LOVE DE VICE – 2009 – Dreamland

LOVE DE VICE - 2009 - Dreamland

1. Return to Issos
2. Once you were (a giant)
3. Foggy future
4. Kiss goodbye
5. One more chance
6. Sleepless nights
7. Mission
8. Dreamland

Rok wydania: 2009
Wydawca: BFM


Uwielbiam chwile gdy wkładam do odtwarzacza płytę nieznanego mi zespołu a po jej przesłuchaniu jestem na kolanach. Nie często to się zdarza… a to po wyśmienitym początku końcówka jest słaba a to okazuje się, że gdzieś po drodze trafia się słabsza kompozycja a już najgorsze gdy po wysłuchaniu krążka nic nie można o nim powiedzieć… Od czasu do czasu trafiają się jednak takie rodzynki jak Love de Vice i ich album „Dreamland”.

Muzykom udało się nagrać album, który łączy w sobie melodykę, rockowy pazur i melancholię. Przestrzenne klawiszowe plamy potęgowane świetną pracą gitar i nietuzinkowym wokalistą współtworzą jedno z najciekawszych zjawisk na naszej scenie. Ten krążek ma dwa oblicza, pierwsze nieco drapieżniejsze reprezentują: wyraziste „Once You Were”, rytmiczne „One More Chance” z „flojdowską” solówką oraz „Mission” z niezwykle nośnym i wpadającym w ucho refrenem. Ten krążek to jednak przede wszystkim wspaniała pożywka dla osób spragnionych delikatnych i pięknych dźwięków. „Foggy Future” swoim klimatem wciąga słuchacza w baśniowe krainy, a głos Pawła Graneckiego „Ozziego” wypada wprost wybornie. Wiele tu przestrzeni i malowania dźwiękiem (to zresztą cecha charakterystyczna tego krążka). Muzyka na nim zawarta jest niczym obraz zdobiący to wydawnictwo. Z pozoru pełna spokoju i bajkowego kolorytu a jednak podszyta niezwykłymi emocjami (okładkę zdobi fragment obrazu ze sceną batalistyczną). Z krainy magii nie pozwala się wyrwać „Kiss Goodbye”, które ze swoim bujającym klimatem jest urzekające. Prawdziwą perłą „Dreamland” jest jednak „Sleepless Nights”. Nie skłamię jeżeli powiem, że jest to jeden z najgenialniejszych utworów jakie dane mi było usłyszeć w tym roku!! To ballada zbudowana według najlepszych wzorców. Genialna melodia zwrotki, której towarzyszy gitara akustyczna i delikatne hammondowe tło wiedzie nas do pełnego emocji refrenu (głos wokalisty w pewnych fragmentach może się kojarzyć z Robertem Gawlińskim). Nie sposób nie zwrócić uwagi na gitarowy motyw przewodni a solówka, którą tu słyszymy to majstersztyk. Podobne emocję towarzyszą zamykającemu płytę utworowu tytułowemu. „Dreamland” to kolejny popis zespołu i przykład jak należy budować klimat. To kompozycja, która przypadnie do gustu fanom „Endless Lunatic” grupy After.., muzycy z Włocławka, na swym debiucie obracali się w podobnym delikatnym i nastrojowym tonie.

„Dreamland” to niezwykle świeże spojrzenie na temat rocka. Płyta powinna przypaść do gustu zarówno zwolennikom jego tradycyjnych odmian jak i grania progresywnego. To rapem czterdzieści minut (z małym okładem) podróży po krainie dźwięków. Ja tą podróż odbyłem już kilkanaście razy i wiem, że to nie koniec…


9,5/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz