1. Narcosis 07:32
2. Insomnia 07:23
3. Mirrors 06:23
4. Nuit Noire 05:35
5. Somnipathy 06:38
6. Catalepsy 01:57
7. Resilience 05:54
8. Celestial 02:15
9. Emersion 09:08
Lost In Kiev, nie jest raczej zespołem powszechnie znanym w naszym
kraju, dlatego krótka notka biograficzna. Powstali w 2007 roku w
Paryżu. Nuit Noire, jest drugą, pełna płytą Francuzów. Pierwszą –
„Motions”, wydali w 2012 roku. Obecnie zespół tworzą: Yoann Vermeulen
(perkusja, sample), Maxime Ingrand (gitara, syntezator), Dimitri Denat
(gitara) i Jean christophe Condette (bas, syntezator).
Już na samym wstępie, w kompozycji „Narcosis”, z głośników przelewa sie
mrok, klimatem zbliżony do najlepszych dokonań Dead Can Dance. I
wydawałoby się, że za chwilę usłyszymy natchniony głos Lisy Gerrard,
albo ten bardziej depresyjny Brendana Perry. Nic z tych rzeczy, tutaj
wokali brak. Natomiast w ich miejsce, w idealny sposób wpisują sie
monologi, bądź to męskie, bądź żeński. Monologi, a czasem krótkie
dialogi, potęgują wyjątkowy klimat płyty, dodając tej muzyce pewną dozę
tajemniczości i magii. „Nuit Noire”, jest bowiem konceptem, będącym
hymnem nocy. Odą do nocy, snów i samotności, które w pewnym stopniu
stają się mistyczne.
Po chwili gitary stają się charakterystycznie drążące i zadziorne. I już
wiemy, z jaką muzyką będziemy mieli tutaj do czynienia. Tak, to
klasyczny przypadek post rocka. W niektórych momentach nisko zestrojone
gitary stają się jeszcze bardziej zadziorne, pełne walcowatego doom
metalowego, ciężaru, ale potrafią być również delikatne i zwiewne.
Klimaty te, przenikają się nawzajem. Słychać to na przykład w
kompozycji „Mirrors”. Natomiast tytułowy „Nuit Noire”, to już wręcz
flirt post rocka z doom metalem. Fortepianowy przepleciony dialogiem
wstęp „Catalepsy” ma w sobie odrobinę z klimatu „Sonaty Księżycowej”
Betowena. Wracając do wspomnianych monologów, nie sposób nie skojarzyć
ich z filmowymi cytatami, jakie popełnił na swojej płycie „Cinematic”,
rodzimy Lebowski. Napisałem, że brak tutaj wokali, jednak są. W
końcówce ostatniej kompozycji, tej najdłuższej, prawie 10- minutowej –
„Emersion”, pojawia się skandowany przez członków zespołu tekst, który
swoją formą zbliżony jest bardziej do rapu, niż klasycznych wokali.
Muzyka z płyty „Nuit Noire”, niby nie odbiega zbytnio od tego, do
czego przyzwyczaiły nas formacje pokroju szkockiego Mogwai,
irlandzkiego God Is An Astronaut, katalońskiego Exxasens, bądź tych z
naszego podwórka: Sounds Like The End Of The World, Besides, czy
najbardziej eksportowej Tides From Nebula.
No właśnie – Tides From Nebula. Muszę przeprosić tutaj za opinię, ale
nie będę obnosił się narodowym patriotyzmem. Nasz rodzimy, stołeczny
zespół, nagrał w minionym roku 2016, bardzo dobry album -„Savehaven”,
jednak album chyba nazbyt zachowawczy i przewidywalny. Dlatego, w post
rockowej konwencji (jak dla mnie), w 2016 roku prym wiodą Paryżanie.
Paryżanie „Zagubieni w Kijowie”.
9/10
Marek Toma