1. Judas Must Die
2. Phantom Rider
3. Demon in Your Mind
4. Heavy Cross to Bear
5. The Bottomless Pit
6. Full Metal Jacket
7. The Presidio 27
8. Barker Ranch
9. Napalm Nights
10. Space Scam
11. Behind the Curtain
Rok wydania: 2009
Wydawca: Blistering Records
http://www.myspace.com/lionsshare
Na wstępie nadmienię, że jeżeli chodzi o Lion’s Share, to liczą się dla
mnie dwie ostatnie płyty. Wcześniejszych dokonań po prostu nie
słyszałem, ale w wolnej chwili spróbuję to nadrobić… Zarówno „Emotinal
Coma” jak i „Dark Hours” zostały nagrane przy współudziale cenionego
przeze mnie Nilsa Patrika Johanssona i właśnie obecność tego wokalisty
zachęciła mnie do zapoznania się z twórczością zespołu. W chwili obecnej
Nils udziela się także w Astral Doors i Wuthering Heights, ale Lion’s
Share to chyba jego najbardziej drapieżne wcielenie. Udział Johanssona
nie jest jedyną rzeczą łączącą oba wydawnictwa. W obu przypadkach na
okładce pojawiło się podobne monstrum, ale na nowej płycie wygląda to
bardziej złowieszczo.
Mimo, że ich muzykę klasyfikuje się do power metalu ja wyczuwam tu
więcej klasyki. W moim mniemaniu jest to melodyjny heavy metal z
elementami powerowymi. Ponadto barwa głosu Nilsa dodaje klasycznego,
hard rockowego wymiaru. Nie ma co ukrywać jego maniera od razu
przywołuje na myśl styl i barwę genialnego DIO.
W skrócie „Dark Hours” można określić używając niszowego powiedzenia
„bez pi….nia i zbędnych ceregieli”. Od pierwszego „Judas Must Die”
wiadomo o co chodzi. Jest energia, moc i dobry pomysł. Dodam, że w/w
utwór jest naprawdę udany i należy do najjaśniejszych momentów tego
wydawnictwa. Nie umniejsza to w żaden sposób reszcie materiału, która
prezentuje się nie mniej okazale. Takie kawałki jak żywiołowy „Napalm
Night”, sabbathowo brzmiący „Heavy Cross To Bear”, czy zaczynający się
niczym „Painkiller” (wiadomo kogo) „Demon in Your Mind” są tego
niezbitym dowodem.
Utwory mają przejrzystą strukturę i nikt się specjalnie nie silił na
zawiłości. Tutaj liczy się dobry pomysł. Każdy kawałek posiada wyrazisty
mocny riff i charakterystyczny, melodyjny refren. To wystarczyło by
nagrać solidny metalowy krążek bez stosowania półśrodków. Na „Dark
Hours” nie ma mowy o przypadku, bo każda kompozycja trzyma pewien poziom
i do ostatniego utworu nie ma obniżki formy. Album kończą ostrzejszy
„Space Scam” o wpadającym w ucho refrenie oraz wykonany w konwencji
balladowej „Behind The Curtain”.
Lion’s Share poszerzył swoją dyskografię o mocną rzecz, co z pewnością
docenią sympatycy zespołu. Myślę, że również dla fanów głosu Johanssona
„Dark Hours” jest to pozycja obowiązkowa. Od początku do końca płyta
jarzy iście metalową energią
w klasycznym wydaniu – nie ma co do tego złudzeń!
9/10
Marcin Magiera