1.Progres Nie Problem
2.Instrumentalnie
3.Bonędza City
4.Ekoplan
5.Cel
6.Hołd
7.Na Czworakach
8.Kod Genetyczny Dda
9.Matarapatytaparatam
10.Opty Pesy
11.List
12.Sęk
Rok wydania: 2020
Wydawca: Metal Mind
http://www.facebook.com/LUXTORPEDA/
Przygotowanie najnowszej, piątej już płyty Luxtorpedy zajęło muzykom poznańskiego zespołu jak dotąd najdłużej, bo aż 4 lata od momentu ukazania się poprzedniczki.
Przyznam szczerze, że w warstwie instrumentalnej każda kolejna płyta Litzy i spółki sprawiała na mnie wrażenie po prostu kolejnego kroku na obranej na samym początku wspólnej działalności drodze. Z płyty na płytę brzmienie było coraz bardziej skompresowane i bliższe rocka środka. „Anno Domini MMXX” jest wyraźnie inna. Jest o wiele bardziej surowa, co dla mnie jako wielkiemu fanowi dokonań lidera grupy z zespołami Acid Drinkers i Kazik Na Żywo stanowi wielki plus.
W klimat całości świetnie wprowadzają dwa rozpoczynające płytę utwory „Progres nie problem” i „Instrumentalnie”. Oba to dynamiczne kawałki z lekko stonerowym sznytem. Takie bezkompromisowe strzały dobre na początek. Odnośnie tego drugiego bardzo podoba mi się zawarta w tytule jednowyrazowa gra słów. Kawałek traktuje o „instrumentalnym” traktowaniu drugiego człowieka, zaś cały album przekornie nie zawiera tradycyjnego dotychczas dla Luxtorpedy drugiego dysku z instrumentalnymi wersjami utworów (te można pobrać ze strony grupy po wpisaniu specjalnego kodu z dołączonego do płyty kuponu). Dalej mówiąc kolokwialnie, zaczyna się dziać. „Bonędza City”, której tekst stanowi parafrazę historii Kaina i Abla na modłę westernową nieodzownie kojarzy mi się z piosenkami z „Akademii Pana Kleksa” (tu oczywiście na rockowych obrotach), a to dzięki gościnnemu udziałowi odtwórcy głównej roli w słynnej adaptacji filmowej młodzieżowej powieści Jana Brzechwy, Piotra Fronczewskiego. Aktor okrasił utwór genialnymi wstawkami wokalnymi w duchu swojej klasycznej kreacji Ambrożego Kleksa.
Najciekawiej na płycie z pewnością wypada „Na czworakach”, w którym rolę narratora pełni Hans. A że jest on przecież utalentowanym raperem, to wie, jak wciągnąć słuchacza. Podniosła to kompozycja, której jedynym minusem jest zbyt dosłowne przypominanie o panujących obecnie ciężkich wirusowych czasach. Kawałek jest jednak tak pomysłowo ułożony, że nie sposób przejść obok niego obojętnie, niezależnie od tego jakie budzi emocje.
Na płycie pojawia się także wątek patriotyczny w postaci utworu „Hołd”, który dla mnie tworzy fajny tryptyk z „Za wolność” z jedynki i „Jak husaria” z „MYWASWYNAS”. Podobnie jak w tamtych kompozycjach (w sumie dorzucił bym jeszcze „Hymn”) jest wzniośle i poważnie. Całość fajnie uzupełnia partia dud oraz kolejny gość, Paweł Paczkowski, czyli raper Deep, tworzący z Hansem duet Pięć Dwa Dębiec. Chyba dobrze mi się zdaje, że „Hołd” to pierwszy kawałek w karierze Luxtorpedy tak dobitnie podkreślający identyfikację muzyków z rodzinnym Poznaniem. Z osobistych tekstów mamy na tej płycie jeszcze dwa: „List”, czyli monolog Hansa skierowany do syna wokalisty oraz traktująca o małżeństwie ładna ballada „Matarapatytaparatam”, zapewne napisana przez Litzę z myślą o swojej żonie. Dobrochnie Friedrich. Generalnie jeśli chodzi o warstwę liryczną tego albumu to, jak zwykle u Luxtorpedy, traktuje ona o różnych sferach życia człowieka.
Myślę, że „Anno Domini MMXX” idealnie trafiło w swój czas. Dla mnie osobiście ta płyta ma spore szanse na stanie się tym albumem Poznaniaków, do którego po latach będę wracał najczęściej, a z czasem być może strąci jedynkę z piedestału mojego ulubionego albumu Luxtorpedy.
9,5/10
Patryk Pawelec