01. The End
02. Radioactive
03. Pyro
04. Mary
05. The Face
06. The Immortals
07. Back Down South
08. Beach Side
09. No Money
10. Pony Up
11. Birthday
12. Mi Amigo
13. Pickup Truck
Rok wydania: 2010
Wydawca: Columbia
Nowa płyta Kings Of Leon jest wycelowana w górne pozycje list przebojów. Wydaje się że ponad 5 mln sprzedanych egzemplarzy poprzedniczki wyznaczyła kierunek kolejnych nagrań. Dlatego zapewne na „Come Around Sundown” zabrakło drapieżności debiutu czy tej przyjemnie bujającej nonszalancji „Acha Shake Heartbrake” czy energii „Because Of The Times”.
Już sama okładka przynosi zmianę. Tym razem front płyty zdobi zdjęcie zachodu słońca jak z tandetnej fototapety. Plażowe zdjęcie i taka właśnie, plażowa jest nowa muzyka Kings Of Leon (choć jednak pozbawiona tandety). „The End”, „Pyro” ,” Mary”, „The Face” czy nomen omen” Beach Side” sączą się bardzo leniwie z głośnika i bujają usypiająco hamakiem tak jak zagrany w stylu country „Back Down South”. Zamiast unoszącego się w powietrzu dymu palonych „ziół” z pierwszych płyt, dostajemy do ręki wytwornego drinka z parasolką. Ciekawym przerywnikiem wśród początkowych utworów jest „Radioactive” energetyczny, zagrany z temperamentem w którym Caleb Followill „zaskrzeczy” od czasu do czasu jak dawniej. Druga część płyty trochę ciekawsza zwłaszcza, „No Money”, „Pony Up”, „Birthday’ i jedyny leniwy utwór jaki nie przynudza „Mi Amigo”. Na zakończenie „Pickup Truck” który nie pozwala się na dobre rozbudzić i wpisuje się w ogólnie przyjęty scenariusz płyty. Płyty zespołu, który już na dobre zagościł w tak zwanym mainstreamie i stara się nie zawieźć oczekiwań rzeszy fanów hitu „Sex On Fire” choć utworu na miarę takiego przeboju na tej płycie także brakuje.
5/10
Witold Żogała