1. Bilateral (4:00)
2. Forced Entry (10:20)
3. Restless (3:30)
4. Thorn (5:47)
5. Mb. Indifferentia (6:33)
6. Waste Of Air (5:32)
7. Mediocrity Wins (6:07)
8. Cryptogenic Desires (2:45)
9. Acquired Taste (5:13)
10. Painful Detour (8:18)
Rok wydania: 2011
Wydawca: Inside Out
http://www.leprous.net
Leprous, to niewątpliwie wyjątkowo ciekawa, norweska grupa. Jej
pokręcona, niekonwencjonalna, oryginalna, i bez wątpienia progresywna
wizja metalu sprawia, że nie można przejść obok niej obojętnie. Wydany
dzięki firmie Inside Out „Bilateral”, jest już trzecim, pełnym krążkiem
w ich karierze .
Nowa płyta nie jest aż tak nieokiełznana jak „Aeolia” (2006),
stylistycznie bliżej jej znacznie do poprzedniej, „Tall Popy Syndrome”
(2009). Podobnie jak na tamtej właśnie płycie, możemy znaleźć obok
siebie liczne brutalizmy muzyczne, które bardzo płynnie przechodzą w
bardziej liryczne kwestie, wydaje mi się nawet, że nowa płyta jest
minimalnie łagodniejsza od swej poprzedniczki, o żadnej komercji nie ma
tu jednak mowy! Są bowiem na niej momenty, które mogły by z powodzeniem
służyć jako podkład do miłosnego uniesienia („Mb. Indifferentia”), jak
również takie, które mogły by zainspirować słuchacza do zamordowania
teściowej („Waste Of Air”). Muzyka Leprous wręcz pachnie apokalipsą, bo
jak w apokaliptycznych wizjach znajdują się na niej motywy zarówno
niebiańskie jak i piekielne, i właśnie ogromna siła tej muzyki tkwi w
kontrastach. Czy apokaliptycznie nie brzmi np. „Thorn”, z niesamowitym
dźwiękiem rogu na wstępie, z szatańskim growlem Solberga, i obłąkanym
dźwiękiem trąbki? Moją ulubioną kompozycją na płycie jest jednak ta
najbardziej „anielska”, następująca po „Thornie”, „Mb. Indifferentia”,
można jej słuchać w nieskończoność… Nie można nie wyróżnić tutaj
również „Mediocrity Wins”, z wręcz rapowaną partią wokalną, kojarzącą
się nieco z Faith No More. No właśnie – kwestia wokali, one również są
ogromną siłą tej płyty, to co potrafi robić z swoim głosem Einar
Solberg, powala!
Po pierwszym zetknięciu z muzyką „trędowatych” nie można się zarazić, z
tą muzyka trzeba pobyć zdecydowanie dłużej, ona dojrzewa w człowieku,
dostarczając coraz to większych wrażeń, „gwałcąc” uszy, wdzierając się w
krwiobieg, kąsając swoją nieuleczalną mocą. Ta muzyka dojrzewa w
człowieku jak uśpiona choroba. Czuję, że już jestem zarażony, a na
Leprous nie ma lekarstwa…
Dzięki wycieczkom Pain of Salvation, a także Opetch w stronę bardziej
klasycznych, rockowych rozwiązań, zaistniałą lukę (jeżeli chodzi o
mieszaninę ekstremalno-progresywnych rozwiązań muzycznych), mogą z
powodzeniem zapełnić właśnie Norwegowie i ich „trędowate” dźwięki.
9/10
Marek Toma