał mi się z gardła okrzyk do powtórnego powtórzenia frazy czy refrenu – jestem przekonany, że tak to będzie wyglądało na żywo. Wynotowałem sobie nawet ulubione solówki i melodie. Ale czy tędy droga, skoro każdy na tak dobrym albumie może wybrać coś dla siebie? Wystarczy, że wspomnę, że oprócz kawałków dla których powstały klipy, reprezentatywne dla krążka będą też „Become the Firestorm” i „Unhallowed”, które słucham z wyjątkową przyjemnością, albo „Bloodshot” i „Rotten”, które tną jak przecinak. Zresztą jestem przekonany, że niebagatelny wpływ na ponowne odtworzenie płyty przez wielu słuchaczy, będzie miał kawałek wieńczący płytę, który jest wyjątkowej urody i podobnie jak otwieracz jest jednym z bardziej melodyjnych kawałków mimo ciężkich w pierony motywów.

Jak na koncept przystało punkt do klimatu dodaje oprawa graficzna i nie mówię tylko o okładce płyty. Ilustracje wewnątrz wydawnictwa, mogłyby bez kozery pretendować do ozdobienia całości. Jest klasa! Jeśli chodzi o brzmienie, płyty MACHINE HEAD nie zawodziły. I tym razem jest wypas. Brzmienie płyty jest ciepłe, acz selektywne. Nowoczesne, ale organiczne. Można rozpływać się nad sekcją, jak i skupić na riffie, czy soczystej solówce. W tym przypadku można powiedzieć o jakości bliskiej ideału. Może jedyny mankament jaki może pojawić się na linii album – słuchacz, to jakość nośnika, lub odtwarzacza. Niewiele, naprawdę niewiele płyt wzbudza we mnie nachalną chęć zaszycia się z wersją winylową, gdzieś w specjalnym do tego celu przygotowanym pomieszczeniu odsłuchowym. Tym razem tak jest. Miałbym ochotę wyciągnięcia z „ØF KINGDØM AND CRØWN” całej esencji.

O, tak – to będzie klasyk.

9/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz