1. Zraniony Ptak
02. Sztorm
03. Jeszcze Nie
04. Strach
05. Tron
06. Nie Po To…
07. The Nightmover
08. B.A.D.
Rok Wydania: 2009
Wydawca: Metal Mundus
8 utworów, poniżej 40 minut muzyki. Ale po wysłuchaniu V.E.N.I. Mamy
wrażenie, że zachowano umiar i doskonałe proporcje. Bądź co bądź, Leash
Eye grają prosto z mostu, bez udziwnień, przejść… z naciskiem na riff i
linię melodyczną zachrypniętego wokalu Sebba.
I w zasadzie może jeszcze 15 lat temu bym się nad tą płytą nie
rozpływał… zresztą zbliżoną muzykę zaprezentował Proletaryat na
„czwórce”… tu z kolei wyróżnikiem i plusem na rzecz Leash Eye są
partie Hammondów, które dodają pewnego kolorytu, ale i dodatkowego
brudu. (Tu warto wspomnieć, szczególnie fanom dźwięków progresywnych, że
za Hammondy na albumie odpowiada nie kto inny a Michał Łapaj, który
wystąpił na albumie gościnnie).
Ale o to w tej muzyce chodzi… brud gitar, moc sekcji i bezkompromisowy
wokal. Nawet w miksie wydaje się, że solówki potraktowano jako element
drugoplanowy… wydają się mniej charakterystyczne i nie zapadają w
pamięć. Czego nie można powiedzieć o gitarach rytmicznych.
Całości dopełnia okładka, amerykański wóz, neon i sylwetka laski…
dodaje to nieco amerykańskiego stonerowego klimatu… a wrażenie to
pogłębiają dwa utwory anglojęzyczne na płycie. Do tego stopnia, że kiedy
słucha się tego albumu, nie przychodzi ochota na piwo, ale na
szklanice Jacka Danielsa…
Płyta jest tak konkretna, że kiedy w kawałku „Tron” pojawia się
klimatyczna zajawka – nie brzmi przekonująco… za to spokojniejsza
solówa wymiata i to rekompensuje wcześniejszy mankament.
Wydaje mi się, że nie ma sensu rozbierać utworów Leash Eye na części
pierwsze na potrzeby recenzji… niech przekona was do sięgnięcia po ten
krążek, fakt że na V.E.N.I. znajdziecie energetyczny rock/metal z
jajami… może i bez zbędnych zachwytów… ale z wykopem.
7/10
Piotr Spyra