W Ogniu Świat
Wdowa
Wiedźma Bimbrownica
Morowa Dziewica
Oj Dolo
Wolność
Wino Porzeczkowe
Kupalinka
Rok Wydania: 2023
Wydawca: Oskar Records
http://lysagorazespol.pl
Idąc niezbadanym przeze mnie szlakiem zawsze staram się iść do kolejnego zakrętu by sprawdzić co też tam dobrego mogę się za nim spodziewać. Zawsze może się okazać, że tam czeka coś niesamowitego, pięknego, wartego wspomnień. Podobnie się rzecz ma w kwestii podążania muzycznym szlakiem. I tym razem razem zainspirowany słowiańskością, a w oczekiwaniu na nowe szeptuchowe zamowy ruszyłem nieznanym mi wcześniej szlakiem, który poprowadził mnie poprzez podwarszawskie Piaseczno w kierunku świętej góry czarownic. To właśnie świętokrzyska Łysa Góra jest celem mojej wędrówki. Również tej muzycznej. Oto bowiem w Piasecznie kilka lat temu powstała grupa, która postanowiła zaczarować słuchacza przyrządzoną miksturą, w której znajdziemy odniesienia do słowiańskiego folkowego grania, cudownego żeńskiego białego śpiewu i metalu. Z czasem jednak Łysa Góra postanowiła rozdzielić nurt folkowy od cięższego grania, dzięki czemu słuchacz odnajdzie dwa zupełnie różne oblicza zespołu. To pierwsze idealnie pasuje do średniowiecznych tawern, gdzie przy drewnianych ławach i miodem w ceramicznym kuflu w dłoni można rozkoszować się dźwiękami wydobywanymi z różnego rodzaju fletów, sazem czy fidel płocką. To drugie oblicze- bardziej diabelskie, ciężkie zaś pasuje do grania w klubach. Chociaż i w tym czarniejszym brzmieniu zespół sprytnie przemyca folkowe i ludowe brzmienia. Acz robi to w sposób minimalistyczny. Jako, że Łysa Góra to najważniejsza góra czarownic tak i w zespole nie może ich zabraknąć. Pierwszą z nich jest obdarzona mocnym głosem liderka grupy Dorota Filipczak- Brzychcy, druga to Sylwia Biernat. Odpowiada ona za wydobywanie zaklęć ze swoich skrzypiec, a i także ze swoich strun głosowych.
Łysa Góra otoczona jest bardzo mocnym murem, który został zbudowany przez Piotra Kocimskiego ( gitara), Krystiana Jędrzejczyka (perkusja, klawisze) , oraz Pawła Piotrowicza (gitara basowa). Zanim wejdziemy na szlak warto zwrócić uwagę na przepiękną okładkę, którą zaprojektowała Anna Witkowska. Okładka przedstawia obraz, który trochę kojarzy mi się z obrazami Józefa Mehoffera. Jest na nim stara kobieta- czarownica? Zaraza? Licho wie, jednakże ów zobrazowana kobiecina w czarnej chuście na głowie nad sobą ma sprytnie ukrytą flagę Polski ułożoną z białych kwiatów, chmur i czerwonej sukni. Coś magicznego sprawia, że postanawiam chwycić pod rękę tę tajemniczą postać i jak zagubiony rybak na morzu wsłuchać się w syreni śpiew by jej się w pełni oddać. Idę więc z nią wsłuchując się w osiem zaklęć na magiczną, czarodziejską Łysą Górę.
Pierwsze zaklęcie brzmi :„W ogniu świat”. Jest zaklęcie tytułowe niniejszej wycieczki. Wstępujemy więc na szlak przy dźwiękach sazu i wspólnej wokalizie Doroty i Sylwii. Z czasem dołącza ciekawy rytm perkusji i gitary basowej. Jednak największy ogień podkładają tutaj gitara i skrzypce w tle. Pierwsze kojarzenie z barwą głosu Doroty? Renata Przemyk. Ależ ona podobnie brzmi co jest ogromnym plusem, ponieważ niewiele jest wokalistek z tak mocnym, zadziornym głosem. Do tego jest to podszyte fajną „ludową” manierą. Dzieje się tutaj bardzo dużo dobrego. Fajnie się dziewczyny wzajemnie uzupełniają, a smaczki w postaci werbli, czy doskonale słyszalnej gitary basowej zwiastuje bardzo dobrą wycieczkę. Warto zwrócić uwagę na świetnie nakręcony materiał video do tej kompozycji. Klip jest dwu-wątkowy. Mamy tutaj zespół postawiony w fajnej scenerii Perły Żeliszowa (kiedyś była to zbudowana w stylu klasycystycznym świątynia ewangelicka), natomiast druga historia opowiadana jest za pomocą tańczącej pary. Ujęcia te kojarzą mi się z animacją, która ukazana jest w jednej z kompozycji Mylene Farmer. Efekt równie piorunujący jak u francuski.
