KRZYSZTOF PENDERECKI AND JONNY GREENWOOD – 2012 – Threnody for the Victims of Hiroshima

KRZYSZTOF PENDERECKI AND JONNY GREENWOOD - Threnody for the Victims of Hiroshima

1. Threnody for the Victims of Hiroshima 9:12

2. Popcorn Superhet Receiver: Part 1 8:42
3. Popcorn Superhet Receiver: Part 2 A 0:50
4. Popcorn Superhet Receiver: Part 2 B 1:53
5. Popcorn Superhet Receiver: Part 3 2:22

6. Polymorphia 9:13

7. 48 Responses to Polymorphia: Es ist Genug 1:38
8. 48 Responses to Polymorphia: Ranj 2:47
9. 48 Responses to Polymorphia: Overtones 2:33
10. 48 Responses to Polymorphia: Scan 0:28
11. 48 Responses to Polymorphia: Baton Sparks 2:16
12. 48 Responses to Polymorphia: Three Oak Leaves 1:25
13. 48 Responses to Polymorphia: Overhang 4:12
14. 48 Responses to Polymorphia: Bridge 1:45
15. 48 Responses to Polymorphia: Pacay Tree 3:30

Rok wydania: 2012
Wydawca; Nonesuch Records


Nie będę ukrywał. Widziałem transmisję tego koncertu na małym ekranie. Przesłuchanie płyty pozwoliło mi zatem na przywołanie tych wspomnień… ale za to sfera wizualna dodawała temu wydarzeniu rangę widowiska.

Mimo, że nieco odarty z dość ważnych aspektów, album audio wzmaga wyobraźnię. A chyba na reakcję słuchacza obliczone jest to widowisko. Podczas oglądania sporą uwagę zwraca się w końcu na muzyków i ich cuda wyprawiane na instrumentach (niekoniecznie zgodnie z ich przeznaczeniem). Przyznam więc, że po przesłuchaniu wersji audio – sfera muzyczna tego koncertu zrobiła na mnie chyba większe wrażenie niż poprzednio. Ciekawostką jest, że kompozycje Pendereckiego które są przedmiotem tego wydawnictwa, zostały napisane w latach 60-tych.

Od początku zastanawiałem się w jaki sposób powstał „Tren dla ofiar Hiroshimy”.
Ile z tych na pozór nieskoordynowanych części składowych zostało rozpisanych na pięciolinii, a na ile muzycy orkiestry mogli sobie pofolgować. Na początku wydaje się bowiem, że mamy tu do czynienia z kontrolowaną kakofonią. Instrumentarium tworzy wrażenie nalotu bombowego i chaosu nim wywołanym.
„Polimorphia” mimo, ze mniej chaotyczna chyba bardziej zaskakuje. Pojawiają się bowiem nieoczekiwane brzmienia. Uderzenia w instrumenty zaś, wydają się narastać od mżawki po istną nawałnicę.

Kiedy słuchamy zawartych na płycie kompozycji po raz kolejny wyłapujemy więcej melodii, a i poświęcenie większej uwagi pozwala nam docenić konstrukcję utworów.
Muzyka skomponowana przez Pendereckiego to awangarda przez duże „A”. Muzyka, w której melodii należy szukać w głębszych warstwach. Uważam również że może być kompletnie nie do przyswojenia przez postronnego widza/słuchacza. Do czegoś takiego trzeba się przygotować mentalnie.

Jeśli się nad tym zastanowić, zaskakujące jest, że zgoła odmienne kompozycje gitarzysty RADIOHEAD, są inspirowane tak nieprzystępnymi utworami.
Zdecydowanie bardziej ucywilizowane są bowiem odpowiedzi Greenwooda, na muzykę Pendereckiego. Więcej w nich melodii, a całość okiełznana jest w mniej połamanej rytmice. Sprytnie części koncertów przeplatają się. I tak, po kompozycji Pendereckiego następuje odpowiedź Greenwooda. Ciekawy to akcent, bowiem Jonny Greenwood wydaje mi się osobą, która najwięcej wyłapuje z dźwięków skomponowanych przez Krzysztofa Pendereckiego. Jego ustosunkowanie się do zawartości utworów jest dużo bardziej melodyjne, to nawet nie wariacje na temat utworu, ani nie interpretacja – to wręcz jakby inny punkt widzenia na ten sam temat.

Uważam, że to wydawnictwo dla wymagającego słuchacza. Owszem zapewne pojawią się opinie o snobistycznym podejściu a na przeciwwadze o wolności artystycznej. Sięgajmy natomiast po ten koncert z pełną świadomością. Nie jest to muzyka nawet dla okazjonalnego miłośnika muzyki poważnej. To koncert dla tych, którzy w muzyce symfonicznej widzą drugie dno, którzy rozumieją wolność i swobodę kompozytora. Dla innych – będzie to jedynie ciekawostka.

Piotr Spyra

Dodaj komentarz