1. Pamiątki z masakry
2. Najgroźniejsze zwierzę świata
3. Pasja i skowyt
4. Trudy
5. Czy chcesz, czy nie… (moim dzieciom)
6. Popioły
7. Idol Młot
8. Sztorm (na nowoporcką nutę)
9. Oburzeni
10. Wodzu prowadź!
11. Kropka
Rok wydania: 2012
Wydawca: Presscom
http://lipali.net/
Zapewne istnieje znikoma liczba osób, dla których nazwa Lipali jest
jedynie tajemniczym zbiorowiskiem liter… jednak dla mniej
wtajemniczonych napomknę, że ów twór muzyczny powstał z inicjatywy Tomka
Lipnickiego. Ten jegomość swego czasu podbijał polskie ziemie pod
banderą Illusion (pamiętny hit „Nóż”). Po zakończeniu przygody z owym
zespołem, Tomek zaszył się w lżejsze rejony muzyczne działając właśnie
pod nazwą Lipali. Zespół dorobił się trzech albumów i na dniach ukazał
się kolejny. Mam przeczucie, że nowy materiał przypadnie do gustu nie
tylko fanom Lipali, ale również tym, którzy cenili sobie uderzenie
Illusion.
„3850” to album różnorodny, wylewny stylistycznie, świetnie
wyprodukowany i co istotne bardziej rockowy aniżeli „Trio” z 2009 roku.
Już na wstępie dostajemy w twarz ciężkim riffem. Jest on częścią udanego
„Pamiątki z Masakry” i łączy w sobie dwa bieguny – atmosferyczna
zwrotka, wybuchowy refren, a do tego… smakowity tłusty riff… Tonażu
buldożera na „3850” uświadczymy o wiele więcej, żeby nie wspomnieć o
szybkim „Wodzu Prowadź!” czy też miażdżącym „Idol Młot”. Ten drugi z
pewnością rozanieli fanów Illusion – wracają wspomnienia… Pojawiają
się również rozmaite niespodzianki i eksperymenty, co słychać choćby w
specyficznym „Sztorm (Na Nowoporcką Nutę)” oraz pozytywnie bujającym
„Najgroźniejsze Zwierzę Świata”. Tu atmosfera, a raczej zastosowanie
dęciaków przywołuje na myśl dokonania Dave Matthews Band. Numer robi jak
najbardziej pozytywne wrażenie. Równie ciekawie wypada chwytliwy, a
zarazem rześki „Pasja i Skowyt” pokazujący, że granie muzyki wciąż
sprawia Lipali frajdę.
Obok „ciosów” i rzeczy mniej wybuchowych Lipali serwuje nam dozę
melancholii, czego przedstawicielami są: „Czy Chcesz, Czy Nie… (Moim
Dzieciom)” z żywszą końcówką oraz wciągający „Popioły” o dość wędrownym
klimacie, przynajmniej jeżeli chodzi o dźwięki. Bardzo przyjemnie
sprawuje się kawałek „Trudy”, gdzie pierwsze skrzypce (w zwrotce)
odgrywa genialna praca sekcji rytmicznej – finezyjna perkusja,
wyeksponowany bas. Płyta poza małymi wyjątkami (Kropka) nie ma słabych
punktów – w zasadzie od mocnego początku do „końca” dzieje się sporo i
nie ma mowy o przypadkach, zbytecznych wypełniaczach. „3850” zawiera
materiał, który spycha zespół w bardziej rockowe rejony muzyczne. Jednym
słowem ogień pali po uszach.
„Lipa” z kolegami zmajstrowali bardzo dobrą rzecz – płyta wciąga i w
pewnym sensie zniewala. Obok trafionych dźwięków słyszymy niebanalne,
trafne teksty, z których „Lipa” dał się poznać już wcześniej. Album
zrealizowany na wysokim poziomie, z pomysłem. Do tego dochodzi rockowy
pazur i ciężar. To chyba najlepszy album Lipali, a w starciu z
poprzednikiem, „3850” wygrywa bez dwóch zdań. Bardzo pozytywne
zaskoczenie!
PS. Skoro „Lipa” ma parcie na ogniste granie, to najwyższa pora
zjednoczyć chłopaków, jednoznacznie powrócić z Illusion i to nie tylko w
ramach okazjonalnych koncertów– chcemy więcej!!!
8/10
Marcin Magiera