LOST IN KIEV – 2016 – Nuit Noire

LOST IN KIEV - 2016 - Nuit Noire

1. Narcosis 07:32
2. Insomnia 07:23
3. Mirrors 06:23
4. Nuit Noire 05:35
5. Somnipathy 06:38
6. Catalepsy 01:57
7. Resilience 05:54
8. Celestial 02:15
9. Emersion 09:08


Lost In Kiev, nie jest raczej zespołem powszechnie znanym w naszym kraju, dlatego krótka notka biograficzna. Powstali w 2007 roku w Paryżu. Nuit Noire, jest drugą, pełna płytą Francuzów. Pierwszą – „Motions”, wydali w 2012 roku. Obecnie zespół tworzą: Yoann Vermeulen (perkusja, sample), Maxime Ingrand (gitara, syntezator), Dimitri Denat (gitara) i Jean christophe Condette (bas, syntezator).

Już na samym wstępie, w kompozycji „Narcosis”, z głośników przelewa sie mrok, klimatem zbliżony do najlepszych dokonań Dead Can Dance. I wydawałoby się, że za chwilę usłyszymy natchniony głos Lisy Gerrard, albo ten bardziej depresyjny Brendana Perry. Nic z tych rzeczy, tutaj wokali brak. Natomiast w ich miejsce, w idealny sposób wpisują sie monologi, bądź to męskie, bądź żeński. Monologi, a czasem krótkie dialogi, potęgują wyjątkowy klimat płyty, dodając tej muzyce pewną dozę tajemniczości i magii. „Nuit Noire”, jest bowiem konceptem, będącym hymnem nocy. Odą do nocy, snów i samotności, które w pewnym stopniu stają się mistyczne.

Po chwili gitary stają się charakterystycznie drążące i zadziorne. I już wiemy, z jaką muzyką będziemy mieli tutaj do czynienia. Tak, to klasyczny przypadek post rocka. W niektórych momentach nisko zestrojone gitary stają się jeszcze bardziej zadziorne, pełne walcowatego doom metalowego, ciężaru, ale potrafią być również delikatne i zwiewne. Klimaty te, przenikają się nawzajem. Słychać to na przykład w kompozycji „Mirrors”. Natomiast tytułowy „Nuit Noire”, to już wręcz flirt post rocka z doom metalem. Fortepianowy przepleciony dialogiem wstęp „Catalepsy” ma w sobie odrobinę z klimatu „Sonaty Księżycowej” Betowena. Wracając do wspomnianych monologów, nie sposób nie skojarzyć ich z filmowymi cytatami, jakie popełnił na swojej płycie „Cinematic”, rodzimy Lebowski. Napisałem, że brak tutaj wokali, jednak są. W końcówce ostatniej kompozycji, tej najdłuższej, prawie 10- minutowej – „Emersion”, pojawia się skandowany przez członków zespołu tekst, który swoją formą zbliżony jest bardziej do rapu, niż klasycznych wokali.

Muzyka z płyty „Nuit Noire”, niby nie odbiega zbytnio od tego, do czego przyzwyczaiły nas formacje pokroju szkockiego Mogwai, irlandzkiego God Is An Astronaut, katalońskiego Exxasens, bądź tych z naszego podwórka: Sounds Like The End Of The World, Besides, czy najbardziej eksportowej Tides From Nebula.
No właśnie – Tides From Nebula. Muszę przeprosić tutaj za opinię, ale nie będę obnosił się narodowym patriotyzmem. Nasz rodzimy, stołeczny zespół, nagrał w minionym roku 2016, bardzo dobry album -„Savehaven”, jednak album chyba nazbyt zachowawczy i przewidywalny. Dlatego, w post rockowej konwencji (jak dla mnie), w 2016 roku prym wiodą Paryżanie. Paryżanie „Zagubieni w Kijowie”.

9/10

Marek Toma

Dodaj komentarz