1. Hollow (5:02)
2. Silence (10:47)
3. Paranoiac (5:47)
4. Contumacious (4:28)
5. Preying (4:45)
6. Orderly (5:05)
7. Hiding (5:50)
8. Stage (4:32)
9. Symbiosis (7:14)
10. Special (4:05)
Rok Wydania: 2007
Wydawca: 10T Records
Czwarty z kolei studyjny album amerykańskiej grupy Little Atlas „Hollow”
okazał się jednym z tych, o których nie jest łatwo mi jednoznacznie się
wypowiedzieć. Co dziwne, kolejne jego przesłuchania zamiast osłabiać,
potęgują wręcz niepewność co do ostatecznego werdyktu. Przyszedł jednak
moment, w którym uznałem, ze podzielę się moimi odczuciami mimo ryzyka,
że może za następnym razem byłoby inaczej…
Dziesięć tytułów, dziesięć hermetycznych pomysłów na wypełnienie płyty w typowej rockowej aranżacji.
Zdecydowana większość charakteryzuje się prostą, przewidywalną
strukturą. Odstępstwa najbardziej słyszalne są w „Silence” oraz
„Symbiosis”. Zresztą ten drugi należy do szczególnie udanych i
dojrzałych osiągnięć zespołu w całej karierze, prawdziwie progrockowa
robota z klawiszowym otwarciem, dynamiczną kontynuacją
gitarowo-perkusyjną, zmiennym tempem i natężeniem.
Rozpoczynający „Hollow” chociaż nieskomplikowany i sekwencyjny, daje
pozytywne wrażenie pewnej tajemniczości głównie za sprawą bogatej sceny
drugoplanowej, gdzie pobrzmiewa melotronowo-gitarowy melanż. Spokojny
wstęp do „Silence” okraszony uroczym motywem saksofonu znajduje
rozwinięcie w melodyjnej pierwszej części, aby później zaatakować pełnią
instrumentarium i podarować znacznie agresywniejsze, znakomite
zakończenie. „Paranoiac” to spora dawka czytelnego basu, ciekawy pomysł
na urozmaicenie wokalu, ale przede wszystkim syntezatorowa reminiscencja
wzorcowych dokonań. Kolejny „Contumacious” zmienia klimat, jest
bardziej wyciszony, oparty na przewidywalnym perkusyjnym rytmie, ale
jednocześnie pojawia się nutka nostalgii, zdecydowanie jako walor
nagrania.
I znowu zmiana, tym razem „Preying” wprowadza niestety mało ambitne
pomysły – recytację, skoczne nutki i funduje irytację zaawansowanemu
słuchaczowi.
Trzy następujące później kompozycje „Orderly”, „Hiding” oraz „Stage”
pełnego powrotu do równowagi może nie zapewniają, ale z pewnością stoją
już na przyzwoitym poziomie. Nie znajdziemy tu porywających fragmentów
(no może poza zasługującym na wyróżnienie solo gitarowym w końcówce
„Hiding”), jednakże muzyka broni się solidnym warsztatem i zgraniem
członków zespołu.
Po najmocniejszym punkcie programu „Sybiosis”, o którym wspomniałem
wyżej, przychodzi czas na coś „Special”, czyli nastrojowe, melodyjne,
gitarowo-klasyczne, sympatyczne zamknięcie całości.
Płyta dla mniej wymagających słuchaczy progrocka, choć momentami
przykuwająca uwagę nawet konserwatywnych koneserów. Układ nagrań bez
znaczenia, można zaczynać w dowolnym miejscu i dowolnie kontynuować bez
straty. Mimo wszystko zachęcam do spróbowania. W przypadku Little Atlas
zrobiłem to już trzykrotnie, a ten album sprawił, że nadal zachowam
czujność, jeśli pojawi się kolejna propozycja zespołu.
6.0/10
Krzysiek Pękala