1.Intro
2. Zhit’ Vopreki
3. Vlast’ Ognya
4. Vavilon
5. Navazhdenie
6. Dyhanie Poslednej Liubvi
7. Belyj Ad
8. Prorok
9. Kosovo Pole
10. Sal’eri I Ego Otrazhenie
11. Poteriannyj Raj
12. Dyhanie T’my
13. Bezumie
14. Svet Dnevnoj Issiak
15. Mjortvaya zona
16. Castlevania
17. Reki Vremion
18. Zakat
19. Sleduj Za Mnoj
20. Torero
21. Ya Svoboden
Rok Wydania: 2020
Wydawca: Moroz Records
http://www.kipelov.ru
Ten koncert był tylko kwestią czasu. Po fenomenalnych dwóch pierwszych albumach („Rieki vriemion” z 2005 oraz „Żyt’ vaprieki” z 2011 roku) oraz po nieco słabszym ostatnim studyjnym krążku („Zwiozdy i kriesty”, 2017) legenda rosyjskiego metalu, Valerij Kipielov postanowił wraz ze swoją grupą zagrać koncert z orkiestrą symfoniczną i chórem rosyjskiej filharmonii. Ktoś pewnie zacznie narzekać: znowu metal i znowu orkiestra? Przecież była już niedawno druga symfoniczna Metallica (mocno dyskusyjna, podobnie jak ta pierwsza sprzed dwudziestu lat), był też Accept, który postanowił wymieszać swoje utwory z mniej znanymi kompozycjami klasycznymi (dało to ogólnie mówiąc nienajlepszy efekt). Był też i U.D.O, który w studiu połączył swe siły z orkiestrą wojskową Federacji Niemieckiej (ten album w ogóle przemilczę). Co więc wpłynęło na to, że postanowiłem się zająć tym koncertem?
Przede wszystkim jego data, 13 marca 2020 roku. Zespół Kipielov postanowił zaryzykować i dać show w momencie, kiedy na całym świecie z powodu pandemii covid-19 koncerty zaczęły być odwoływane (lub przenoszone do Internetu jako streaming o lepszej lub gorszej jakości technicznej i wykonawczej). Rosjanie nie zatracili ducha i wraz z dziewięćdziesięcioosobową orkiestrą i chórem stanęli ramię w ramię w moskiewskiej Crocus City Hall. Za pulpitem dyrygenta pojawił się Wadim Kuzminskij. Skład grupy od wielu już lat jest natomiast stabilny i nie dochodzi w nim do żadnych zmian, więc za mikrofonem stanął Walerij Kipielov, na gitarach grają Andriej Golowanov oraz Wjaczeslav Molcianov, który wspomaga także wokalistę, na gitarze basowej niezmiennie Aleksiej Harkov oraz za perkusją Aleksandr Maniakin.
Gdy po raz pierwszy odsłuchiwałem (jeszcze bez obrazu) ten nieco ponad dwugodzinny koncert, w głowie miałem tylko jedno pytanie: czy muzykom udało się ominąć pułapki aranżacyjne, w które na przykład wpadła Metallica na obu „S&M” (gdzie w wielu utworach jest tak, że orkiestra gra swoje, a zespół swoje)? Na szczęście tak. Kompozycje zostały tak przearanżowane, że orkiestra staje się dodatkowym instrumentem, który momentami jest także „ciałem” prowadzącym, gdy wybrzmiewa jakaś solówka. I, co ważne, używane są wtedy tylko instrumenty cięższego kalibru, by jak najlepiej oddać wartość danej kompozycji. Są też fragmenty, kiedy to orkiestra wytacza swe najcięższe działa i robi się wtedy wręcz piekielnie dobrze. Doskonałą robotę robi tu także chór, który momentami śpiewa tak, że ciarki przechodzą po plecach. I znów jest to wszystko idealnie wyważone, bo nikt nie śpiewa bez ładu i składu. Wszystko ma swoje idealne miejsce.
Jeśli natomiast chodzi o koncertową formę Kipielova, to tu nie ma żadnych wątpliwości. Od wielu już lat jest to solidna marka – wystarczy obejrzeć chociażby koncert promujący pierwszy album, „Rieki vriemion”, na którym gościnnie zagrał Viktor Smolski (ex-Rage, a obecne fundament Almanac). Oglądając koncert z orkiestrą często zerkałem więc na sposób gry Molcianowa w utworach z pierwszej płyty, ponieważ to on przejął partie riffów i solówek po Smolskim. Na szczęście nie stara się on usilnie kopiować jego patentów, a solówki i inne techniczne smaczki są zagrane nieco inaczej. Czy lepiej? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, bo z jednej strony są momenty, że brakuje tych wszystkich ozdobników, a z drugiej strony czasem udaje się porządnie prześcignąć poprzednika.
W ogóle koncert posiada swego rodzaju niesamowity impet – właściwie od samego początku po ostatnie sekundy niemal bez przerwy ma dość szybkie tempo (niektóre utwory są zagrane szybciej od ich wersji studyjnych). Jest też idealnie ułożony. Zdarzają się chwile na wytchnienie, takie jak przepiękna ballada „Dyhanie posledniej liubvi” z przepiękną grą smyków na początku (ta wersja na żywo jest o wiele lepsza niż studyjna). Jest też kilka zaskoczeń na przykład w postaci zagranej przez samą orkiestrę klasycznej kompozycji grupy Arja, „Potierjannyj raj”. Wykonanie to zostało na tyle docenione przez moskiewską publiczność, że nagrodziła ona orkiestrę kilkuminutową owacją na stojąco, która zmieniła się na skandowanie słowa „mołodcy!” („zuchy!”). Zresztą nie tylko podczas tego utworu słuchacze zbierali szczęki z podłogi. Wystarczy wspomnieć chociażby brawurowe „Vavilon”, ekstra szybkie i mocne „Slieduj za mnoj”, czy sztandarowe już, zagrane za zakończenie „Ja svoboden”. Myślę, że lepszej setlisty nie dało się ułożyć, zawiera ona bowiem niemal wszystkie najważniejsze utwory z dwóch pierwszych albumów i na szczęście dość oszczędnie posługuje się albumem „Zviozdy i kresty”. Nie zabrakło przy tym legendarnych utworów, gdy Valerij Kipielov śpiewał jeszcze w Arii.
Sfera wizualna (koncert wydano na Blu-rayu, DVD + 2 cd) to przede wszystkim perfekcyjna praca realizatora wizji. Kamery pochowane są w najróżniejszych częściach sceny i możemy obserwować zarówno zespół, chór, jak i poszczególnych muzyków orkiestry oraz samego dyrygenta. Oj, niełatwą ma on robotę… Wszystko to razem spięte w całość sprawia, że koncert ogląda i słucha się wybornie (jedynym mankamentem są kilkukrotne sprzężenia mikrofonu Kipielova, pojawiające się niestety w najmniej pożądanych momentach). Na szczęście nie wpływa to na końcową ocenę tego widowiska, które – co ciekawe i godne docenienia – legalnie i oficjalnie zostało również udostępnione na kipielovym kanale na youtube.
9/10
Mariusz Fabin