1. I Am Hell (Sonata in C#) 08:24
2. Be Still and Know 05:43
3. Locust 07:33
4. This is the End 06:10
5. The Darkness Within 06:21
6. Pearls for Swine 07:19
7. Who We Are 07:11
Rok wydania: 2011
Wydawca: Roadrunner
http://machinehead1.com/
Firma Roadrunner sypnęła bogato jesiennymi nowościami, narażając nas na
poważną dziurę budżetową! Można by się tutaj pokusić o stwierdzenie, że
muzyczne propozycje Roadrunnera spadają na nasze głowy szybciej, niż
liście z drzew, dla których pogoda w tym roku jest wyjątkowo łaskawa. I
podobnie jak z jesiennymi liśćmi, muzyczne nowości tejże wytwórni
muzycznej charakteryzują się niezwykłym bogactwem form, jak i barw.
Dream Theater, Opeth, Mastodon, Trivium, Megadeth – myślę, że każdą z
tych pozycji szanujący się fan mocniejszych, a zarazem ambitnych
dźwięków chciałby mieć w swojej kolekcji. Do grona tych niezwykle
barwnych jesiennych muzycznych, spadających nowości, dołożyć należy bez
wątpienia płytę Machine Head.
Pamiętam rok 1994 i muzyczny debiut tej kalifornijskiej formacji. „Burn
My Eyes”, był prawdziwym płomiennym strzałem miedzy oczy (strzałem w
dziesiątkę), nie jedna metalowa kapela zaprzedała by duszę diabłu aby
nagrać wówczas tak udany debiut. Kolejna płyta zespołu już nie wzbudziła
u mnie takiego entuzjazmu i przyznam szczerze, że nie śledziłem
dalszych muzycznych losów amerykanów, a tu nagle, niczym jesienny liść,
wpadła na mój ogródek właśnie ta muzyczna premiera, z czego jestem
niezmiernie rad (przecież nie samym Hackettem żyje człowiek ;)). Przed
zimą przyda się solidnie odkurzyć membrany kolumnowych głośników!
Nowa płyta Machin Head, mimo swojego ciężaru gatunkowego, jest wyjątkowo
przystępna, a różnorodność, bogactwo i delikatność muzycznych wstawek
równoważy jej mięsisty charakter, czyniąc tą muzyczna potrawę czymś
wyjątkowym w smaku, czymś na kształt sztufady. Nie wiem czy wszyscy
wiedzą co to takiego sztufada? Spieszę więc donieść, że jest to bardzo
smaczna potrawa. Sporządza się ją w ten sposób, że w słusznej porcji
wołowego mięsa nakłuwa się otwory, w celu nafaszerowania jej cieniutkimi
paskami soczystego boczku bądź słoniny. „Unto Ther Loctus”, przy swojej
niewątpliwej mięsistości, naszpikowana jest bardzo gęsto właśnie
takimi soczystymi wstawkami, czyniąc to muzyczne danie wyjątkowo
soczyste i bogate w smaku, a zarazem strawne dla osób dla których suche,
metalowe mięcho byłoby nie do przełknięcia. Umieszczę więc tą muzyczną
potrawę, w mojej prywatnej płytowej lodówce, obok innych ulubionych
mięsnych dań (m.in. obok ostatniej płyty Nevermore) :).
Spotkałem się w bezkresnych czeluściach Internetu z opinią, iż najnowszy
Machin Head, swoim muzycznym potencjałem może przyćmić taki metalowy
dogmaty jak „Master of Puppets” (zespołu, który z Lou Reedem nagrał
właśnie płytę „Lulu”) ;). Zaiste, niezwykle odważna, a nawet buńczuczna
opinia, ale czy szalona? Twierdzę, że nie!
9/10
Marek Toma