LABYRINTH- 2010 – Return To Heaven Denied Pt. 2 – A Midnight Autumn’s Dream

LABYRINTH- 2010 - Return To Heaven Denied Pt. 2 - A Midnight Autumn's Dream

1. The Shooting Star
2. A Chance
3. Like Shadows in the Dark
4. Princess of the Night
5. Sailors of Time
6. To Where We Belong
7. A Midnight Autumn’s Dream
8. The Morning’s Call
9. In This Void
10. A Painting on the Wall

Rok wydania: 2010
Wydawca: Scarlet Records
http://www.myspace.com/labyrinthitalia


Mieliśmy już kontynuacje takich klasyków jak „Abigail” Kinga Diamonda, „Keeper of The Seven Keys” Helloween, „Land Of The Free” Gamma Ray. Czy tworzenie przysłowiowych sequeli, wynika wyłącznie z pobudek czysto komercyjnych, czy jest z tym związane coś jeszcze? – można polemizować. Poza tym pewnie żaden artysta tego nie potwierdzi, ale nie ma co ukrywać – każdy chciałby powtórzyć sukces swojej najlepszej płyty. Nie od dziś wiadomo, że magia tytułu robi swoje, ale i reklama przyciąga większą uwagę. Z samą zawartością muzyczną takich wydawnictw bywa naprawdę różnie. Zespoły gimnastykują się jak mogą, ale wartość takich albumów – szczególnie pod względem artystycznym – często odbiega od pierwowzoru. Takie płyty „w większości” trzymają wysoki poziom, ale w zestawieniu ze świetlaną przeszłością – często boleśnie przegrywają, nierzadko narażając sam zespół na krytyczne komentarze i niepochlebne opinie. No ale ciężko wymagać od kogoś, by ciągle nagrywał przełomowo – kultowe albumy, to po prostu niemożliwe. Jedno jest pewne, takie kontynuacje to prezent dla fanów, którzy często domagają się przywołania ducha przeszłości. Tyle słowem wstępu, a teraz do konkretów…

Tym razem nadeszła pora na kolejną odsłonę „Return To Heaven Denied” – albumu, który w pewnych kręgach uchodzi za kultowy. Nie ma co ukrywać, to najlepsza rzecz prog/power metalowców z włoskiego Labyrinth. Późniejsze: powerowy „Sons Of Thunder”, progresywny „Labyrinth”, czy nowocześniejszy „Freeman” mimo, że były udane – nie zdołały powtórzyć sukcesu wydawnictwa z 1998 roku. Gorzej było z ostatnim „6 Days To Nowhere”, który poważnie mnie zawiódł. Prezentował niższą formę zespołu oraz muzykę bez polotu i klimatu. Jakby z chłopaków uleciało gdzieś życie..
Wieść o nowym materiale, będącym próbą zmierzenia się z genialnym „Return To Heaven Denied” wyostrzyła apetyt, wywołując tym samym dreszczyk emocji (pewnie nie tylko u mnie). Z drugiej strony „targały” mną mieszane uczucia odnośnie zawartości muzycznej i jej autentyczności. Istniały obawy, że premierowy materiał może być wtórny będąc wyłącznie nieudolną kopią czegoś wyjątkowego.
Pierwsze dźwięki otwierającego „The Shooting Star” pogrzebały wszelkie wątpliwości. Już na starcie przywołano atmosferę pierwszej części rozpoczynając motywem podobnym do tego ze wstępu „Moonlight”. Takich odniesień do przeszłości jest znacznie więcej, o czym świadczy choćby wolniejszy „Like Shadowds In The Night”. W przypadku „Return To Heaven Denied Pt. 2” wielokrotnie stykamy się z takimi akcentami, ale są one podane w taki sposób, że wszystko brzmi świeżo. Jak można usłyszeć – obecność gitarzysty Olafa Thorsena przywołała dawny klimat Labyrinth. Ponownie słyszymy niezwykle intensywne solówki gitarowe przepełnione kaskadami niekończących się dźwięków. Wirtuozeria w tej materii jest mocno zaakcentowana, co z pewnością nie ujdzie uwadze sympatykom gitarowych popisów solowych. Sporo jest tradycyjnej powerowo – speedowej „jazdy” z zastosowaniem podwójnej stopy i to w dużym zagęszczeniu. Gitary pracują równie gęsto, a muzyczna intensywność i energia zdają się przewyższać „jedyneczkę”. Trochę mniej jest przebojowości, chociaż chwytliwych melodii na tym wydawnictwie z pewnością nie brakuje. Poza tym brzmieniowo płyta zdecydowanie przebija „poprzednika” wypadając bardziej profesjonalnie i dojrzale.
Labyrinth umiejętnie żongluje napięciem, idealnie mieszając szybkość ze spokojem i lekkością. Częste zmiany tempa oraz mnogość motywów, jak również rozbudowane aranżacje, tylko urozmaicają to wydawnictwo i pokazują ogromny potencjał zespołu. Muzyka nie nuży, a bogactwo poszczególnych kompozycji nie jest przesadzone. Zasada dobrego smaku i wyczucia ma tu swoje zastosowanie, a wszelkie proporcje zostały zachowane w sposób wysublimowany.

Co by nie mówić „Return To Heaven Denied Pt. 2” to świetna płyta, która idealnie kontynuuje wątek pierwszej części. Zawartość krążka niczym nie ustępuje poziomem poprzedniczce i może być z nią śmiało porównywana. Labyrinth powrócił w starym stylu, ale w nowej jakości. Jeszcze nie tak dawno temu można było marzyć, by Włosi zagrali jak kiedyś. Teraz marzenie zostało spełnione i oby następne wydawnictwa również były utrzymane w podobnej konwencji, bo na tym polu Labyrinth prezentuje się wybornie, a nowy materiał powinien zamknąć usta nawet wybrednych malkontentów. „Return To Heaven Denied Pt. 2” z pewnością zadowoli nie tylko starych fanów zespołu, ale i również sympatyków power i progmetalu. Ci którzy jeszcze nie zetknęli się z dorobkiem grupy, nakłaniam do sięgnięcia po ten krążek. Jest to najlepszy moment, by rozpocząć znajomość z Labyrinth!
Odnośnie oceny – przyznam, że jeżeli chodzi o ten band – nie potrafię podejść z dystansem i jedyne co mogę wystawić w tym przypadku, to nota najwyższa!

10/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *