KRUK- 2012 – Be3

KRUK - Be3

1 Rising Anger
2 Steal Your Heart
3 Master Blaster
4 At The Desert
5 Calling You
6 Burnin’ Inside
7 Miss Sometimes
8 It’s Gone
9 On The Station
10 Child In Time

Bonusy:
11. Rising Anger (instrumental mix)
12. Burnin’ Inside (instrumental mix)
13. Gdyby upadł świat
14. Jestem Bogiem
15. Jak Głaz

Rok wydania: 2012
Wydawca: Metal Mind
http://www.kruk.art.pl/


Notka wydawnicza głosi, że oto mamy do czynienia z najlepszym albumem grupy Kruk. Zapowiada przy tym, że jest to płyta inna od ich poprzednich dokonań. Zgodzę się z obiema powyższymi tezami. Za przyczynę tych zmian upatruję zmianę podejścia do osadzenia klawiszy w miksie. Tak hammondy, jak i inne klawiszowe motywy zeszły nieco w tła, nie są już tak nachalne, mamy zatem wrażenie obcowania ze zdecydowanie bardziej gitarowym albumem. Może i nieco przewrotnie, uważne ucho wyłapie bowiem, że tym razem solówki są nieco krótsze, a i nie tak gęsto poupychane w każde wolne miejsce. Kolejny element, który powinien obalić powyższe stwierdzenie, a przynajmniej przyczynić się do jego podważenia, to zdecydowanie mniej szorstkie brzmienie. Przywodzi mi ono na myśl albumy AORowe z końca lat 80-tych. A jednak…

Przyznam, że podzieliłem ten album na dwie części. Postanowiłem więc wyrobić sobie najpierw opinię o części zasadniczej, by następnie przejść do pięciu bonusowych utworów. Obawiałem się, że wersje polskie wpłyną negatywnie na postrzeganie krążka jako całość. Jestem raczej zwolennikiem wyrażania się po polsku LUB angielsku.

„Be3” to zatem bardzo dynamiczne granie. Bardzo dobre melodie i porywające riffy. Bardzo wyraźna i ciepła sekcja to kolejny atut tej układanki. Jednak to, co najważniejsze – zagłębianie posiedli umiejętność komponowania dobrych utworów – po prostu. Ta płyta porywa! Kolejne motywy pozostają w pamięci na dłużej… i chętnie wraca się do tego krążka. Może i tym razem zabrakło tak wyrazistych gości jak w przypadku poprzednich albumów (Kupczyk, Kupicha, White), ale okazjonalne growle w „Master Blaster” / „Jestem Bogiem” robią naprawdę wspaniałą robotę jako smaczek.

Przejdźmy zatem do części bonusowej, która zwiera dwa kawałki instrumentalne i trzy w języku polskim. Nie wiem, czy to zasługa interpretacji tekstów, ale faktem jest, że polskie kawałki stają się atutami. Absolutnie nie odrzucają, nawet kiedy już zdołaliśmy przyzwyczaić się do ich angielskojęzycznych odpowiedników. Część dodatkowa zatem zrekompensuje punkty które odejmę za cover (zawarty w części regularnej).
Przyznam, że po pierwsze nie jestem zwolennikiem utworu „Child in Time”, po wtóre nie pasuje mi on do konwencji albumu jako najwolniejszy i najdłuższy… i dość kontrowersyjny (bądź co bądź) z ryzykownymi „górkami”. Oczywiście fani formacji znają go z wykonań koncertowych, co jeszcze bardziej podważa w moich oczach zasadność jego umieszczenia.

Podsumowując – Kruk udowadnia, że należy do absolutnej czołówki polskiego hard rocka, a z konfrontacji z tegorocznymi produkcjami zagranicznymi wychodzi z podniesionym czołem. To zdecydowanie ich najlepszy album, a i jeden z moich ulubionych krążków końca roku. Tak w podsumowaniu polskim, jak i w kategorii hard rocka – dla mnie podium.

9/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz