1. Duża nieostrożność
2. Za chwilę się uduszę
3. Niebezpieczny mózg
4. Namiętność kochanków
5. Hotel Artemis
6. Jutro
7. Krzywe nogi
8. Mogłem być tobą
9. Nie mogę przestać o tobie myśleć
10. Prywatne piekło
11. Bal nadziei
12. W dżinsach i w swetrze
13. Bezsenne noce
14. Dla ciebie nie istnieję
15. Ona i niestety on
16. Spotkajmy się pod koniec sierpnia
17. Kieszonkowiec Darek
Rok wydania: 2016
Wydawca: Thin Man Records
http://www.komety.com/
Ostatnie dwa albumy studyjne Komet, „Luminal” oraz „Paso Fino”,
zaskoczyły pewnie niejedną osobę. Od zawsze zespół kojarzony był
wyłącznie z punkiem i rockabilly, z muzyką surową, minimalistyczną, ale
trafiającą prosto w punkt. Na wspomnianych płytach Lesław, lider grupy,
poszukiwał nowej drogi, eksperymentował. Wyróżniały się one na tle
poprzednich krążków bogactwem aranżacyjnym i muzycznym zróżnicowaniem.
Oczywiście nadal było wiadomo, z kim zacz, jednakże zmiany były
słyszalne. Postanowiono więc ten etap działalności podsumować płytą
koncertową „Bal Nadziei”.
Ktoś mógłby pomyśleć, że nowe utwory na żywo będą wykonywane w skali
1:1, bez żadnych zmian. Nic bardziej mylnego. Zamiast wszelakich
ozdobników, trąbek, organów czy smyczków, stawiają na punkrockową
prostotę. Wydaje się więc, że to logiczna kontynuacja „Złota Azteków” z
2009 roku, poprzedniej koncertówki, którą również cechował czad i
energia bijąca z głośników. Jest tylko gitara, bas i bębny oraz
oczywiście charakterystyczny głos Lesława, nie dający się pomylić z
żadnym innym.
17 utworów, niecałe 50 minut muzyki – same te liczby dają dobre
wyobrażenie, jak zespół podchodzi do występów live. Ma być konkretnie,
bez zbędnych dłużyzn, a piosenki powinny bronić się same. I w
rzeczywistości tak jest. Pod względem repertuaru postawili na bogatą
reprezentację płyt „Luminal” i „Paso Dino”, nie zapomnieli jednak o
swoich największych przebojach („Bezsenne noce”, „W dżinsach i w
swetrze”, „Krzywe nogi”), sięgnęli również do czasów Partii
(„Kieszonkowiec Darek”), nie zabrakło ciekawostek („Za chwilę się
uduszę” z fajnym, wyrazistym riffem, które nigdy nie ukazało się na
żadnym oficjalnym wydawnictwie). Co ważne materiał nie pokrywa się
zbytnio ze „Złotem Azteków” i podobnie jak tamto wydawnictwo, „Bal
Nadziei” nie jest zapisem jednego występu. Po przesłuchaniu byłem lekko
zaskoczony, że utwory pochodzą z różnych koncertów, bo całość brzmi
bardzo spójnie. Można tylko bić brawa realizatorom.
Komety w wersji studyjnej i koncertowej to dwa odrębne światy. W obu
przypadkach jednak nie zawodzą. A to przecież najważniejsze!
7/10
Szymon Bijak