KOMANDOS – 2017 – Twierdza ze stali (EP)

KOMANDOS - Twierdza ze stali (EP)

1. Twierdza ze stali
2. Tam zawsze ja…
3. Miłości Brak
4. Heart of Steel (bonus track)

Rok wydania: 2017
Wydawca: wydanie własne
https://www.facebook.com/komandosband/


Dostając do ręki najnowsze wydawnictwo warszawskiego Komandosa moją uwagę od razu zwróciła estetyka wydania: oprawa graficzna w duchu pierwszych polskich zespołów metalowych, tytuł płyty zapisany gotycką czcionką, z tyłu zdjęcie zespołu pośród leśnego krajobrazu, a wszystko to zapakowane w pudełko super jewel z bookletem zawierającym teksty utworów. Estetyka na miarę co najmniej debiutanckiego longplaya w dużej wytwórni, a przecież jest to wydana własnym sumptem epka i to w dodatku nietypowa.

Czemu nietypowa? Ano temu, iż tak naprawdę jest ona kompilacją starszych utworów zespołu nagranych na przestrzeni kilku lat, w różnych składach. Lider zespołu, gitarzysta Mateusz Balcerkiewicz, kiedy oznajmiłem mu, że zrecenzuję tą płytkę, powiedział, że wydali ją ze względów sentymentalnych, dla starych fanów i że jest świadom jej mankamentów. Ja zawsze staram się być obiektywny i przy recenzowaniu wydawnictw zaprzyjaźnionych grup nigdy nie przymykam oka na wady, których tutaj trochę jest ale w gruncie rzeczy muzyka prezentowana przez tą kapelę kiedyś nie ustępuje w niczym temu co warszawscy heavymetalowcy prezentują obecnie, w niektórych aspektach nawet ją przebija, do czego jeszcze wrócę. Na pewno największą wadą „Twierdzy ze stali” jest rozstrzelenie stylistyczne pomiędzy poszczególnymi fragmentami. Zwłaszcza, że występują tu różni wokaliści o rozbieżnych sposobach śpiewania. Zazwyczaj jest tak, że kiedy na stanowisku frontmana faceta zastępuje dziewczyna lub odwrotnie, zespół nie jest już tym samym zespołem. Tutaj też tak mamy, ale wspólnym mianownikiem wszystkich nagrań są riffowe, klarowne partie gitar. W każdym z zawartych tu utworów da się wyczuć esencję Komandosa. Rozpoczynający całość utwór tytułowy to hard rockowy strzał z unisonami wokalu z riffem i solówkami w duchu Randy’ego Rhoadsa, dla mnie bardzo dobry numer do jazdy samochodem. W tekście za to nieszczególnie przeze mnie lubiana typowo sabatonowa tematyka wojenna. Bardzo dobrym zabiegiem są przeplatane partie dwójki wokalistów śpiewających na zmianę. Wg mnie taki układ sił bardzo pasuje do tej muzyki. Podobne rozwiązania przynosi „Tam zawsze ja…”, który śmiało mógłby znaleźć się na którymś z klasycznych albumów Iron Maiden. Tutaj mamy jeszcze bardziej rytmiczną przeplatankę dwóch głosów, Dominik Wachowski i Jeremi Grodek śpiewają zwrotki po jednym wersie na zmianę tworząc fajne pogłosy. Gdyby wydać tą płytkę na winylu, po dwa utwory na stronę, stylistyczne linie podziału byłyby widoczne jak na dłoni, ponieważ od kolejnego utworu, nostalgicznego „Miłości Brak” zaczynają się pojawiać głosy żeńskie, które nadają muzyce nieco innego charakteru. W refrenie wspomnianego numeru drugi wokal śpiewa gościnnie Iga Domańska z zespołu Lady Strange, jej głos nadaje całości lekko power metalowego sznytu, co akurat tej kapeli wychodzi na plus. Poza tym tutaj żeńskie są tylko chórki, Wachowski i Grodek nadal wiodą prym kawałka. Z kolei kończący tą płytkę nowszy, anglojęzyczny utwór „Heart of Steel” nagrany przez obecny skład Komandosa jest paradoksalnie najsłabszym utworem na płytce. Ze składu który nagrał pozostałe utwory pozostał tylko Balcer i Jerry, który przesiadł się na bas. Nie rozumiem dlaczego, ponieważ wokalistą był całkiem niezłym zaś na stanowisku basisty idzie mu mocno średnio, zbyt mocno artykułuje struny instrumentu przez co praktycznie przez cały numer spod gitar słychać lekko irytujące trzaski uderzeń palców o struny. Jednak największą ujmą dla tego numeru jak i dla całego wydawnictwa jest wokal obecnej frontmanki zespołu, Anny Małkowskiej. Co prawda słychać że dziewczyna się stara ze wszystkich sił, ale niestety wychodzą z tego ciężkostrawne jęki. Myślę, że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby dać tu sesyjnie główny wokal wspomnianej Idze Domańskiej, która poradziłaby sobie zdecydowanie lepiej.

Podsumowując, choć „Twierdzy ze stali” jest bardzo daleko do ideału, widać tu, że chłopakom naprawdę zależy. Balcerowi i Jerry’emu trzeba oddać, że choć w składzie zespołu na przestrzeni lat było dużo ciągłych zmian to jednak nadal niosą oni dumnie sztandar heavy metalu. Jeżeli mogę coś zasugerować przed nagraniem długogrającego debiutu to gorąco namawiam do zmiany wokalistki i traktowania strun basu nieco łagodniej.

5,5/10

Patryk Pawelec

Dodaj komentarz