1. Skills In Pills
2. Ladyboy
3. Fat
4. Fish On
5. Children Of The Sun
6. Home Sweet Home
7. Cowboy
8. Golden Shower
9. Yukon
10. Praise Abort
Rok wydania: 2015
Wydawca: Warner
http://www.skillsinpills.com/
Ostatnie lata to czas posuchy, jeśli popatrzymy na działalność
Rammstein’a. Koncerty były, rocznicowa składanka też (i jeden nowy
utwór, „Mein Land” przy okazji), ale już sześć lat czekamy na następcę
dobrze przyjętego „Liebe ist fur alle da”, a na horyzoncie nic nie widać
(podobno we wrześniu mają się w końcu spotkać w sali prób). Dobrze
chociaż, że dwaj najważniejsi członkowie R+ nie próżnują i raczą nas
swoimi muzycznymi propozycjami. W zeszłym roku drugi album, „Silent so
Long”, pod szyldem Emigrate wydał gitarzysta Richard Krupse. Teraz w
jego ślady podążył Till Lindemann razem z Peterem Tagtgrenem znanym z
Pain i Hypocrisy.
Nie użyłem w poprzednim zdaniu, że „Skills in Pills” to płyta solowa
wokalisty, bo byłoby to krzywdzące dla jego współpracownika. Mimo szyldu
(nie da się ukryć, że nazwisko napędzi sprzedaż albumu), panowie dzielą
się po połowie zasługami. Till odpowiada za warstwę tekstową, a Peter
Tagtgrenen, który zagrał na wszystkich instrumentach, za resztę. Warto
odnotować jeszcze wybór języka. Niektórzy narzekają, że angielski nie
pasuje zbytnio do twardego akcentu Lindemanna. Powiem krótko – z
przesłuchania na przesłuchanie coraz bardziej mi podchodzi, więc
tragedii nie ma.
10 kompozycji (z jedną dodatkową w wersji deluxe) czerpiących z
industrialu, które po wysłuchaniu nie pozostawiają wątpliwości z kim
mamy do czynienia – tak w skrócie można opisać „Skills in Pills”.
Charakterystyczny wokal, mimo użycia języka Szekspira, będzie powodował
uczucie, jakbyśmy słuchali Rammstein’a. Tylko takiego bez sterydów (jest
niewątpliwie łagodniej). Tło muzyczne pełne elektronicznych smaczków i
symfonicznego rozmachu świadczy, że wszystko w ryzach trzyma szwedzki
producent. Nie ma więc efektu zaskoczenia, ale z drugiej strony, czy
ktoś takowego oczekiwał? Ja niekoniecznie. Z przyjemnością od kilku dni
wałkuje album w odtwarzaczu.
Wałkuje, bo nagromadzenie melodyjnych refrenów, do tego po prostu
zachęca. Bardziej symfoniczny „Fat”, czysto rammsteinowy „Golden Shower”
(ta motoryka w riffie nie pozostawia złudzeń) czy „Fish On”. Albo
skręcający trochę w rejony cięższe utwór tytułowy. Każdy z nich to stu
procentowy hit. Na pewno godny zapamiętania jest „Praise Abort”. Nie
tylko ze względu teledysku, ale to po prostu świetny numer. Chór
dziecięcy powoduje ciarki na całym ciele. Gdyby nie tematyka pewnie
przytuliłoby go niejedno radio. Jest jeszcze najbardziej radosny w
zestawie „Cowboy”, a dla kontrastu można włączyć podniosły „Home Sweet
Home” z przejmującym tekstem. Albo dodatkowy „That’s My Heart. Nadal się
dziwię, dlaczego nie wszedł na podstawową wersję.
A jak sprawa wygląda z tekstami? Delikatnie mówiąc – są kontrowersyjne.
Przeważają tematy seksualne. Zabawa w kowboja, opowieść o złotym
prysznicu to tylko pierwsze przykłady z brzegu. Ponadto: aborcja
(singlowe „Praise Abort”), transseksualność („Ladyboy”)… W sumie tu
także bez zaskoczeń, każdy z nas pamięta przecież „Pussy”. Till jedzie
po bandzie, ale ze specyficznym humorem. Książeczka, z licznymi
fotografiami ilustrującymi każdy utwór, dołączona do płyty dopełnia
obrazu i pozwala wczuć się w klimat. Warto nabyć, bo booklet wygląda
bardzo okazale, a ponadto ładnie prezentuje się na półce.
Jeśli byłbym już przyparty do muru i musiał wybrać, kto z dwójki
Kruspe-Lindemann wygrywa pojedynek, to nieznacznie ten pierwszy. Co
jednak wcale nie oznacza, że nie warto po „Skills in Pills” sięgnąć.
Wręcz przeciwnie. Podobnie jak „Silent So Long”, umila czas w
oczekiwaniu na album macierzystej formacji. A, że jest prowokacyjna
tekstowo i muzycznie nie odkrywcza? Czy komuś to przeszkadza?
7/10
Szymon Bijak