LOONYPARK – 2011 – Straw Andy

LOONYPARK - 2011 - Straw Andy

1. Straw Andy
2. Undefeated
3. Baby Lulla Shadows – Part 1
4. Baby Lulla Shadows – Part 2
5. Try
6. Strangers
7. The World Is Enough
8. Dance
9. Great In The Sky

Rok wydania: 2011
Wydawca: Lynx Music
http://www.myspace.com/loonypark


Dobrze dla polskiej muzyki rockowej zaczyna się rok 2011. Najlepszym tego przykładem jest płyta której odsłuch właśnie skończyłem. „Straw Andy” to już druga płyta Loonypark – projektu Krzysztofa Lepiarczyka znanego nam już z zespołów Liquid Shadow, Nemezis, i Meteopata. Może najpierw o podobieństwach do debiutanckiego „Egoist” bo tego nie da się w żaden sposób uniknąć. Obie płyty wydane przez Lynx Music, pozostało charakterystyczne logo i styl w jakim napisany jest tytuł, na okładce pojawia się znowu bardzo specyficzna postać autorstwa Leszka Kostuja. Projektem graficznym po raz kolejny zajął się Tomasz Róg tym razem jednak uciekając z tonacją koloru z zieleni w kolor niebieski. I to byłoby na tyle jeżeli chodzi o podobieństwa. Przejdźmy do różnic. Przede wszystkim doszło do paru zmian w samym składzie grupy, na „Straw Andy” na gitarze prowadzącej nie zagrał już Maciej Tomczyk zaś pojawił się Piotr Grodecki natomiast za perkusją w miejsce Jakuba Grzesły zasiadł Grzegorz Fieber. Muszę przyznać, że płyta w duecie Fieber-Lipka zyskała fantastyczną sekcję rytmiczną która brzmi perfekcyjnie i stanowi doskonałe tło dla wirtuozerii Piotra Grodeckiego i Krzysztofa Lepiarczyka.
Jednak zdecydowanie największą zmianę zespół zafundował dla naszych uszu. Mimo dużego podobieństwa w stylu i klimacie do pierwszej płyty, na „Straw Andy” wszystko jest lepsze. Z całym szacunkiem dla płyty „Egoist „ , która również bardzo mi się podoba. Tutaj poprzeczkę podciągnięto jeszcze wyżej. Można by rzec, że zespół dojrzał muzycznie. To słowo najlepiej chyba określi to wszystko co stało się w przerwie między wydaniem obu płyt. Muzyka nabrała ostrzejszego rockowego „pazurka” nie tracąc przy tym nic ze swojej swobody i specyficznego klimatu, który stał się już charakterystyczny dla grupy (nawet nie patrząc na okładkę a wyłącznie słuchając muzyki można bezbłędnie poznać z kim mamy do czynienia). Na całej płycie generalnie przoduje gitara. I to nawet momentami w bardzo ciężkim brzmieniu. Ale nie tylko. Nie brakuje i utworów dużo delikatniejszych, bardzo nastrojowych i po prostu przyjemnych, wpadających momentalnie w ucho i pozostających na dłużej w pamięci. Utwory te mają w sobie jakiś magiczny magnetyzm, który sprawia, że po skończeniu płyty chcemy ją włączyć ponownie. Przynajmniej tak jest w moim przypadku a Wy osądzicie to sami. Autorką wszystkich tekstów jest Sabina Godula – Zając. I bardzo nisko chylę przed nią czoła. Bo także ona swoim fantastycznym, ciepłym i bardzo dojrzałym wokalem wykreowała swoistą aurę wokół muzyki którą proponuje Loonypark. Tak jak przeważnie ciężko jest mi przetrawić żeński wokal w muzyce rockowej, tak tu, na tej płycie nie potrafię wyobrazić sobie nikogo innego. A szczególne podziękowania ślę jej za to co stworzyła w utworze „Strangers”. Ten utwór to kwintesencja całej tej płyty. Gdy go posłuchacie sami przyznacie mi rację.
Polecam Wam bardzo tą płytę. Znajdziecie na niej materiał, który nie da Wam ani chwili na to by się nudzić. Bez względu na to czy słuchacie rozbudowanego „Baby Lulla Shadow” czy też ascetycznego wręcz wspomnianego już „Strangers”. Wszystkie kompozycje bronią się same w sobie zarówno jako pojedyncze kawałki jak też i jako całość. Tu nie ma słabych pozycji. Wszystko jest naj. Dla mnie do pełni szczęścia brakowałoby jeszcze tylko tego, żeby wydana była w formie digipacka. Myślę, że dużo by zyskała. Ale to takie czepianie się pierdół.
Tak jak powiedziałem. „Straw Andy” to dobra wróżba dla muzyki na cały ro(c)k. I godna polecenia

8/10

Irek Dudziński

P.S. Mógłbym udusić za wyciszenie fantastycznej solówki w utworze „Great In The Sky”. Ale to tak między Nami.

Dodaj komentarz