1. The War 7.42
2. Glass Curtains 5.38
3. Burning Ice 5.47
4. Trail of memories 7.58
5. Outside of Nowhere 6.38
6. Through the Prism of Time 8.16
7. Circles 6.57
Rok wydania: 2011
Wydawca: Lynx Music
http://www.myspace.com/landscapeband
Landscape to warszawska grupa, grająca rock progresywny. Muszę przyznać,
iż owy gatunek nie jest mi obcy, choć z nazwą zespołu spotkałem się
dopiero przy okazji pojawienia się ich debiutanckiego krążka „Outside of
Nowhere”, wydanego przez Lynx Music. Zespół powstał jednak już w roku
2008, lecz dopiero teraz ich muzyczne wizje scaliły się w jedność i
ujrzały światło dzienne.
Muzyka Landscape bywa porównywana choćby do twórczości Porcupine Tree
choś ja osobiście bym tego nie robił. Zespół już posiada swój własny
styl. To nie tylko lekkie, emocjonalne partie, lecz także mocniejsze
gitarowe riffy kojarzące się z hard rockiem. Warto również zwrócić uwagę
na charakterystyczny wokal, który wraz z warstwą muzyczną tworzy bardzo
dobrze brzmiącą całość.
Album otwiera „The War”. Ładny, klimatyczny wstęp z perkusją, a potem
chwytliwy motyw gitarowy. Trzeba przyznać, że bardzo dobrze wypada tutaj
sekcja rytmiczna sprawiająca, iż „The War” długo chodzi po głowie.
Wśród wszystkich kompozycji zawartych na „Outside of Nowhere” to właśnie
otwieracz jest największym „wkręcaczem”, co nie oznacza jednak, że jest
to najlepszy moment płyty. Nie gorzej jest w kolejnych numerach, choć
nie są dla mnie tak charakterystyczne i łatwe w zapamiętaniu.
Debiutancki longplay formacji Landscape jest płytą, której powinno się
jednak poświęcić trochę czasu – to wymagająca rzecz.
Po ponad siedmiominutowym openerze dostajemy dwa trwające blisko pięć i
pół minuty kawałki. Najpierw wolny „Glass Curtains”, a potem szybszy i
zadziorniejszy „Burning Ice”. Środkową kompozycją jest „Trail of
Memories”, który początkowo zrobił na mnie dość duże wrażenie. Po
lepszym zapoznaniu się z płytą stwierdzam jednak, iż „smaczniej”robi się
zaraz po nim. Wszystko za sprawą ostatnich trzech tracków, którymi są
„Outside of Nowhere”, „Through the Prism of Time” oraz „Circles”.
Tytułowy numer rozpoczyna się wolno i nieśmiało, ale potem robi się
głośniej, a co za tym idzie – w tym przypadku – ciekawiej. W szóstym na
płycie „Through the Prism of Time” największe wrażenie robi zakończenie,
natomiast zamknięcie albumu w postaci „Circles” jest w całości strzałem
w dziesiątkę.
„Outside of Nowhere” to naprawdę udany i dobry krążek. Mam nadzieję,
że następne dokonania Landscape będę jeszcze lepsze, gdyż słychać na ich
debiucie, iż mają naprawdę spore możliwości, jak i wyobraźnię do
tworzenia interesującej muzyki.
7/10
Bartosz Trędewicz