LONG DISTANCE CALLING – 2016 – Trips

LONG DISTANCE CALLING - 2016 - Trips

1. Getaway (04:13)
2. Reconnect (03:41)
3. Rewind (04:27)
4. Trauma (04:45)
5. Lines (04:41)
6. Presence (01:42)
7. Momentum (05:56)
8. Plans (06:48)
9. Flux (12:40)

Rok wydania: 2016
Wydawca: InsideOut
http://www.facebook.com/longdistancecalling


To już piąty pełny album Münstersko-Dortmundzkich przedstawicieli post-rockowej sceny. Z post rockową etykietą, w przypadku ich nowego albumu byłbym jednak bardziej ostrożny. Płyta „Trip”, jeszcze wyraźniej wymyka się, dość przewidywalnym , post rockowym ramom, typowym dla takich formacji jak God Is An Astronaut czy Tides From Nebula. Post rockowe zalążki oczywiście są tutaj obecne, jednak tym razem materiał stał się bardziej różnorodny i bogatszy, nie pozbawiony wpływów muzyki progresywnej, atmosferycznego metalu, psychodelii, a nawet pop.

Na atrakcyjność tego materiału, niebagatelny wpływ mają wokale. Jeden z moich ulubionych utworów z poprzedniej płyty („The Flood Inside”) nosił tytuł „Welcome Change”. Zmiany nadeszły. Marsen Fischer nie jest już wokalistą zespołu, a mikrofon powierzono norweskiemu piosenkarzowi Petterowi Carlsenowi, który notabene udzielał się gościnnie właśnie, w wyżej wymienionej kompozycji. Był to strzał w dziesiątkę. Wokale Carlsena wyniosły muzykę zespołu, na nieco wyższy poziom.

Każdy utwór jakby poruszał sie się w nieco innej stylistyce, co może odbija sie na spójności płyty. Z drugiej jednak strony, ta różnorodność jest jej atutem, odsłania duży potencjał twórczy. Otwierający płytę „Getaway”, z plastikowym brzmieniem perkusji jest najbardziej popową kompozycją. Podobne rytmy królowały na parkietach w końcówce lat 80-tych. Kto nie lubi podobnej muzycznej estetyki, jednak niech nie wyłącza płyty po pierwszej kompozycji. Kolejny „Reconnect” jest już zdecydowanie bardziej zadziorny, wręcz metalowy. Zatem juz na samym wstępie mamy całkiem skrajne reakcje. „Rewind” natomiast , to znowu zupełnie inna para kaloszy. Tutaj wkradła się melancholia, która kojarzyć się może z takim zespołami jak Anathema, Antimatter czy Nine Stone Closed. Właśnie w takich klimatach wokal Pettera Carlsena brzmi najbardziej przekonująco. „Trauma” to kolejny muzyczny zwrot , to jeden z ostrzejszych bardzo wyrazistych kompozycji , z mocnymi , szorstkimi gitarami. „Lines” ma ogromny potencjał, aby stać sie wizytówką tej płyty. Jest w nim zarówno spokój jak i energia i niezwykle chwytliwy wokal w refrenie, a do tego piękne gitarowe solówki. „Presence” to jednominutowa, bardzo przestrzenna post-rockowa miniatura. A czy instrumentalne „Momentum”, nie ma odrobiny aury Ennia Morricone? Z drugiej zaś strony, to najbardziej post- rockowo brzmiący utwór z całego zestawu. „Plans”, jest z kolei najbardziej mrocznym fragmentem płyty, kończy sie z iście symfonicznym rozmachem. Na zakończenie dostajemy najdłuższą kompozycję, najbardziej psychodeliczny, prawie 13 minutowy „Flux”.

Jak widać dużo sie tutaj dzieje. Prawdziwa huśtawka nastrojów. Huśtawka, która sprawia, że „Trips” wchłania się jednym haustem. Nie jest to z pewnością typowo post rockowy usypiacz. Nie ma czasu na nudę.

8,5/10

Marek Toma

Dodaj komentarz