KILLSWITCH ENGAGE – 2013 – Disarm the descent

Killswitch Engage - 2013 - Disarm the Descent

1. The Hell in Me
2. Beyond the Flames
3. The New Awakening
4. In Due Time
5. A Tribute to the Fallen
6. The Turning Point
7. All That We Have
8. You Don’t Bleed For Me
9. The Call
10. No End in Sight
11. Always
12. Time Will Not Remain

Rok wydania: 2013
Wydawca: Roadrunner Records
http://www.killswitchengage.com/


Chyba nie ma sensu rozpisywać się nad powodami zmian wokalisty w Killswitch Engage. Faktem jest, że po latach działalności i po pewnym ugruntowaniu na scenie metalcore, zespół opuścił Howard Jones. Grupa poczyniła krok, który przysporzył jej na powrót wielu zwolenników, wśród fanów, którzy zafascynowali byli debiutem, bowiem zatrudniła swojego pierwszego krzykacza Jessego Leacha.

I właściwie zgodnie z przewidywaniami, nowy album jest nieco mniej melodyjny, bardziej zadziorny i być może nawet bardziej energetyczny. Być może to tylko ogólne wrażenie, bo rozbierając utwory na czynniki pierwsze znajdziemy tu i postrockowe ściany gitar i nieco w nich melancholijnych konotacji – wypisz wymaluj zaczerpniętych z Times of Grace (projekt Dutkiewicza i Leacha). Ale generalnie słuchaczowi wydaje się, że oto obcuje z płytą ostrzejszą i bardziej dynamiczną.

Inna sprawą jest kwestia nośnych melodii, tak charakterystycznych dla zespołu. Pojawiają się one, jak najbardziej, ale nie w takim natężeniu jak jeszcze niedawno. Wydaje mi się, że to nie melodia staje się teraz elementem stanowiącym o charakterze utworu, ale rytm i riff. Chociaż można podejść jeszcze inaczej… bo jak wspomniałem same gitary również nie stronią od melodyjnych motywów, nie tylko rytmicznych ale i solowych.

Grupa jak zwykle funduje nam pokłady gitarowych popisów, a charakterystyczne drzewiej zwolnienia są tu jedynie ozdobnikiem, a nie elementem podstawowym. Drugi koniec kija jest taki, że utwory mogą być mniej charakterystyczne czy też wręcz trudniejsze do zanucenia czy do zapamiętania.
Za to grupa popełniła album zgodnie z oczekiwaniami fanów. Płyta jest kapitalnie wyprodukowana, w końcu mix wykonał Andy Sneap. Jeśli oczekiwaliście ostrzejszej płyty, nie będziecie zawiedzeni. Jeśli nastawialiście się na produkcję ze wszechmiar gitarową, ten album również trafi w wasze gusta. Jeśli spodziewaliście się powiewu świeżości – moim zdaniem i taki tutaj odnajdziecie. Można w zasadzie zespołowi zarzucić jedynie brak elementu zaskoczenia, ale czy to fair, w momencie kiedy oczekujemy od nich produkcji na wysokim poziomie i taką otrzymujemy?

Grupa może i porusza się po swoim terytorium, ale w nim nie grzęźnie… Nowej płyty słucha się kapitalnie, do tych krótkich i konkretnych kawałków wraca się z przyjemnością… I nieważne że są być może mniej charakterystyczne. Płyta wydaje się być za to bardziej spójna i przyswajalna jako całość. Taka też będzie nota końcowa. Bardzo dobra. Bez plusów, minusów i tłumaczeń. Killswitch Enagage nagrał dokładnie taki album jakiego oczekiwałem, a oczekiwałem płyty bardzo dobrej. Po prostu.

8/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz