1. Out There (9:13)
2. Ascending (4:59)
3. In the Clouds (6:00)
4. Like a River (4:56)
5. The Far Side (5:45)
6. On the Verge (6:02)
7. Weightless (6:56)
8. Skydivers (5:32)
Rok produkcji: 2018
Wydawca: InsideOut
http://www.longdistancecalling.de/
W pewnym momencie szuflada ze znaczkiem „Instrumental Post-Rock” stała
się zbyt wąska dla zespołu. W 2013 roku Long Distance Calling postanowił
otworzyć post-rockową, zespołową klatkę i wpuścić do niej kanarka
(Marsena Fischera jako wokalistę). Tak powstały dwie bardzo udane,
dobrze przyjęte zarówno przez krytykę jak i odbiorców płyty („The Flood
Inside” i „Trips). Na dłuższą metę w klatce, zrobiło się jednak zbyt
ciasno. Zespół zatęsknił za instrumentalną, bardziej przestrzenna formą
muzycznego wyrazu i postanowił nagrać płytę, w klasycznym,
czteroosobowym składzie. Pewnie znajdą się tacy, którzy zatęsknią za
głosem Marsena Fischera. Ta świeża porcja muzyki jest jednak na tyle
mocna i wyrazista, że skutecznie rekompensuje ten brak.
Na „Out There”, na wstępie, na pierwszy front wychodzi niski wyrazisty
bas i solidna gitarowa ściana dźwięku, wszystko podkreślone soczystą
perkusją (w żadnym wypadku nie tak plastikową jak chociażby w utworze
„Gateway” z poprzedniej płyty) . W dalszej fazie słychać jednak post
rockową aurę, podpartą przestrzennymi klawiszami (oj ciągnie wilka do
lasu). W „Ascending”, gitary poczynają sobie jeszcze bardziej „zuchwale”
– niemal thrashowo, podobnie zresztą jak w kompozycji „In The Clouds”,
czy w „The Far Side”, w której oprócz solidnej gitarowej miazgi,
znalazło się również dużo przestrzeni. „Like A River”, brzmi natomiast
niemal jak ścieżka z muzyką filmową Ennio Morricone. Kompozycję tą,
ubogaca brzmienie skrzypiec. Nie jest to jednak w muzyce post-rockowej
żadne novum. Wystarczy posłuchać rzeczy z naszego podwórka – kompozycji
„Obsession”, z płyty „Stories” Sound Like The End Of The World, z
gościnnym udziałem skrzypiec Jana Gałacha. „On the Verge”, wyróżnia się
pięknym klimatem, oraz charakterystycznym, wyrazistym gitarowym rysem.
„Weightless” – jeszcze bardziej klimatyczna w pierwszej fazie i bardziej
mroczna w końcówce, jakbyśmy zeszli z malowniczego zbocza do
jaskini, w której kryją się jednak równie pięknie widoki (co podkreśla
gitarowe solo). „Skydivers”- skoki spadochronowe to bez wątpienia
ekstremalny sport. I taka musiała być linia melodyczna tej kompozycji, z
wyjątkowo wyrazistymi, mocnymi gitarami w roli głównej.
Album świetnie brzmi: dźwięczy, grzmi, szumi, syczy, szeleści i
błyszczy. W przypadku tego rodzaju muzyki, to wyjątkowo ważne.
Inspiracją do jej powstania było właśnie piękno natury. To słychać.
Zespól za pomocą dźwięków rysuje jakby mapę topograficzną, a
ukształtowanie terenu „bezgranicznie” atrakcyjne.
9/10
Marek Toma