Drugie zaklęcie wypowiada „Wdowa”. Co ciekawe jest to bardzo sprytnie połączona kompozycja z poprzednikiem poprzez przejście po schodach i wejście do innego pomieszczenia. W pomieszczeniu tym rozbrzmiewają organy przywodzące na myśl „Mr. Crowley” Ozziego. Jest gotycko, niemal klasztornie, lecz chwile później zamiast chorałów pojawia się riff wręcz tak black metalowy, że spokojnie mógłby go zagrać Cradle Of Filth. I kolejne zaskoczenie. Wokalistka doskonale radzi sobie ze wschodnim śpiewaniem i słucha się jej jak zahipnotyzowany. Jednak druga część kompozycji to już istne piekło. Jest mrocznie. Oczami wyobraźni widzimy wiedźmę, która przyrządza dziwne mikstury w kotle wypowiadając niezrozumiałe zaklęcia. Znów doskonale wszystko brzmi. Wszystko jest idealnie słyszalne. Zarówno mocne, ciężkie gitary, skrzypce tle i darbuki.
Czas na trzecie zaklęcie, które wypowie „Wiedźma Bimbrownica”. Sowy, świerszcze i robi się nieco closterkellerowato za sprawą gitary. Tutaj liderka śpiewa opowiadając i zapraszając do wspólnego wspólnego biesiadowania. Za sprawą skrzypiec robi się nieco czardaszowo, a wszystko spina fajna perkusja z gitarowym riffem. Jest także chwila na wytchnienie i możemy się całkowicie rozmarzyć dźwiękami wydobywanymi z gitary akustycznej i skrzypiec. W pewnym momencie natomiast aż się prosi o głoś pewnej Anji… Warto zwrócić uwagę na niesamowicie połamany rytm tej kompozycji i te znów okołoblackowe granie.
Pierwszą część wycieczki zamyka wywołanie „Morowej Dziewicy”.Można to uznać za balladę za sprawą zwykłej gitary i cudownie grająca, płaczliwą grę skrzypiec. Potem już tak balladowo nie jest. Jednak mimo to kompozycja sprawia, że na plecach pojawiają się ciarki na plecach. Jednym z powodem tych ciarek jest genialny tekst, który opowiada o pewnej (niedawnej?) zarazie. Dopełnieniem do tego jest doskonała gra muzyków, którzy sprawiają, że znów oczami wyobraźni widzimy całą sytuację zawartą w tekście.
Po krótkim odpoczynku czas na drugą część spaceru na wzgórze czarownic.
„Oj Dolo” rozpoczynamy od wprowadzającego w klimat perkusji, gitary, skrzypiec i świetnie zagranej partii na sazie. Brzmi ona jakby wyjęta z jakiegoś filmu. Dopiero typowo „ludowy” zaśpiew zwiastuje,że będzie to kolejna czarująca uczta dla uszu. A jest czym się rozkoszować. Bowiem dzieje się bardzo dużo dobrego. Mamy tutaj ulubioną dla mnie grę na gitarze basowej, arabeskową partię gitary. Mocny „przemykowy” wokal, który okraszony jest wieloma głosami w tle. Warto także zwrócić uwagę na teledysk do tej kompozycji. Podobnie jak w przypadku „W ogniu świat” jest poprowadzona pewna historia, lecz…uwaga ostatnie ujęcia mogą wywołać lekki szok u widza.
Wędrujemy dalej słuchając następnych zaklęć. Kolejnym z nich jest „Wolność” z dość ciekawym spostrzeżeniem na tym czym jest ta nasza wolność dziś i czy na pewno ona istnieje…. Ale po kolei. Odpalamy najpierw dobrze zagrany riff, w połączeniu ze skrzypcami i perkusją w pewnym momencie robi się wręcz pagan metalowo. Sam wokal i tekst bardzo mocno kojarzy mi się wręcz tutaj z przemyśleniami Anji Orthodox. Płynnie za sprawą teatralnego szlochu przechodzimy do przedostatniej kompozycji jaką jest „Wino Porzeczkowe”.
Jest to jeszcze raz ciekawe połączenie folku z metalem. Tutaj głos wokalistki i folkowy zaśpiew kojarzy mi się ze śpiewem Hanki Wójciak, która pewnego razu opowiadała o „Znachorce”. Riff i ciężar klawiszy w tle spokojnie mógłby stworzyć Dimmu Borgir. Mądrze pomyślano o zmianie tempa, dzięki czemu w pewnym momencie wybrzmiewa skoczny walczyk. Dość specyficzny miks, ale co ciekawe daje to bardzo dobry rezultat. I jeszcze ten mocny, bardzo „przemykowy” wokal i doskonałe granie w końcówce. Coś wybornego.
Docieramy w końcu do szczytu. A tam „Kupalinka”. Białoruska pieśń ludowa będąca jedną z najważniejszych pieśni tamtych rejonów. Rzecz jasna wersja Łysej Góry nie jest tak ugrzeczniona. Co prawda jest tutaj zachowanie melodyki i rytmu oryginalnej wersji, lecz gdy dołączymy do tego djembe i i gitary to powstaje prawdziwy ogień. Coś czego mi brakuje w wersjach białoruskich artystów.
Czas już niestety rozstać się z Łysą Górą. Była to bardzo dobra wycieczka okraszona czarami, czarownicami i na pewno jeszcze nie raz wrócę na ten szlak. Muzyka zawarta na albumie „W ogniu świat” czaruje i oczarowuje swoją magią. Gdy weźmiemy jeszcze pod rozwagę niełatwy śpiew Doroty i bardzo dobre niekrótkie utwory to możemy mieć pewność, że spędzimy z zespołem bardzo dobre chwile.
8,5/10
Mariusz Fabin