1. Jeśli będziesz tam
2. Madryt
3. To nie jest kraj dla starszych ludzi
4. Wstyd
5. Cisza nocna
6. Dwururka
7. Bezbronni w furii
8. Odejdę
9. To nie jest zbrodnia
10. Pęknięty dom część 1
11. Pęknięty dom część 2
12. Apokalipsa
Rok wydania: 2016
Wydawca: SP Records
http://kult.art.pl/
Mówisz Kult i… wszystko jasne. Nie ma co tłumaczyć. Status legendy
otrzymali już dawno temu, co jednak najważniejsze nie tylko starsi
słuchacze tak uważają, ale również kolejne pokolenia. Widać to na
koncertach, sprzedaż płyt też jest tego zdania potwierdzeniem. W takim
wypadku można byłoby osiąść na laurach i odcinać kupony do końca życia.
Kazik wraz ze swoją gromadą jednak nie powiedzieli ostatniego słowa.
Gdy przed premierą najnowszego albumu „Wstyd” pokazano dosyć sugestywną
okładkę byłem o całość spokojny. Czułem w kościach, że muzycznie będzie
dobrze (lider zapowiadał, że więcej „miejsca” dostanie sekcja dęta,
czyli szansa na muzyczne odświeżenie było dosyć duże), o teksty także
się nie martwiłem – żyjemy obecnie w takich czasach, że na brak tematów
Kazik narzekać nie mógł. A że robi to bardzo dobrze i zazwyczaj celnie
nie muszę chyba nikogo przekonywać. Po przesłuchaniu z czystym sumieniem
stwierdzam, że nie pomyliłem się w żadnym z tych aspektów.
Zacznijmy od różnić między „Wstydem”, a poprzednikiem. Wspomniałem o
świeżości. Uważam, że znakomitym posunięciem było oddanie większej
inicjatywy sekcji dętej, zwłaszcza Tomkowi Glazikowi, który jest autorem
aż 5 utworów. Kazik praktycznie nie brał udziału w komponowaniu, ale
zrekompensował to warstwą tekstową. W ostatnich latach utrzymuje
stabilną formę, tutaj nawet rzekłbym, że słyszalna jest zwyżka w tym
temacie, ale o tym jeszcze później wspomnę. Ta zmiana spowodowała, że
album jest mniej gitarowy, jednocześnie jednak słychać na nim więcej
ciekawych pomysłów i swoistego luzu. Przy okazji panowie dokonali
odpowiedniej selekcji – 12 utworów to dawka idealna. Nie ma
przeładowania, a to jednak, oczywiście miejscami, ostatnio doskwierało.
Na „Hurra!” i „Prosto” między numerami bardzo dobrymi, upychano tzw.
„zapchajdziury”, przez co cierpiała na tym całość. Na „Wstydzie” powodów
do… wstydu praktycznie nie ma. Nie uniknięto utworów trochę słabszych,
ale być może to wina tego, że niektóre z nich wywindowały poziom bardzo
wysoko, co może tylko cieszyć.
Sam początek w postaci „Jeśli będziesz tam” spowoduje u wielu osób
szczery uśmiech. Pulsujący rytm basu przywołuje na myśl nieodżałowanego
Buldoga. Myślę oczywiście o kazikowym wcieleniu. Podobnie pierwsza część
„Pękniętego domu”. Płynie niczym „V rozbiór Polski”. Świetnie wypadają
także podbarwiony industrialem utwór tytułowy, napędzana funkiem „To nie
jest zbrodnia” czy wyrazista i mocna „Dwururka”. Odejście po części od
schematów wypracowanych na „Prosto” zrobiła wszystkim, zarówno
nam-słuchaczom, jak i muzykom, dobrze. Ważne, że kombinują: tutaj sample
(„Jeśli będziesz tam”, „Wstyd”), tam orientalny klimat („Odejdę”). Nie
burzy to jednak harmonii. Pewnie dlatego, że nie brakuje oczywiście
numerów, które można byłoby określić słowem klasyczne. Wybrany na
pierwszy singiel „Madryt” z rapowaną wstawką Kazika spokojnie mógłby
trafić na któryś z jego solowych albumów, „Bezbronni w furii” to Kult w
pigułce (wyeksponowane klawisze, specyficzny klimat nie do podrobienia),
a biesiadny „To nie jest kraj dla starszych ludzi”, który mogliśmy
usłyszeć już podczas występów z serii unplugeed, będzie cieszył się
popularnością na koncertach plenerowych. Ostatni jednak z wymienionych
niespecjalnie przekonuje. Dla mnie to taki „potworek” a’la „Dzisiaj jest
mojej córki wesele”. Słucha się go przyjemnie, ale nic więcej. Nie
zrozumcie mnie źle. Po prostu oczekuję od nich większej kreatywności, a
nie jechania na ogranych i do bólu nudnych patentach.
Muzyka odhaczona, przejdźmy zatem do tekstów. Tak jak już napisałem
wcześniej – Kazik w swoim stylu skomentował rzeczywistość, robiąc to nad
wyraz skutecznie. Przede wszystkim w „Pękniętym domu”, gdzie dostaje
się zarówno obecnej (część I), jak i poprzedniej władzy (część II).
Ponadto dotyka tematu homofobii, która w naszym kraju jest, niestety,
dosyć popularna („Dwururka”), emigracji („Odejdę”), obala mity dotyczące
Stanów Zjednoczonych („To nie jest kraj dla starszych ludzi”), a w
„Madrycie” po prostu… opowiada dość ciekawą historię. Moim faworytem
jest jednak tytułowy „Wstyd”. „Hańbą oglądać igrzyska Gazpromu/ który na
wschodzie gdzieś po kryjomu/ ludzi zabija za cenę gazu/ raz powolutku, a
raz od razu” czy „Hańbą udawać jest nieść demokrację/ która dla ropy
stanowi rację/ tyle pieniędzy brudnych pod stołem/ ty takiej hańby
jesteś sponsorem”. Tak pisze tylko Kazik. Celnie i dosadnie.
Osiem lat minęło od ostatniej, jak dotąd, zmiany w składzie Kultu. Od
tamtej pory zespół nagrał trzy studyjne albumy. Każdy z nich na
przyzwoitym poziomie. Jeśli jednak miałbym wybrać spośród nich jeden
najlepszy to wskazałbym bez wahania na „Wstyd”. I nie dlatego, że
jeszcze trzyma mnie gorączka popremierowa. Doceniam fakt, że muzycy nie
stoją w miejscu i pchnęli w utwory nowego, kreatywnego ducha. Świeżość
nastała, oby taki stan utrzymał się jak najdłużej.
8,5/10
Szymon Bijak