1. Threnody for the Victims of Hiroshima 9:12
2. Popcorn Superhet Receiver: Part 1 8:42
3. Popcorn Superhet Receiver: Part 2 A 0:50
4. Popcorn Superhet Receiver: Part 2 B 1:53
5. Popcorn Superhet Receiver: Part 3 2:22
6. Polymorphia 9:13
7. 48 Responses to Polymorphia: Es ist Genug 1:38
8. 48 Responses to Polymorphia: Ranj 2:47
9. 48 Responses to Polymorphia: Overtones 2:33
10. 48 Responses to Polymorphia: Scan 0:28
11. 48 Responses to Polymorphia: Baton Sparks 2:16
12. 48 Responses to Polymorphia: Three Oak Leaves 1:25
13. 48 Responses to Polymorphia: Overhang 4:12
14. 48 Responses to Polymorphia: Bridge 1:45
15. 48 Responses to Polymorphia: Pacay Tree 3:30
Rok wydania: 2012
Wydawca; Nonesuch Records
Nie będę ukrywał. Widziałem transmisję tego koncertu na małym ekranie.
Przesłuchanie płyty pozwoliło mi zatem na przywołanie tych wspomnień…
ale za to sfera wizualna dodawała temu wydarzeniu rangę widowiska.
Mimo, że nieco odarty z dość ważnych aspektów, album audio wzmaga
wyobraźnię. A chyba na reakcję słuchacza obliczone jest to widowisko.
Podczas oglądania sporą uwagę zwraca się w końcu na muzyków i ich cuda
wyprawiane na instrumentach (niekoniecznie zgodnie z ich
przeznaczeniem). Przyznam więc, że po przesłuchaniu wersji audio – sfera
muzyczna tego koncertu zrobiła na mnie chyba większe wrażenie niż
poprzednio. Ciekawostką jest, że kompozycje Pendereckiego które są
przedmiotem tego wydawnictwa, zostały napisane w latach 60-tych.
Od początku zastanawiałem się w jaki sposób powstał „Tren dla ofiar Hiroshimy”.
Ile z tych na pozór nieskoordynowanych części składowych zostało
rozpisanych na pięciolinii, a na ile muzycy orkiestry mogli sobie
pofolgować. Na początku wydaje się bowiem, że mamy tu do czynienia z
kontrolowaną kakofonią. Instrumentarium tworzy wrażenie nalotu bombowego
i chaosu nim wywołanym.
„Polimorphia” mimo, ze mniej chaotyczna chyba bardziej zaskakuje.
Pojawiają się bowiem nieoczekiwane brzmienia. Uderzenia w instrumenty
zaś, wydają się narastać od mżawki po istną nawałnicę.
Kiedy słuchamy zawartych na płycie kompozycji po raz kolejny wyłapujemy
więcej melodii, a i poświęcenie większej uwagi pozwala nam docenić
konstrukcję utworów.
Muzyka skomponowana przez Pendereckiego to awangarda przez duże „A”.
Muzyka, w której melodii należy szukać w głębszych warstwach. Uważam
również że może być kompletnie nie do przyswojenia przez postronnego
widza/słuchacza. Do czegoś takiego trzeba się przygotować mentalnie.
Jeśli się nad tym zastanowić, zaskakujące jest, że zgoła odmienne
kompozycje gitarzysty RADIOHEAD, są inspirowane tak nieprzystępnymi
utworami.
Zdecydowanie bardziej ucywilizowane są bowiem odpowiedzi Greenwooda, na
muzykę Pendereckiego. Więcej w nich melodii, a całość okiełznana jest w
mniej połamanej rytmice. Sprytnie części koncertów przeplatają się. I
tak, po kompozycji Pendereckiego następuje odpowiedź Greenwooda. Ciekawy
to akcent, bowiem Jonny Greenwood wydaje mi się osobą, która najwięcej
wyłapuje z dźwięków skomponowanych przez Krzysztofa Pendereckiego. Jego
ustosunkowanie się do zawartości utworów jest dużo bardziej melodyjne,
to nawet nie wariacje na temat utworu, ani nie interpretacja – to wręcz
jakby inny punkt widzenia na ten sam temat.
Uważam, że to wydawnictwo dla wymagającego słuchacza. Owszem zapewne
pojawią się opinie o snobistycznym podejściu a na przeciwwadze o
wolności artystycznej. Sięgajmy natomiast po ten koncert z pełną
świadomością. Nie jest to muzyka nawet dla okazjonalnego miłośnika
muzyki poważnej. To koncert dla tych, którzy w muzyce symfonicznej widzą
drugie dno, którzy rozumieją wolność i swobodę kompozytora. Dla innych –
będzie to jedynie ciekawostka.
Piotr Spyra